Mam świadomość pewnego kryzysu sędziowania - rozmowa z Mirosławem Baumem, szefem Kolegium Sędziów ZPRP

- Żeby robić wszystko na jeszcze lepszym poziomie, potrzebne są zmiany, zwłaszcza w organizacji pracy. Myślimy o tym i będziemy do nich dążyć - mówi w rozmowie szef Kolegium Sędziów, Mirosław Baum.

Maciej Wojs: Ostatnie tygodnie z pewnością nie były dla pana, jak i całego środowiska sędziowskiego w Polsce łatwym okresem. 

Mirosław Baum: Niestety, ale zdecydowanie muszę się zgodzić z tymi słowami.

Co myśli pan o pojawiających się głównie w komentarzach kibiców opiniach o "panach w czerni", niekiedy zwanych też grabarzami czy najpoważniejszą chorobą piłki ręcznej w Polsce?

- Takie opinie są niesłuszne i całkowicie niesprawiedliwe. Oczywiście, czasami każdej parze zdarzają się wpadki, czasami zdarzają się nawet i bardzo duże wpadki. Są też sytuacje kiedy dojdzie do takiej tragedii jaka miała miejsce podczas finału Pucharu Polski mężczyzn. Skoro już jesteśmy przy tym meczu, to mogę powiedzieć, że gra zawodników, zachowanie oficjeli, trenerów, działaczy oraz kibiców obu zespołów było na najwyższym poziomie, europejskim Final Four. Także organizacja ze strony Związku Piłki Ręcznej była na wysokim poziomie, jedynie sędziowanie było katastrofą. Mam tego świadomość i dlatego mówię o tym głośno. W rozmowach przeprosiłem już zainteresowanych. Jako sędziowie wyciągamy z tego meczu wnioski i konsekwencje. Nie ma można jednak z powodu tego spotkania, czy nawet innych meczów gdzie były poważne błędy, wysnuwać niesprawiedliwych wniosków o "panach w czerni" czy mafii sędziowskiej.
[ad=rectangle]
Tamten mecz finałowy obił się szerokim echem nie tylko w polskich mediach. Czy zawieszenie pary Krawczyk - Wojtyczka to odosobniony przypadek w tym sezonie?

- Nie jest to odosobniony przypadek. To, że pewnych rzeczy nie rozgłaszamy nie oznacza, że ich nie było. Jesienią mieliśmy przypadki kiedy ja, jako szef Kolegium Sędziów w Polsce, nie byłem zadowolony z pracy niektórych par. Cały czas analizowaliśmy i analizujemy pracę arbitrów i pod koniec zeszłego roku były sytuacje, gdy pary nawet i z Superligi zostały zawieszone na okres miesiąca czy dwóch. Nie chciałbym w tej chwili mówić o nazwiskach, bo może nie jest to rzecz do nagłaśniania, natomiast takie sytuacje miały miejsce. Również było tak na poziomie niższych lig. Przykładowo jedna z par w listopadzie po sporej wpadce została "zdjęta" i do końca sezonu nie dostała już meczów w I lidze. Reagujemy na to co robią sędziowie.

Wielkimi krokami zbliżamy się do finiszu ligowych rozgrywek. Jak ocenia pan ten sezon jeśli chodzi o sędziowanie?

- Szczerze mówiąc, patrząc na ilość meczów, sezon zasadniczy mogę uznać za przyzwoity. W mediach nie było jakiegoś większego hałasu na temat pracy sędziów, trenerzy czy działacze też nie artykułowali w jednoznacznie drastyczny sposób swojego niezadowolenia. Koniec sezonu, rozgrywki play-offów, co roku przynoszą jednak większą wrażliwość w tym względzie. Z takiego czysto psychologicznego punktu widzenia jest to trudniejszy moment. W związku z tym zawsze apeluję do sędziów i liczę, że ich czujność i rzetelność pracy będzie jak najwyższa, a błędów będzie jak najmniej. Jeśli pomyłki już będą się zdarzały, a zdarzają się niestety, to mam nadzieję, że przynajmniej nie będą miały wpływu na bezpośredni wynik meczu, tak jak to miało miejsce w nieszczęsnym finale Pucharu Polski.

