Kim Rasmussen: Nie powinniśmy dotrzeć tak daleko, na sam szczyt

PAP
PAP

Polskie piłkarki ręczne zajęły czwarte miejsce na mistrzostwach świata. - Kiedy jesteś tak blisko medalu, chcesz go po prostu chwycić i zabrać dla siebie. Stąd nasz smutek. Ten wynik to jednak wspaniały sukces - mówi selekcjoner, Kim Rasmussen.

WP SportoweFakty: Czwarte miejsce jest ogromnym sukcesem. To do was już dotarło, czy ciągle czujecie żal i smak zmarnowanej szansy?

Kim Rasmussen: Oczywiście, że dotarło. Po raz kolejny udało się nam osiągnąć wspaniały wynik. To wielka niespodzianka i ogromna radość dla polskiej piłki ręcznej. Nie powinniśmy dotrzeć tak daleko, na sam szczyt świata. Kiedy jednak jesteś tak blisko medalu, chcesz go po prostu chwycić i zabrać dla siebie. Stąd nasz ogromny smutek. Mierzyliśmy się jednak ze świetnymi zespołami i musieliśmy grać na naszym najlepszym poziomie, aby mieć w ogóle szanse. Okazało się, że w półfinale oraz w meczu o trzecie miejsce to nie wystarczyło.

Mieliście podczas tego turnieju dwa znakomite mecze i siedem znacznie słabszych. Skąd wzięła się ta różnica w poziomie waszej gry?

- Przed samym turniejem mieliśmy ogromne oczekiwania, bo cały rok był dla nas znakomity. Pokonaliśmy Czarnogórę, pokonaliśmy Niemcy, wszystko układało się perfekcyjnie. Później przyszedł jednak mecz z Kubą. Byliśmy przekonani, że zagramy niesamowitą piłką ręczną, odniesiemy wysokie zwycięstwo i dobrze rozpoczniemy turniej. Nie udało się. Pojawiła się nerwowość. Następnie zagraliśmy naprawdę udane spotkanie ze Szwecją, by po nim powrócić do tych meczów, w których nic nie działało. W obronie dziewczyny stały za daleko, nie mogliśmy znaleźć odpowiedniego balansu, oddawaliśmy też dużo niecelnych rzutów.

Wszystko zmieniło się w 1/8 finału.

- Po porażce z Holandią odbyliśmy ważną rozmowę. Poprawiliśmy pewne rzeczy. Przeanalizowaliśmy to, co było złe. Zobaczyliśmy, w którym kierunku musimy zmierzać. I zagraliśmy dwa świetne mecze. Dotarliśmy do półfinału. Holandia była dla nas po prostu za mocna. Rumunia, z którą graliśmy o brąz, okazała się jedynym zespołem zdolnym powalczyć z Norwegią. A Cristina Neagu pokazała, dlaczego jest najlepszą zawodniczką na świecie. Była nie do zatrzymania.

Można więc powiedzieć, że ta różnica w grze pomiędzy fazą grupową a spotkaniami z Węgrami oraz Rosją była w głowie?

- Nie wystartowaliśmy, jak chcieliśmy. Po fazie grupowej postawiliśmy grubą kreskę i spojrzeliśmy do przodu. Mieliśmy pomysł na pokonanie Chin, Angoli czy Kuby. Nie zrobiliśmy tego jednak tak, jak planowaliśmy. Wiedzieliśmy jednak, że ten szósty mecz jest kluczowy. Można nawet powiedzieć, że pięć pierwszych to były treningowe gierki przygotowujące nas do najważniejszego spotkania.

To musi być dziwne uczucie, kiedy już przed turniejem wiesz, że tak naprawdę liczy się tylko ten jeden mecz.

- Tak, oczywiście. Kiedy już zauważyliśmy, że pierwsze miejsce w grupie jest poza naszym zasięgiem, nie miało większego znaczenia, z kim zagramy. Czarnogóra, Dania oraz Węgry to trzy naprawdę mocne zespoły. Chodziło tylko o to, żeby znaleźć odpowiedni balans w defensywie, która nie działała zbyt dobrze. Zrobiliśmy to.

W marcu czeka was walka o wyjazd na igrzyska olimpijskie. Powalczycie o to z Rosją, Szwecją i Meksykiem.

- To będzie prawdziwa bitwa. Świetnie, że zagramy w tym turnieju. Mamy niezłą historię meczów z Rosjankami. Bez wątpienia stać nas też na powalczenie ze Szwecją. Jesteśmy zadowoleni. Po porażce z Rumunią nie mogliśmy już nie trafić do turnieju z dwoma europejskimi zespołami. Dobrze się stało, że w tym wypadku przypadły nam akurat Rosjanki oraz Szwedki, nie Dania i Czarnogóra.

To będzie najważniejszy turniej w pana karierze?

- Nie. Oczywiście, on jest ważny. Ja chcę jednak wygrywać mecze. Nie interesuje mnie to, czy gramy eliminacje do mistrzostw Europy, czy walczymy o wyjazd na igrzyska olimpijskie. Chcę po prostu zwyciężać każde kolejne spotkanie. Jeśli będziemy dalej grać z takim podejściem, to mam nadzieję, że zwyciężymy w wystarczającej liczbie meczów, by pojechać do Rio. To byłoby fantastyczne.

Celem walka o igrzyska! Za trzy miesiące Biało-Czerwone powalczą o Rio

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: