Katarzyna Duran przeciwko Vistalowi nie zagra. Powód? Zapis w kontrakcie
W Pogoni Baltica trener Adrian Struzik ustawia ją najczęściej w obronie. Jak się okazuje, Katarzyna Duran swoje dokłada też w ataku. W sobotę szczeciniankom będzie pomagała... z młyna.
W miniony poniedziałek SPR Pogoń Baltica Szczecin sprawiła nie lada niespodziankę, pokonując dość wyraźnie aktualnego mistrza Polski - MKS Selgros Lublin. Wszyscy potraktowali to jako spory sukces, ale chcą osiągnąć jeszcze więcej. - Na pewno. Zlałyśmy mistrza i to wielokrotnego. Sama tym mistrzem tam byłam. Wiadomo, że takie mecze cieszą. Zwłaszcza te wygrane z czołówką tabeli. Pokazałyśmy, że potrafimy z nimi wygrywać. Mam nadzieję, że to się przełoży też na ligę - potwierdziła w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Katarzyna Duran.
Pod wrażeniem zgromadzonych w hali przy Twardowskiego 12b kibiców był nie tylko wynik końcowy, ale przede wszystkim styl gry, jaki zaprezentowały szczecinianki. - Tak, w meczu przeciwko lubliniankom pokazałyśmy, że mamy "jaja". Zaczęło się od tego, że na parkiet wyszłyśmy jako zwycięskie. Tak trzeba wychodzić. Dziewczyny pokazały, że piłka ręczna zaczyna się od obrony. Była obrona, był kontratak, a to najbardziej dobija. Sama wiem jak to jest, jak się dostaje bramki z kontry. To są najłatwiejsze trafienia, aczkolwiek wypracowane dzięki obronie - dodała rozgrywająca Pogoni.
Na pytanie zaś czy te pięć goli to wystarczający dorobek w rewanżu odpowiedziała. - Wygrajmy nawet jedną bramką. Na pewno nie możemy podchodzić do tego tak, że mecz zaczyna się od stanu 5:0. Nie, wychodzimy i jest 0:0. Walczymy, bo to jest nowe spotkanie. Jeśli podejdziemy do tego tak, że jest 5:0 i będziemy mówiły, że mamy jeszcze pięć goli w zanadrzu, to tego meczu nie wygramy.
Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!
Na koniec przyznała, że nie będzie też dodatkowych rozmów na linii trener - zawodniczka o taktyce, czy słabych punktach u najbliższego przeciwnika ekipy z Grodu Gryfa. - Nie, myślę, że nie. Gramy już tyle lat. Zespół z Gdyni w lidze jest nie od dziś. Znamy się jak łyse konie. Naprawdę, prochu się już takiego nie wymyśli, żeby zaskoczyć rywala. Można zaskoczyć jedną, dwoma akcjami, ale nie przez cały mecz.