Wspomniał pan, że trenerzy czy działacze nie poruszają tematu sędziowania, ale czy nie jest tak ze względu na strach? Nieraz osobiście spotkałem się z negatywnymi, często nawet i bardzo drastycznymi ocenami pracy arbitrów ze strony trenerów i zawodników, ale większość z nich obawiała się, że jeśli powiedzą coś głośniej, to przy kolejnej okazji sędziowie "odwdzięczą się" niekorzystnymi gwizdkami. 

- Nie wyobrażam sobie, że ktoś może się na kimś odgrywać. Oczywiście, jako środowisko, może dość hermetyczne, staramy się nawzajem wspierać, jednak nie uważam tego za zarzut. Czasami wręcz zestawia się środowisko trenerów ze środowiskiem sędziów, mówiąc że arbitrzy są ze sobą, a trenerzy ze sobą rywalizują i wojują. Żeby jednak była jasność - ja zawsze będę wspierał, będę tłumaczył i będę bronił sędziów w przypadkach kiedy jest to zasadne. Trzeba jednak mówić o tym, że zawodnik ma prawo do błędu, zespół ma prawo do błędu, ale i sędziowie też będą popełniać błędy. Nie ma ludzi nieomylnych.

Powtarzam wielokrotnie sędziom, że nie mają podstaw ku temu, by dawać ludziom preteksty do bezpodstawnej krytyki. Wracając jeszcze do wcześniejszego pytania, niestety mam wrażenie, że ten poziom prezentowany przez arbitrów nie jest wystarczająco dobry, a ta końcówka sezonu tym bardziej to pokazuje. Przykro mi, że ma to miejsce przede wszystkim wśród arbitrów w Superlidze. Jeśli ktoś sędziuje kilka czy kilkanaście lat na najwyższym szczeblu, to muszę od niego wymagać pewnego poziomu przyzwoitości, poniżej którego nie powinien zejść.

Jeśli jednak mamy inną sytuację - przykładowo sędzia bardzo dobrze prowadzi zawody, ale w decydującym momencie popełnia kardynalny błąd, to nie pozwolę takiego człowieka opluć i zgilotynować. Takie sytuacje zdarzały się w piłce ręcznej i będą się w niej zdarzały, podobnie zresztą jak w innych dyscyplinach - czy to słynna ręka Diego Maradony, czy zagranie ręką, które pozwoliło Francuzom awansować na poprzednie mistrzostwa świata w piłce nożnej. Takie wielbłądy będą dalej się zdarzać i jedyne co pozostaje, to przeprosić w takiej sytuacji i posypać głowę popiołem.

Natomiast jeśli tych błędów będzie bardzo dużo, będą to błędy kardynalne, a co gorsza, jeśli będzie to ciąg błędów przeciwko jednemu zespołowi, dzięki czemu ktoś będzie mógł formułować zarzut o stronniczości, to na takie wydarzenia nie będzie aprobaty mojej ani Kolegium Sędziów. Nie jest prawdą to, co czasem wypisują kibice, że ZPRP czy my nic w tej kwestii nie robimy. My po prostu nie biegamy z tym do mediów, nie zabiegamy o to, by jakoś się wybielić. Po cichu wykonujemy swoją pracę.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas![nextpage]A co gdyby te informacje pojawiały się w mediach? Wówczas każdy kibic miałby czarno na białym czy dana para została zawieszona, odsunięta, czy nie wyciągnięto wobec niej żadnych konsekwencji.

- Ale to w żadnym wypadku nie jest tajemnicą poliszynela. Jeśli po danym meczu czy serii gier zgłosi się do mnie redaktor z telewizji, radia, prasy czy internetu, to nie widzę przeszkód by udzielać takich wiadomości i informować czy zostały przedsięwzięte jakieś kroki w stosunku do danych osób.

Jak obecnie wygląda proces oceniania arbitrów i kiedy Kolegium Sędziów decyduje się na ukaranie danej pary?

- Obecnie jest to opinia opisowa, nie tak jak dawniej gdy arbitrom przyznawano punkty. A dokładniej pracy danej pary przyglądamy się, kiedy dostajemy jakiś sygnał o nieprawidłowościach, czy to ze strony delegata, czy mediów, czy klubu. Wówczas staramy się przejrzeć materiał wideo i wyciągnąć z tego wnioski. Proszę mi jednak wierzyć, że tych meczów do obejrzenia mam bardzo dużo, a moja praca jako szefa sędziów nie jest pracą etatową, bowiem mam swoją pracę zawodową. Jeśli jest więc ciąg niekorzystnych zdarzeń, to wszystko zajmuje trochę czasu.
[ad=rectangle]
Do tego wszystkiego trzeba też podchodzić w rozsądny sposób. Szanuję opinię kibiców, jak i działaczy klubowych, ale każdy z nich ma prawo do pewnej nierzetelności. Po pierwsze, niekoniecznie musi się dobrze znać na przepisach, a po drugie zazwyczaj patrzy na swoich pupili czy pupilki przez różowe okulary, widząc wyłącznie decyzje przeciwko swojemu klubowi. Niekiedy więc te sygnały są bezpodstawne.

Jeśli jednak uznamy, że dana para sędziowska rzeczywiście popełniła sporą liczbę błędów, to wówczas telefonuję do nich i rozmawiam. Natura ludzka jest jednak złożona i skomplikowana, są bowiem ludzie którzy po słabym meczu mają poczucie samokrytycyzmu i wiedzą, że coś zawalili. Są jednak także ludzie, którzy są niestety bezkrytyczni i mają poczucie własnej doskonałości. Czasami dochodzą mnie słuchy, że sędziowie stresują się kiedy jestem na meczach, że przez to się mylą i że wymagam od nich zbyt dużo. Ja się z tym nie zgadzam.

Proszę mi wybaczyć, ale świadczy to o ogromnej wręcz amatorszczyźnie ze strony sędziów. Jeśli coraz częściej i głośniej mówimy o planowym utworzeniu ligi zawodowej i dorównywaniu najlepszym, to sędziowie również powinni mieć podobne aspiracje.

- W stu procentach zgadzam się z tym co pan mówi. Wkrótce w naszym sędziowskim gronie, a potem także i wśród władz Związku będziemy na ten temat dyskutować. Obecnie niestety nie mamy odpowiednich mechanizmów, by dobrze to nadzorować. Doba ma swoje dwadzieścia cztery godziny. Jeśli miałoby się to robić w sposób właściwy i rzetelny, to ktoś będący ekspertem w tej dziedzinie musiałby mieć możliwość przejrzenia wszystkich meczów danej kolejki i wyłapania błędów. Nie wiem czy mam prawo nazywać się ekspertem, nie mnie to oceniać. Niemniej jednak takie działanie miałoby na celu nie wytknięcie błędów, ale zwrócenie na nie uwagi poprzez rozmowę i omówienie ich, tak by podobnych sytuacji uniknąć w przyszłości. Wszystkie mecze Superligi i I ligi mężczyzn są przecież rejestrowane, więc każdy sędzia na dobrą sprawę również może oglądnąć swój występ.

Poruszyłem temat ligi zawodowej, więc kolejne pytanie będzie z tym związane - czy lekiem na problemy związane z sędziowaniem w polskiej lidze byłoby przejście sędziów na zawodowstwo?

