PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: Marek Gołębiewski

Styl Legii Warszawa na drugim planie. "Rozmawialiśmy o tym przez trzy dni"

Sebastian Szczytkowski

Legia Warszawa nie zaprezentowała fajerwerków w meczu z trzecioligowym Świtem Skolwin, ale odniosła zwycięstwo 1:0. - Nie spodziewałem się łatwego spotkania - mówi Marek Gołębiewski.

Legia Warszawa rozegrała pierwszy mecz po rozstaniu z trenerem Czesławem Michniewiczem. Jego obowiązki przejął Marek Gołębiewski i debiutował w Skolwinie. Faworyt zwyciężył dzięki strzałowi Lindsaya Rose'a, który dobił uderzenie Mahira Emreliego po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Był to jeden z zaledwie dwóch strzałów celnych Legii, która grała ospale, fragmentami nawet leniwie.

- Świt to fajnie poukładany i zdeterminowany zespół, dlatego bardzo cieszymy się z awansu. Rozmawialiśmy przez trzy dni, w jaki sposób chcemy wygrać i zrobiliśmy to. Najważniejszy był właśnie awans. Zostawiłem w Warszawie tych piłkarzy, którzy w ostatnich meczach grali więcej, żeby byli gotowi na pojedynek w lidze z Pogonią - mówi Marek Gołębiewski, trener Legii.

- Nie spodziewałem się łatwego meczu. W poprzednim sezonie Cracovia miała problem ze Świtem. Przechodzimy dalej, po to przyjechaliśmy i mamy cztery dni na przygotowanie się do kolejnego wyzwania. Postaramy się cały czas udoskonalać - dodaje szkoleniowiec.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Oryginalna akcja zespołu Piotra Zielińskiego 

Świt Skolwin miał swoje szanse na zranienie faworyta, ale po raz trzeci w historii nie strzelił gola w meczu centralnego Fortuna Pucharu Polski na własnym stadionie. Cezary Miszta interweniował po trzech uderzeniach skolwinian. Najbliżej wyrównania było w 54. minucie, w której trzecioligowiec nieomal wepchnął piłkę do siatki po wrzutce z rzutu wolnego.

- Mieliśmy dwie możliwości. Mogliśmy cofnąć się, przeszkadzać i wybijać piłkę po autach. Wybraliśmy jednak odważną grę i ryzyko, że nadziejemy się na kilka kontrataków Legii. Staraliśmy się pozostawić po sobie dobre wrażenie - mówi Andrzej Tychowski, trener Świtu.

- Mecz był otwarty, odważny i nie brakowało w nim sytuacji podbramkowych. Zdolności motoryczne mistrza Polski są zdecydowanie większe niż naszych piłkarzy. Do tego dochodzi wyższa jakość poszczególnych zawodników. To decydowało o porażce - dodaje Tychowski.

Czytaj także: Dużo dymu i goli w Szczecinie. Przełamanie Kamila Grosickiego
Czytaj także: Nowy problem Legii Warszawa. Miesiąc przerwy podstawowego piłkarza

< Przejdź na wp.pl