Liga Mistrzów. Lokomotiw - Bayern. To dlatego anulowano rzut karny po ewidentnym faulu na Robercie Lewandowskim
- Kompletna konsternacja. Trudno wytłumaczyć tę sytuację - dziwili się komentatorzy Polsatu Sport, gdy Istvan Kovacs nie pozwolił Robertowi Lewandowskiemu na wykonanie rzutu karnego. Sędzia meczu Lokomotiw - Bayern (1:2) miał jednak rację.
W 63. minucie spotkania Robert Lewandowski przejął przed polem karnym Lokomotiwu Moskwa bezpańską piłkę i ruszył z nią w kierunku bramki rywali. Zdecydował się na odważny drybling i wpadł w "16" między Daniłem Kulikowem a Murilem Cerqueirą.
Przeciwnicy próbowali wziąć go w kleszcze, ale się spóźnili, a Kulikow spowodował upadek kapitana reprezentacji Polski i sędzia Istvan Kovacs bez wahania podyktował rzut karny. Piłkę na "wapnie" ustawił oczywiście Lewandowski, co w zasadzie oznaczało, że Bayern za chwilę będzie prowadził 2:0.
"Lewy" jest bowiem najlepszym na świecie wykonawcą rzutów karnych. Od sześciu (!) lat żadnemu bramkarzowi nie udało się obronić jego strzału z jedenastu metrów. Zamienił na gola 45 z 47 ostatnich "11" - w dwóch przypadkach uderzył obok bramki.
ZOBACZ WIDEO: Liga Europy. Piłkarz Lecha Poznań przestrzega przed rywalem. Wskazał, na co trzeba zwrócić szczególną uwagę
Gdy szykował się do strzelenia pierwszego gola w tej edycji Ligi Mistrzów, Kovacs go wstrzymał. Rumun otrzymał sygnał od sędziego VAR, że nie wszystko w tej akcji przebiegło zgodnie z przepisami, a po chwili anulował rzut karny.
Realizator transmisji pokazywał w powtórkach moment faulu Kulikowa na Lewandowskim. Przewinienie Rosjanina było jednak bezdyskusyjne, ale komentujący mecz Jacek Zieliński i Bożydar Iwanow zaczęli analizować, czy do faulu doszło w polu karnym, czy przed nim. W końcu Kovacs przekazał piłkę gospodarzom, odgwizdując spalonego.
- Spalony? Jaki spalony? To niemożliwe. Kompletna konsternacja. Trudno wytłumaczyć tę sytuację - dziwił się komentujący spotkanie w Polsacie Sport Premium Jacek Zieliński. - Nie widzę tu nic, co mogło spowodować inną decyzję sędziego - mówił Bożydar Iwanow.
Okazuje się, że sędziowie mieli rację. Lewandowski przejął bezpańską piłkę, która trafiła do niego po zagraniu Leona Goretzki, a w momencie podania "Lewy" był za linią obrony, więc skorzystał z pozycji spalonej, co widać na załączonym zdjęciu. W dobie VAR sędziowie analizują nie tylko - jak w tym przypadku - moment faulu, ale też całą akcję.