- Pewnie zaskoczę niektórych, ale w piłce ręcznej póki co, i to nawet w niemieckiej Bundeslidze oraz w Skandynawii, nie ma sędziów zawodowych. Gdyby stworzyć taką możliwość, może i znaleźli by się ludzie, którzy chcieliby pracować na kontrakcie i w ten sposób wykonywać swoją pracę. Patrząc jednak na inne dyscypliny i sędziów zawodowych, choćby w piłce nożnej, mamy odpowiedź, że nie jest to panaceum na wszelkie zło. Oczywiście, są przykłady profesjonalizmu w ligach NBA czy NHL, a nawet i w Premier League, Serie A czy Bundeslidze. Wszędzie tam arbitrzy popełniają jednak błędy, z których śmieje się potem cały świat.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas![nextpage]Skoro zawodowstwo nie odmieniłoby położenia sędziowania, to może problem leży w odpowiednim przygotowaniu merytorycznym i mentalnym arbitrów? Jak często odbywają się w Polsce spotkania, na których arbitrzy mogą zaczerpnąć rad przełożonych?

- Na poziomie związkowym organizowana jest jedna trzydniowa kursokonferencja sędziowska, która akurat w zeszłym roku odbyła się w Olsztynie. Sędziowie piszą na niej testy teoretyczne, mają też testy sprawnościowe. To są takie podstawowe warunki, które muszą spełnić by móc prowadzić zawody na poszczególnych szczeblach rozgrywek. Ponadto podczas kursokonferencji prowadzone są wykłady i szkolenia. Później niestety jest tego różny efekt. Ktoś zda testy, zna przepisy, ale na parkiecie w praktyce będą działy się różne rzeczy...

Nie uważa pan, że w praktyce dzieje się tak m.in. dlatego że tych kursokonferencji jest za mało? Czy problemem byłoby organizować takie spotkania powiedzmy raz w miesiącu, by omówić najczęstsze błędy i sporne sytuacje z ostatnich tygodni?

- Uważam, że powinny być one organizowane częściej. Wyobrażam sobie to w taki sposób, że jeżeli będą ku temu możliwości, jedna osoba po obejrzeniu wszystkich meczów będzie przygotowywać materiał szkoleniowy. Następnie raz na miesiąc, może raz na kwartał organizowane będą spotkania z sędziami, podczas których będziemy dyskutować, tłumaczyć i omawiać najtrudniejsze sytuacje. To miałoby lepszy efekt i lepszy wymiar.
[ad=rectangle]
W weekend zaczynamy rywalizację o złoty medal mistrzostw Polski. To właśnie w przypadku rywalizacji zespołów z Kielc i Płocka poruszany jest też inny temat - sprowadzenia na te mecze sędziów z zagranicy. Kolegium Sędziów rozważało kiedyś taką opcję?

- Nie, nie myśleliśmy o tym. Wydaje mi się to niedorzeczne. Kiedy jeszcze byłem sędzią, to przez bodaj trzy ostatnie sezony sędziowaliśmy wszystkie mecze finałowe. Oczywiście, kibice mieli różne zdanie na temat naszej pracy i temat zatrudnienia sędziów z zagranicy był wśród nich poruszany już wówczas. Powiem tak - całe środowisko, nie tylko ja, ale też kibice i trenerzy widzieli zeszłoroczne mecze Final Four Ligi Mistrzów, gdzie sędziowała przecież europejska czołówka. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że sędziowanie podczas naszych finałów nie odbiegało poziomem od Final Four. Błędy w Kolonii były i to czasami dość poważne. Zresztą zwróćmy uwagę na to ile było negatywnych komentarzy po meczach polskich drużyn w pucharach - a to po meczu w Macedonii, gdzie sędziowała para z Izraela, a to też względem pary z Islandii.

Skoro jesteśmy już przy Lidze Mistrzów i europejskich pucharach - o ile polscy sędziowie od czasu do czasu prowadzą zawody w pucharach, to na wielkich imprezach międzynarodowych, mam tu na myśli głównie mistrzostwa świata i mistrzostwa Europy, nie było ich od lat. To chyba dobitnie pokazuje, gdzie aktualnie znajdujemy się jeśli chodzi o poziom sędziowania.

