Definitywnie kończę karierę sportową - rozmowa z Pawłem Białym, prezesem Gaz-System Pogoni Szczecin

24 maja będzie ostatnim dniem Pawła Białego na parkietach Superligi jako zawodnika. Jakie plany na przyszłość ma jeszcze grający prezes Gazowników? Co czeka Gaz-System Pogoń?

Krzysztof Kempski: Zatrzymajmy się chwilę na zakończonym już meczu z MMTS-em. W sobotę drużyna Gaz-System Pogoni Szczecin pokazała, że stratę sześciu bramek można naprawdę szybko odrobić.

Paweł Biały: Rozpatrywaliśmy to dwojako. Albo rzeczywiście mieliśmy jakiś problem, bo gdzieś tam siły nas opuściły, albo był to zawód po meczu z Azotami i tej przegranej walce o pierwszą czwórkę. Daliśmy chłopakom trochę odpocząć. Przed meczem powiedzieliśmy sobie, że cały rok pracowaliśmy i że szkoda byłoby to zmarnować. Chcieliśmy pokazać, że mamy charakter. Tym bardziej, że słyszeliśmy dziwne opinie trenera Kotwickiego. Uważam przede wszystkim, że trzeba się szanować, a sytuacje, które miały miejsce podczas meczu były trochę niepotrzebne. Cieszymy się, że zrobiliśmy progres w stosunku do poprzedniego roku. Zespół ma charakter i tego dnia to udowodnił.
[ad=rectangle]
Przecierał pan oczy ze zdumienia z gry swojej drużyny, która pierwszą bramkę straciła dopiero w 9. minucie meczu, a do przerwy zaledwie 4?

- Byłem bardzo zadowolony. Rzeczywiście bardzo mocno przycisnęliśmy. Trzeba przyznać, że perfekcyjnie wyglądała nasza obrona w pierwszej połowie. Bardzo dobre zawody rozegrał Paweł Krupa. Zagraliśmy przede wszystkim trochę niżej i nie daliśmy za dużo miejsca rozgrywającym z Kwidzyna. Trzeba pochwalić Pawła Matkowskiego, ale też wszystkich. Widać było u nas chęć gry i wygrania.

Pogoni kontuzje ostatnio nie omijają. Tym razem przerwę ma Tomislav Stojković. Jednak godnie zastąpił go "Maska", który obronił kluczowe piłki w tym meczu. Kary dwóch minut mogły gospodarzom sprawić sporo problemów, a tak udało się wam tego uniknąć.

- Gratuluję Pawłowi, bo właśnie po to się gra, by takie chwile przeżywać. Z drugiej strony można powiedzieć, że zrobił to, co do niego należało. Miał szansę, którą wykorzystał. Ale wykorzystali to też Paweł Krupa, Łukasz Gierak czy Patryk Walczak. O tym rozmawialiśmy. Dajemy szanse również tym, którzy grają mniej. To powinno nobilitować do jeszcze większej pracy i bardziej konsekwentnej gry.

[b]

Przy wysokim wyniku do przerwy zawsze istnieje obawa rozluźnienia. Wśród szczecińskich zawodników do tego nie doszło, co było konsekwencją nieźle funkcjonującej obrony.[/b]

- Ten początek drugiej połowy był ciężki, ponieważ mieliśmy jednego zawodnika mniej. Bartek musiał pauzować, a to my musieliśmy się bronić. Było ryzyko, że jak dorzucą 1-2 bramki, to może się posypać. Przy takiej obronie najbardziej boimy się gry w osłabieniu, bo rzeczywiście łatwo można dać dwie minuty kary, raz sprawiedliwie, innym razem nie. To jest dość szybka obrona, dość brutalna. W drugiej połowie MMTS grał lepiej niż w pierwszej, ale to właśnie był też efekt naszych częstych upomnień.

Jednym z takich wykluczeń było to dla Michala Bruny. Zawodnik od razu otrzymał aż 4 minuty kary i było naprawdę gorąco na parkiecie. Tak surowa kara się należała?

- Ta druga "dwójka" była za dyskusję. Przeprosił jednak zespół. Wszyscy wiemy, że nie wolno czegoś takiego robić. Musimy nad tym popracować. Niemniej jednak uważam, że sędziowie na pewno nie skrzywdzili żadnej z drużyn. To są emocje i oni też to rozumieją. Przeważnie też grali i wiedzą jak to wygląda.

Pogoń dzięki wygranej z MMTS-em sezon zaliczy do udanych
Pogoń dzięki wygranej z MMTS-em sezon zaliczy do udanych

Podsumowując powoli ten sezon wylądowaliście na miejscu wyższym niż w zeszłym. Była szansa na jeszcze lepszy wynik, ale teraz pozostaje już patrzenie w przyszłość.

- My mamy troszkę inną sytuację, dość specyficzną w porównaniu do innych dyscyplin. Dwa pierwsze miejsca w lidze są niedostępne. Tak naprawdę możemy startować od trzeciej lokaty. Jeżeli te zespoły budżety mają kilka lub kilkanaście razy większe, to można mieć dużo chęci, wytrwałości, zawziętości, ale nie uda nam się szybko ich dogonić. Widać to było po siódemce z Zabrza. Oni bardzo chcieli, ale to jest jednak poziom niżej. Walczymy o miejsce piąte. Idąc tokiem myślenia pana Kotwickiego, to w tej akurat części troszkę się z nim zgadzam, ale nie próbuję sobie jakoś ułatwiać życia. Tak naprawdę walczymy z samą górą. Niemniej jednak, jeśli będziemy mieli większe środki i zaistnieje możliwość układania tego zespołu i jego dalszego wzmacniania, to będzie pięknie. Jeżeli nie, będziemy szukać innych rozwiązań. Ważna jest również praca z młodzieżą, nad którą też się skupiamy.

A propos młodzieży, to już dwóch graczy do was dołączyło. Będą kolejni?

- Nawet trzech i myślimy już o czwartym chłopaku. Na razie nie będę mówił o kogo chodzi, ale jest to bardzo fajny zawodnik.

Kim jest zatem ten trzeci?

- Dołączył do nas jeszcze Michał Gober. On jest o rok młodszy od tych dwóch, którzy już do nas doszli, czyli od Kowalskiego i Statkiewicza. Widzimy w nim potencjał, szczególnie w grze obronnej. Prawdopodobnie dołączy jeszcze jeden, może dwóch młodszych. Ale to tylko po to, by dołożyć trochę świeżej, młodzieńczej krwi. U nas paru zawodników odchodzi. Myślę więc, że ta świeżość będzie procentowała.

Może pan powiedzieć coś więcej o tych, którzy odchodzą?

- Najpierw wypadałoby być na 100 proc. pewnym. Prowadzimy jeszcze intensywne rozmowy ze sponsorami, więc tak naprawdę to trwa. Jeżeli już będziemy pewni, to na pewno to zdradzę.

Paweł Biały (w środku) częściej pomagał drużynie z ławki rezerwowych
Paweł Biały (w środku) częściej pomagał drużynie z ławki rezerwowych

Jednym z tych, którzy na pewno opuszczą Pogoń jest Paweł Biały. Swego czasu zapowiedział pan koniec kariery sportowej. Zdania już pan nie zmieni?

- Nie, nie zmienię zdania. Całkiem inaczej byłoby, gdybym miał grać i temu zespołowi pomagać. Jeżeli mam wychodzić na 10-15 minut, to czas ustąpić miejsca młodym i niech oni nabierają tej pewności i grają na siebie. Ja ten rok też już trochę inaczej traktowałem. Gdyby nie ta kontuzja, to pewnie skończyłbym karierę rok temu. Chciałem ostatni raz zagrać w ekstraklasie, pomóc i chyba taki plan wysiadł. Teraz do Wojtka trzeba dorzucić kogoś, kto go będzie delikatnie "drapał w plecy" i będzie miał przede wszystkim inną motywację niż ja.

Wielu szczecińskim kibicom z pewnością będzie brakować tych technicznych rzutów, którymi pan ich raczył, bo to był taki znak firmowy Pawła Białego.

- Tak, moja gra była bardziej techniczna. Nie miałem takich warunków fizycznych, szczególnie po ostatniej kontuzji, gdzie było już naprawdę bardzo ciężko. Proszę mi wierzyć, nie ma ludzi niezastąpionych. Widzimy, jak dobrze tę pozycję zabezpiecza u nas Wojtek. Młodzież natomiast bardzo szybko się uczy. Są duże talenty. Będziemy mogli ich podziwiać, a mnie będzie cieszyło to, że będę mógł na to patrzeć. Jestem jednak cały czas w zespole.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Jakie będzie pan miał plany? Skupienie się mocniej na organizacji klubu?

- Myślę, że to nawet nie o to chodzi. Być może pomogę teoretycznie tym młodszym kolegom. To nie jest też tak, że my teraz jakoś ruszymy administracyjnie. Mamy to w klubie fajnie poukładane. Ten klub dojrzał. Oczywiście zawsze można zrobić więcej, nie mówię, że nie. Ale nie jest tak, że pójdę z hali i będę teraz siedział w biurze. Po prostu troszkę inaczej będę na to wszystko patrzył. Jeżeli będę mógł pomóc, to pomogę, ale na pewno nie będę się wtrącał.

Źródło artykułu: