PAP/EPA / RONALD WITTEK

Montpellier - Vive Tauron. Pierwsza bitwa przegrana

Aneta Szypnicka-Staniec

W pierwszym meczu decydującym o awansie do ćwierćfinału Ligi Mistrzów szczypiorniści Vive Tauronu Kielce przegrali z Montpellier HB 28:33.

Kielczanie od pierwszych minut byli mocno nakręceni. Początkowo odbijało się to na nich pozytywnie - szybko zdobyli dwie bramki z rzędu i dali sygnał rywalom, że są niezwykle mocni. Wystarczyła jednak chwila, by wszystko odwróciło się na ich niekorzyść. 

Już po pięciu minutach meczu dwie dwuminutowe kary miał na swoim koncie kapitan Vive Tauronu - Michał Jurecki, a Jure Dolenec bez żadnych problemów wykorzystał rzuty karne podyktowane przez sędziów po faulach polskiego rozgrywającego. Gospodarze błyskawicznie doprowadzili do remisu i natychmiast narzucili swoje tempo gry. Kielczanie zaczęli się natomiast mylić. Popełniali błąd za błędem, strata goniła stratę - już w trzynastej minucie licznik pomyłek wskazywał cyfrę sześć. 

Tałant Dujszebajew nie czekał długo i przy stanie 10:7 dla gospodarzy poprosił o czas. Przerwa i wskazówki trenera wyraźnie uspokoiły drużynę. Mistrzowie Polski przede wszystkim zaczęli dłużej rozgrywać akcje, grali bardzo zespołowo i z opanowaniem wzięli się za odrabianie strat. Ich konsekwencja się opłaciła. W 22. minucie żółto-biało-niebiescy doprowadzili do remisu i duża w tym zasługa Filipa Ivicia, który znakomicie spisywał się w bramce mistrzów Polski.

Jednak nie wyczyny Chorwata, a piękna bramka z kontrataku w wykonaniu Deana Bombaca zrobiły chyba największe wrażenie w pierwszej połowie spotkania. Trafienie Słoweńca zza pleców było nie tylko efektowne, ale też bardzo ważne - wyprowadziło gości na prowadzenie 16:13. 

ZOBACZ WIDEO Szczere słowa Adama Bieleckiego o dramatycznej śmierci kolegów na Broad Peak 

Już na początku drugiej połowy szczypiorniści z Montpellier bardzo szybko zmniejszyli przewagę rywali do jednego trafienia. Żółto-biało-niebieskim nieco trudności sprawiało sforsowanie wysoko wysuniętej obrony gospodarzy, ale nie potrzebowali zbyt dużo czasu, by sobie z tym poradzić.  

Na szczęście dla mistrzów Polski - na kłopoty doskonałą receptą było między innymi wykorzystywanie Julena Aguinagalde. Hiszpan sprytnie zachowywał się na kole i wypracowywał rzuty karne. Francuzi nie mieli też pomysłu na zatrzymanie piekielnie mocnych bomb z drugiej linii w wykonaniu Krzysztofa Lijewskiego czy Piotra Chrapkowskiego, a swoje ogromne doświadczenie pokazywał też Uros Zorman.

Spotkanie przypominało jednak sinusoidę - po dobrym fragmencie kielczanie wyszli na czterobramkowe prowadzenie, wystarczyła jednak chwila, pięć minut słabszej gry, by Montpellier doprowadziło do remisu. Pojedynek znów zrobił się niezwykle zacięty. Prawdziwy koncert w szeregach gospodarzy zaczął rozgrywać Diego Simonet i znów to mistrzowie Polski musieli odrabiać starty, bo na osiem minut przed końcem spotkania przegrywali trzema bramkami. 

Na domiar złego żółto-biało-niebieskim oddawanie skutecznych rzutów szło bardzo opornie. Końcówka należała już do Montpellier. Przewaga gospodarzy rosła błyskawicznie, a kielczanie byli kompletnie zagubieni. W ostatnich minutach nie wychodziło im dosłownie nic - ostatecznie przegrali 33:28. 

Montpellier HB - Vive Tauron Kielce 33:28 (14:16)

Montpellier: Gerard, Portner - Simonet 8, Truchanovicius 3, Toumi, Grebille 4, Dolenec 8, Guigou, Bos, Zvizej, Bonnefond, Faustin, Fabregas 6, Porte 1, Bingo 3
Karne: 4/4
Kary: 6 min. (Guigou, Porte, Dolenec - po 2 min.)

Vive Tauron: Ivić, Szmal - Jurecki 1, Walczak, Reichmann 4, Chrapkowski 1, Kus, Aguinagalde 5, Bielecki 6, Jachlewski 1, Strlek 2, Lijewski 4, Paczkowski, Zorman 1, Bombac 2, Djukić 1
Karne:  4/5
Kary: 6 min. (Jurecki - 4 min., Kus - 2 min.)

< Przejdź na wp.pl