- Przykro mi to stwierdzić, ale od momentu kiedy para Baum - Góralczyk zakończyła karierę, od wtedy na żadnej imprezie seniorskiej nie było polskiej pary. Bardzo chciałbym, by nasi następcy doświadczali takiego zaszczytu i jeśli będę miał możliwość, to zrobię wszystko żeby tak było. To jednak proces długotrwały i skomplikowany. Z drugiej strony - to też sugestia dla młodych ludzi, którzy już teraz są sędziami międzynarodowymi, by włożyli jeszcze więcej energii w pracę nad sobą.

Tyle, że patrząc na przekrój arbitrów w Polsce, tych nowych i młodych par jest bardzo mało. To nie jest tak, że środowisko sędziowskie jest hermetyczne i zamknięte na nowe pary, zwłaszcza na najwyższym szczeblu?

- To prawda, dlatego czynimy starania i w nowym sezonie w Superlidze na pewno pojawią się nowe pary, które dostaną swoją szansę.

A czy dojdzie też do jakiś innych zmian? Przykładowo - czy ulegnie zmianie system przydzielania arbitrów do poszczególnych spotkań? Dotychczas zazwyczaj mecz w danym okręgu prowadzili arbitrzy z sąsiedniego województwa, co sprawiało możliwość, że w jednym sezonie sędziowali po kilka gier danego klubu. Nie wpływa to negatywnie na ich decyzje i ich obiektywizm?

- Na poziomie Superligi możemy nieznacznie odejść od tej zasady, ale im niższy szczebel, tym trudniej. Co do obiektywizmu, w mojej ocenie nie powinno to mieć znaczenia. Wielokrotnie jeździłem do Skandynawii i rozmawiałem z szefami tamtejszych federacji. Tam, jeśli powiedzmy mecz rozgrywany jest w Oslo, a jest tam miejscowa para o poziomie międzynarodowym, to wyznacza się ich i nikomu do głowy nie przyjdzie, by jeszcze przed meczem założyć, że będą nierzetelni i nieobiektywni.

Idąc tym tokiem rozumowania - dlaczego międzynarodowe pary Leszczyński - Piechota i Baranowski - Lemanowicz nie mogą prowadzić "świętej wojny"?

- Dla mnie osobiście może i powinny, ale nie odważę się podjąć takiego ryzyka. Jeśli dajmy na to włodarze kieleckiego zespołu zwrócą się do mnie, czy do Związku Piłki Ręcznej z taką propozycją, to ja ją rozważę i być może zaakceptuję. Póki co mamy jednak taką zasadę, że wyznaczamy sędziów z zewnątrz, niezależnych, by nie było jakichkolwiek wątpliwości i podtekstów.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas![nextpage]Skupiając się już na następnym sezonie - jakie pomysły i plany rozwoju sędziowania w Polsce ma Kolegium Sędziów? Mówił pan już o wprowadzeniu nowych arbitrów do Superligi, wiemy też, że nie będzie systemu nagradzania sędziów wyznaczaniem ich na mecze finałowe Pucharu Polski.

- Będziemy wprowadzać nowych ludzi. Wiem, że nie jest to proste. Rok temu, przed finałem Pucharu Polski wprowadziliśmy parę Bąk - Ciesielski. Jeszcze przed meczem nie wszyscy byli ukontentowani, bo nie wiedzieli kto to jest. Jeśli ma się takie nastawienie i nie znając ludzi przedwcześnie zakłada się, że nie będą oni dobrzy, to zawsze będziemy mieli kłopot. Moja dwuletnia praca jako szefa sędziów przekonuje mnie jednoznacznie, że takie próby i takie decyzje, nawet biorąc pod uwagę ryzyko, muszę podejmować. Nie mogę skazać się przecież na wąski krąg ludzi i nie mieć alternatyw.
[ad=rectangle]
Ponadto będziemy się starali zintensyfikować możliwości szkolenia. Jeśli nie będziemy organizować spotkań całymi grupami ponad dwustu osób, bo tyle było na ostatniej kursokonferencji, to w województwach albo okręgach będziemy organizować spotkania częściej w mniejszym gronie. Weźmiemy też pod lupę delegatów.

