Materiały prasowe / Lechia Gdańsk / Na zdjęciu: Jan Biegański

Chciał go Liverpool, a on wybrał Lechię. Wielki talent zdradza, dlaczego odrzucił oferty potęg

Michał Gałęzewski

- Historia pokazuje, że wielu chłopaków wraca i ma problemy z przebiciem się do PKO Ekstraklasy - mówi Jan Biegański. 18-latek przebierał w ofertach od największych europejskich klubów, a zdecydował się na transfer do Lechii Gdańsk.

Jan Biegański to jeden z najzdolniejszych polskich piłkarzy młodego pokolenia. Od nazw zainteresowanych nim klubów mogło mu się zakręcić w głowie. Zabiegały o niego m.in. Arsenal, Chelsea, Liverpool czy Lazio Rzym. On wolał jednak przenosiny z I-ligowego GKS-u Tychy do Lechii Gdańsk. W rozmowie z WP SportoweFakty tłumaczy, dlaczego zdecydował się na taki ruch.

Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Czym kierował się pan przy decyzji o transferze do Lechii?

Jan Biegański: Nie ma co od razu iść na głęboką wodę do zagranicznego klubu. Historia pokazuje, że wielu chłopaków stamtąd wraca i ma problemy z przebiciem się do PKO Ekstraklasy. Ja jestem takiego zdania, że jak sobie poradzę w Lechii Gdańsk, to następnym krokiem będzie zagranica. Mam jednak pełną świadomość, że muszę pracować i rozwijać się krok po kroku.

Poza klubem, gra pan też w reprezentacji Polski. Transfer do Lechii wzmocni pana pozycję w kadrze?

Uważam, że wybrałem najlepszą drogę również pod tym kątem. Jestem przekonany, że jest to odpowiedni moment, w którym trzeba zrobić krok wprzód. Z reprezentacją Polski U-19 mamy w marcu pierwszy etap eliminacji do mistrzostw Europy i mam nadzieję, że uda nam się przejść dalej i zagramy na tym turnieju.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak strzela następca Leo Messiego 

Całe życie grał pan na Górnym Śląsku. Czy przenosiny do Gdańska są dla pana dużym wydarzeniem?

Dopiero niedawno skończyłem 18 lat i przyznam, że nie mam łatwego wejścia w dorosłość. Przede wszystkim uczę się samodzielnego życia i nie jest to łatwe, ale daję radę. Codziennie rozmawiam z najbliższymi, z moją rodziną i kilka razy już mnie odwiedzili oraz pomogli. Nie jest najgorzej, aczkolwiek sama nauka dorosłości jest dla mnie czymś pozytywnym. Wolę przejść pewne etapy teraz niż za kilka lat - wychodzę z domu rodzinnego, wyjeżdżam na drugi koniec Polski i muszę sobie radzić.

Pan nie tylko wyjechał z domu, ale również opuścił starszego brata Aleksandra, który jest piłkarzem GKS-u. Czy to dodatkowe utrudnienie?

Na pewno tak. Ogólnie w Tychach czułem się jak w domu. Stwierdziłem jednak, że jak mam gdzieś wyjeżdżać, to najlepiej w Polsce, do miejsca, w którym będę mógł liczyć na pomoc ze strony rodziny lub przyjaciół. Jak coś w życiu przychodzi ciężej, to potem bardziej to doceniamy.

Czy łatwiej się przebić, mając starszego brata, który też jest piłkarzem i którego od najmłodszych lat się goni?

Oczywiście, że tak. My z bratem, gdy jeszcze byliśmy mali, graliśmy w piłkę i bardzo mi pomógł w latach młodzieńczych. Brał mnie na treningi i uczył mnie grać w piłkę, dzięki temu pokochałem to, co robię i wspieraliśmy się oraz rywalizowaliśmy na boisku. Brat to najbliższa osoba i wiem, że zawsze mi pomoże.

Czyli na podwórko szedł pan grać za starszym bratem "na doczepkę"?

Jak najbardziej! Bardzo fajnie mieć dwa lata starszego brata. On, gdy zawsze coś przeżywał, uczył mnie na swoim przykładzie mówiąc przykładowo jakie są pokusy i na co mam uważać. Zaznaczał mi, że w życiu są konkretne sytuacje, z którymi trzeba sobie poradzić i spisał się na medal.

Jak widzi pan swoją pozycję w drużynie? Jesienią w środku pola Lechia wystawiała młodzieżowca, w ocenie niektórych często głównie ze względu na ten status.

Na pewno jest rywalizacja na pozycji środkowego pomocnika, aczkolwiek uważam, że gdy tylko będziemy prezentowali wysoką formę, to będzie w drużynie napędzająca wszystkich rywalizacja i możliwa jest również gra w środku pola większej liczby młodych zawodników. Właśnie tak do tego podchodzę.

Poziom w PKO Ekstraklasie, patrząc po treningach i sparingu, wydaje się panu dużo wyższy od pierwszoligowego?

Różnice pomiędzy I ligą a PKO Ekstraklasą na pewno są, choć nie tak duże jak może się wydawać. To widać przede wszystkim po podejściu zawodników oraz po liczebności i warsztacie sztabu szkoleniowego, w którym każdy stara się doprowadzić do naszej jak najlepszej formy na boisku. Przeszliśmy testy i wiemy nad czym mamy pracować. Tempo gry, indywidualności grające w lidze - tutaj jest podstawowa różnica.

A czy na treningach traktuje pan któregoś kolegę szczególnie, jak "Pana Piłkarza", czy nie ma na to miejsca w drużynie?

Jestem młodym zawodnikiem i gdy przychodzę do klubu PKO Ekstraklasy, to nie patrzę na kogoś jak na "pana piłkarza". W szatni jest kilka osobowości, po których od razu widać, że się wyróżniają. Trzeba podchodzić do nich z należytym szacunkiem, ale przy tym traktować ich jak kolegów, bo każdy każdemu chce pomagać. Kilku chłopaków również pomaga mi wdrożyć się do szatni, za co im przy okazji dziękuję.

Dotychczasowe wyniki Lechii są poniżej oczekiwań. Czy częstymi tematami w szatni jest to, by ugruntować swoje miejsce w górnej ósemce?

Gramy o najwyższe cele i ja przyjechałem z takimi ambicjami, że w każdym meczu chcę grać o trzy punkty. Z tym nastawieniem musimy przychodzić na każdy mecz. W okresie przygotowawczym wykonaliśmy bardzo ciężką pracę i sparingi pokazały, że graliśmy otwarty futbol, nie baliśmy się iść do przodu. Zarówno w lidze, jak i w Pucharze Polski chcemy zajść jak najdalej.

Zagra pan w sobotę przeciwko Jagiellonii?

Czy zagram? Na pewno to moje marzenie od momentu, kiedy przyjechałem nad morze. Chcę jak najlepiej wdrożyć się w zespół i jeżeli będzie szansa wyjść na boisko, będę chciał pokazać, że zasługuję na to miejsce niezależnie czy wyjdę w pierwszym składzie czy wyjdę z ławki. Mamy szeroką kadrę i dobrze, że jest pięć zmian w meczu - ponad dwudziestu chłopaków chce tu grać od pierwszej minuty i to jest bardzo pozytywne. Każdy będzie miał swoją szansę i tylko od nas zależy czy ją wykorzystamy.

< Przejdź na wp.pl