Azoty Puławy to moralna okręgówka - rozmowa z Bogdanem Kmiecikiem, prezesem Górnika Zabrze
- Do sukcesu można dojść na różne sposoby. Przed rokiem doszliśmy do niego ciężką pracą i prawdziwą grą na boisku - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Bogdan Kmiecik, prezes Górnika Zabrze.
Marcin Ziach: Sezon PGNiG Superligi Mężczyzn dobiegł końca. Jest pan zadowolony z wyniku Górnika Zabrze?
Bogdan Kmiecik: Przed sezonem wszyscy liczyliśmy na więcej. Udana faza zasadnicza sezonu, którą kończyliśmy na trzecim miejscu, także napawała nas optymistycznie. Niestety dwa przegrane mecze w play offach kosztowały nas utratę szans na medal. Teraz skupiamy się na budowie nowego zespołu, który będzie młodszy i bez takich nazwisk, ale na pewno nie będzie słabszy.
Jakieś refleksje na gorąco już się nasuwają?
- Na pewno nie był to nasz najlepszy sezon. W zeszłym roku z brawurą zdobyliśmy trzecie miejsce. Mieliśmy inne cele, ambicje i aspiracje, ale taki jest sport. Nie wszystko da się kupić, nie wszystko da się wymusić. Tak jest, jak jest.W którym momencie czara goryczy się przelała?
- To nie było tak, że w jednym meczu się wszystko stało. To jakiś proces, jakaś ewolucja. Wszystko się toczyło swoim rytmem, ja obserwowałem i wyciągałem wnioski. Widziałem w Puławach drugą połowę i wiedziałem, że coś się w ich głowach zaczyna dziać. To też powiedziałem zawodnikom po meczu. Nie kłóciliśmy się. Powiedziałem krótko, że coś się skończyło, by coś na nowo mogło się zacząć. Nie o to w tym wszystkim chodzi, by się ze sobą męczyć.
Można spodziewać się jakichś "głośnych" transferów?
- Naszym celem jest zmniejszyć budżet i osiągać podobne wyniki co dotychczas. Ja jestem właścicielem - a właściwie współwłaścicielem - tego klubu. Pracujemy mocno, by na koniec dnia być z efektów tej pracy zadowolonym. Na końcu ten kto wykłada pieniądze musi być zadowolony. Jakie to będą cele, przekonamy się jak je zdefiniujemy. Mogę być zadowolony z 4-5 miejsca, jeżeli cena do jakości się jakoś ma. Nie mogę pozwolić, że robimy piąte miejsce z takim budżetem jaki obecnie mamy.Przykręci pan kurek z pieniędzmi?
- Musimy zmienić ten klub. My nie jesteśmy utrzymywani przez spółki państwowe, jak kilka klubów w tej lidze. Żyjemy z pieniędzy prywatnych i każdą złotówkę musimy dwa razy obrócić przed jej wydaniem. Jeśli jest wynik, to wydajemy ją chętniej. Jeśli nie, to przewracamy ją nie dwa, a pięć razy i się dalej zastanawiamy czy warto ją wyłożyć na stół. Tak samo ja zastanawiam się, czy ma sens wydawać tyle pieniędzy, by być na piątym miejscu.
Zazwyczaj wszyscy winę zwalają na play offy...
- Naszym celem była obrona brązowego medalu. Nie udało nam się, ale nie będziemy szukać takich wytłumaczeń. Play offy mają to do siebie, że możesz grać dobrze cały sezon, a potem zawalisz dwa mecze i kończysz go z niczym. My graliśmy o piąte miejsce ze Stalą Mielec, która była osłabiona i było trochę łatwiej, ale doceniamy klasę rywala.
O ile chce pan odchudzić budżet klubu na nowy sezon?
- Szacuję, że to może być 30-40 procent, ale nie znaczy to, że musimy tym odchudzić nasz wynik. Mamy bowiem świadomość, że nie każdy z zawodników, który zarabiał niemało, się sprawdził. Złożyło się na to wiele czynników, bo nie oszczędzały nas kontuzje, a inne kluby też nam zawodników mamiły już od stycznia. Wszystko to złożyło się na wynik, który osiągnęliśmy, a który nie do końca nas zadowala.