PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: piłkarz Lecha Poznań Dani Ramirez (w środku)

Piotr Reiss: Lech Poznań potrzebuje gruntownej przebudowy

Marek Wawrzynowski

- Miało być pięknie, a skończyło się najgorszym sezonem od lat. Gwoździem do trumny był mecz w Lizbonie - ocenia Piotr Reiss, legenda Lecha Poznań.

- Trudno mi przypomnieć sobie, kiedy Lech był tak nisko w tabeli na zakończenie sezonu - mówi Piotr Reiss. Obecnie Lech Poznań zajmuje 10. miejsce w lidze, dwa mecze do końca i teoretycznie może jeszcze zająć 8., ale raczej jest to mało prawdopodobne. Wszystko wskazuje więc na najgorsze miejsce od sezonu 2002/03, gdy zespół zajął 11. miejsce w lidze.

- Kibice Lecha są przyzwyczajeni do trzęsień ziemi, więc specjalnie nie będą zaskoczeni. Tyle tylko, że koncepcje się zmieniają, a wyników nie ma. Biorąc pod uwagę, że Lech ma drugi budżet w kraju, dwa tytuły mistrzowskie przez ostatnie 12 lat, to nie jest zadowalający wynik - mówi Reiss.

Lech przez te 12 lat był zaledwie pięść razy na podium. Problemów w klubie jest wiele. Reiss wskazuje na kadrę klubu. - Zacznijmy od tyłu, bo klub buduje się od formacji defensywnych. Lech ma problem z bramkarzami. Mickey van der Hart czy Filip Bednarek zagrali ledwie po kilka dobrych spotkań w sezonie. Klub tego formatu musi mieć bramkarza, który jest w stanie wygrywać mecze - uważa Reiss.

ZOBACZ WIDEO: Jacek Magiera zdradził, co wyprowadza go z równowagi. Padły mocne słowa 

Kolejna sprawa to środkowi obrońcy. - Od czasów duetu Manuel Arboleda - Bartosz Bosacki nie mamy takiego pewnego duetu - zauważa słynny napastnik. - Lech potrzebuje wzmocnień na większości pozycji i właśnie od tych formacji powinien zacząć.

Lech zaczął sezon bardzo dobrze, w europejskich pucharach grał fantastycznie, ale w fazie grupowej nie dał rady z trudnymi rywalami. Na początku grudnia miał jeszcze dwa punkty straty do Legii, zajmował 5. miejsce w lidze i miał po 14 spotkaniach bilans bramkowy 29:20. Był drugą, po Rakowie Częstochowa, najskuteczniejszą drużyną w lidze. Od tej pory "Kolejorz" zdobył zaledwie 20 punktów w 18 meczach, strzelił 18 bramek, stracił 20. Katastrofa. Wszystko zacięło się 3 grudnia w Lizbonie, gdy Dariusz Żuraw wystawił rezerwy w meczu wyjazdowym Ligi Europy z Benficą.

- Nie wiem dlaczego Darek Żuraw zdecydował się wtedy wystawić słabszy skład. Mówiono, że oszczędzał zespół na mecz z Podbeskidziem. Ale przecież to śmieszne, tego meczu i tak by nie przegrał. Nie wiem czy chciał tam pokazać młodych czy o co chodzi, ale sprawa ma drugie dno. Nie wiem jednak jakie - mówi Reiss.

- Pewne jest, że wtedy przegrał szatnię. Ci chłopcy marzyli o takim meczu. Całe życie ćwiczysz by zagrać taki mecz z Benfiką, a trener posadził ich na ławce. Myślę, że po czymś takim, nie jesteś w stanie pobudzić zespołu, wymusić na nich tej entuzjastycznej, efektownej gry. A co tu dużo mówić, trenera poznaje się po tym jak radzi sobie w kryzysie - mówi Reiss.

Nie zgadza też z zarzutem, że piłkarze grali zbyt wiele. - A co to za wysiłek dla piłkarza grać co trzy dni. Gra zamiast ciężkich treningów to nic złego. Zadecydował brak doświadczenia. Widzę młodych zawodników wrzucających na mediach społecznościowych zdjęcia z siłowni, w czasie gdy powinni się regenerować. Zawodnik może grać co trzy dni, ale musi umieć się do tego przygotować - uważa.

Żuraw został zmieniony na Macieja Skorżę, ale ten na razie nie potrafi obudzić zespołu. Dlatego już teraz zapowiada wielkie porządki. Nad stadionem w Poznaniu unosi się zapach rzezi. - Jako były piłkarz wiem co czują w takiej sytuacji zawodnicy. I trochę dziwi mnie to podejście. Ale cóż, wynik je zweryfikuje - mówi Reiss. A co sam by zrobił? - Uwielbiam Lecha, to mój klub i miałbym pomysł, ale na razie zachowam go dla siebie. Może kiedyś będzie mi dane go zrealizować.

ZOBACZ Polska Ekstraklasa maruderem Europy

ZOBACZ Lech ma jakość, ale nie ma charakteru

< Przejdź na wp.pl