PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Artur Boruc

Artur Boruc bez ogródek. "Zawsze mnie to wku..."

Tomasz Skrzypczyński

- Byłem trochę zaskoczony tym, jak wygląda szatnia Legii. Nie ma tu podziałów, które zawsze mnie wku... - przekonuje dla legia.com Artur Boruc, bramkarz mistrza Polski. Podtrzymuje też swoje zdanie o Franciszku Smudzie, którego kiedyś nazwał "Dyzmą".

Pojawienie się w Legii Artura Boruca było największym transferowym wydarzeniem w PKO Ekstraklasie w lecie 2020 roku. Idol kibiców warszawskiej drużyny spełnił oczekiwania w ostatnim sezonie i był pewnym punktem zespołu, który zdobył mistrzostwo Polski.

W najnowszej rozmowie z serwisem legia.com 40-latek zdradził, jakie było jego pierwsze wrażenie po powrocie do klubu, w którym występował w latach 2001-2005.

 - W szatni Legii nie ma jakiegoś sztucznego zadęcia, nie ma też dziwnych podziałów, które zawsze mnie wkur… Przyznam, że byłem trochę zaskoczony tym, jak wygląda szatnia Legii w sensie mentalnym - ocenił były reprezentant Polski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Hymn Ligi Mistrzów, oprawa, race. To mecz w Lubaniu
 

Boruc, który przedłużył kontrakt z Legią o kolejny rok (WIĘCEJ TUTAJ), jest nie tylko idolem fanów w Warszawie. Do dziś wspominają go dobrze kibice Celticu Glasgow. Polak wsławił się nie tylko świetną grą, ale też prowokowaniem fanów odwiecznego rywala, czyli Glasgow Rangers.

Polak zdradził, że miał z tego powodu trochę kłopotów.

 - W Glasgow było kilka incydentów, takich jak powybijane szyby w domu, ale były one mimo wszystko sporadyczne. Podnosiły jednak ciśnienie, lecz ja niczego wcześniej nie planowałem. Nigdy nie kalkulowałem. Robiłem to zazwyczaj nieświadomie, a musiałem dać jakoś upust swoim emocjom. Robiłem to, co akurat przyszło mi do głowy. Wiadomo, że z czasem uczymy się życia i dziś wiem, że niektórych rzeczy robić się nie powinno. Wtedy jednak miałem wrażenie, że to wszystko były bardzo naturalne odruchy - przyznał.

Boruc został także zapytany o słynny lot z Chicago do Warszawy, podczas którego został wyrzucony z reprezentacji Polski przez Franciszka Smudę. Co ciekawe, piłkarz nie żałuje wypowiedzianych wtedy słów.

 - Zawsze miał problem z osobami, które mają coś do powiedzenia, które mają swoje zdanie. A że nazwałem go Dyzmą? Cały czas uważam, że trafiłem w "dziesiątkę". Prawda jest taka, że nie było nam nigdy po drodze. Już od samego początku, jak był w Legii, a ja w rezerwach, nie mieliśmy dobrych relacji, może później to już było tego pokłosie - podsumował.

< Przejdź na wp.pl