Śląsk Wrocław postraszył Orlen Wisłę Płock. Waleczni wrocławianie bez punktów

Marcin Górczyński

Słowa uznania należą się szczypiornistom Śląska Wrocław. Zawodnicy Piotra Przybeckiego przez całą pierwszą połowę meczu z Orlen Wisłą Płock nadawali ton rywalizacji i dopiero w drugiej odsłonie faworyzowani płocczanie zdołali odskoczyć przeciwnikowi.

Przed meczem niewielu spodziewało się, że Śląsk Wrocław będzie w stanie toczyć wyrównaną rywalizację z płocczanami. O ile pierwsza siódemka wrocławian prezentuje się nieźle, to już zmiennicy zdecydowanie odstają od podstawowych graczy. W meczu z Orlen Wisłą Płock po raz kolejny okazało się, jak wiele znaczy długa ławka rezerwowych.

Można doszukiwać się pewnych analogii między niedawnym meczem Śląska z Vive Tauronem Kielce a rywalizacją z płocczanami. Ponownie Wojskowi rozpoczęli mecz z dużym animuszem i dali znać rywalom, że łatwo punktów nie oddadzą. Niemal już tradycyjnie ze świetnej strony pokazało się bałkańskie trio Janja Vojvodić - Igor Żabić - Djordje Golubović. Postawa liderów Śląska sprawiła, że po 15 minutach na tablicy wyników widniał sensacyjny rezultat 7:4!

Wrocławianie nie zamierzali zwalniać tempa i niemal do końca pierwszej połowy nadawali sens rywalizacji. Na bramki Ivana Nikcevicia i Marko Tarabochii odpowiadał niezawodny Żabić. Dopiero tuż przed przerwą Wisła wrzuciła piąty bieg i po skutecznie wyegzekwowanym rzucie karnym przez Valentina Ghioneę doprowadziła do remisu 14:14.

Niestety dla Śląska, podobnie jak w meczu z Vive sił starczyło tylko na jedną odsłonę. W drugich 30 minutach na parkiecie niepodzielnie panowali płocczanie. Trener Manolo Cadenas w przeciwieństwie do Piotra Przybeckiego miał komfort, jeżeli chodzi o ławkę rezerwowych. Grający żelazną siódemką Śląsk w mgnieniu oka stracił kilka bramek z rzędu i mógł już tylko pomarzyć o niespodziance.

Dmitrij Żytnikow był największym zagrożeniem dla Śląska
Dodatkowo wrocławianie od około 40 minuty musieli sobie radzić bez Bartosza Witkowskiego. Szef obrony Śląska po dość kontrowersyjnej decyzji sędziów otrzymał trzecie wykluczenie i w konsekwencji czerwoną kartkę. Na boisku rozgorzała dyskusja o karze dla Witkowskiego, jednak na niewiele się to zdało - do końca meczu obrotowy Śląska nie mógł pojawić się na parkiecie.

Wisła, prowadzona do pewnego triumfu przez Dmitrija Żytnikowa, kontrolowała spotkanie i z każdą minutą jej przewaga rosła. Trenerowi Przybeckiemu nie pozostało nic innego jak wprowadzenie do gry młodzieży, która pokazała się z bardzo dobrej strony. Paweł Dudkowski dwa razy umieścił piłkę w siatce, a Adrian Prus parokrotnie kapitalnie spisał się w bramce. Ostatecznie płocczanie wygrali 35:26, choć Śląskowi należą się brawa za ambitną postawę w pierwszej części. Po stronie płockiej zwraca uwagę debiut Jose Guilherme de Toledo, który jednak furory nie zrobił i zakończył mecz bez zdobyczy bramkowej.

Śląsk Wrocław - Orlen Wisła Płock 26:35 (14:14)

Śląsk: Szczecina, Prus - Golubović 4, Żabić 7, Adamuszek 4, Łucak 1, Witkowski, Andreou, Palica, Wróblewski 2, Burzyński, Vojvodić 4, Prus, Kuczyński, Dudkowski 2/1, Krupa 2.
Karne: 1/1.
Kary: 10 minut.

Wisła: Wichary, Corrales - Kwiatkowski, Daszek 3, Racotea 2, Wiśniewski 2, Ghionea 3/1, Rocha 3, Piechowski 3, Montoro 2, Tarabochia 5, Konitz, De Toledo, Nikcević 5, Żytnikow 7.
Karne: 1/2.
Kary: 6 minut.

Kary: Śląsk - 10 minut (Witkowski - 6 min, Żabić - 2 min, Golubović - 2 min) oraz Wisła - 6 minut (Kwiatkowski - 2 min, Piechowski - 2 minuty, De Toledo - 2 minuty).

Sędziowie: Artur Jędrycha - Marcin Pytlik.

< Przejdź na wp.pl