Przykładowo, obecnie oceny wystawiane przez delegatów nie są w stu procentach jednoznacznie rzetelne i obiektywne. W tym sezonie zdarzało się, że oglądając mecz w telewizji byłem zbulwersowany postawą sędziów z elity i moje odczucia co do ich pracy były negatywne. Kolejnego dnia na maila wpłynął mi arkusz z oceną delegata, który wspomnianej parze wystawił ocenę bardzo dobrą. Dla mnie to było słabe sędziowanie, dlatego też natychmiast reagowałem, dzwoniąc do arbitrów i z nimi rozmawiając. Mieli oglądnąć swój występ, przeanalizować, a następnie spotkać się ze mną na rozmowie. Takie spotkania wprowadziłem przed rokiem i co ciekawe, odbiło się to dość negatywnym echem w środowisku sędziów. Miano do mnie żal i pretensje, że zrobiłem to w ten sposób. Tak jednak musimy postępować. Kilkukrotnie w tym sezonie były przypadki, że prosiłem sędziów o przygotowanie się do rozmowy dyscyplinarnej. Niektóre z nich się odbyły, niektóre są zaplanowane.

Przekazałem już prezesowi Szczepańskiemu, który zawiaduje delegatami, swoją opinię w tej sprawie i pod koniec czerwca, kiedy to odbędzie się spotkanie wszystkich delegatów, na pewno przeprowadzimy kilka zdecydowanych i męskich rozmów z niektórymi panami, którzy nie wykonują swojej pracy właściwie. Powiedzmy sobie szczerze - jeśli sędzia popełnia błędy i zasługuje na złą ocenę, a delegat będąc przykładowo starszym kolegą nie chcąc się narażać czy wyrządzać komuś krzywdy wystawia ocenę pozytywną, to jest to nieporozumienie.

To nie jest tak, że jesteśmy środowiskiem gdzie nie ma napięcia, gdzie nie wyciągamy wniosków, gdzie nie pracujemy. Osobiście jestem zmęczony, ale żeby robić wszystko na jeszcze lepszym poziomie, potrzebne są zmiany, zwłaszcza w organizacji pracy. Myślimy o tym i będziemy dążyć do zmian. Kiedy byłem wybrany na stanowisko szefa sędziów mówiłem i powtórzę to teraz - zawsze będę bronił sędziów przed nieobiektywną krytyką, ale w sytuacjach kiedy sędziowie popełniają błędy, trzeba mówić o tym głośno, trzeba się do tego przyznać, trzeba wyciągnąć wnioski, a w skrajnych przypadkach i pociągnąć do poniesienia konsekwencji. Dopóki będę szefem sędziów i będę firmował to swoim nazwiskiem, tak właśnie będzie. Za dwa lata odbędzie się zjazd, na którym sędziowie wybiorą swojego przedstawiciela. Wówczas moja praca może zostać oceniona przez środowisko negatywnie, ale absolutnie się tego nie obawiam.

Rozumiem, że w takim razie deklaruje się pan podjęcia misji wyprowadzenia naszego sędziowania na wyższy poziom. Tak jak kluby wykonały już krok naprzód, pora teraz na sędziów.

- Nie po to zgodziłem się być szefem sędziów, by być figurantem. Chcę dążyć do tego by było jak najlepiej. Nie jest to zadanie proste i łatwe. Mam świadomość pewnego kryzysu i dołku w jakim się znaleźliśmy. Mam jednak nadzieję, że będziemy czynili regularne postępy, tak, by za jakiś czas, a najlepiej niedługi, sędziowie sprawiali zawodnikom i kibicom wyłącznie przyjemność.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: