WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Arkadiusz Moryto, skrzydłowy Łomży Industrii Kielce

Fantastyczny mecz Łomży Vive. Kielczanie zdetronizowali SG Flensburg-Handewitt

Aneta Szypnicka-Staniec

Gracze Łomży Vive nie pozostawili rywalom złudzeń. Kielczanie w 5. kolejce Ligi Mistrzów rozbili SG Flensburg-Handewitt 37:29 - podopieczni Tałanta Dujszebajewa dominowali przez całe spotkanie.

Szczypiorniści kieleckiego zespołu już w pierwszych sekundach przypuścili prawdziwy szturm na graczy SG Flensburga-Handewitt. Mistrzowie Polski zaczęli doskonale i to błyskawicznie przełożyło się na wynik - nie minęła trzecia minuta pojedynku, a gospodarze prowadzili już 3:0. 

Kielczanie zagrali koncertowo w ataku - dość powiedzieć, że w całej pierwszej połowie w ofensywie popełnili zaledwie dwa błędy. Żółto-biało-niebiescy grali wzorcowo i funkcjonowali jak dobrze naoliwiona maszyna. Prym wśród mistrzów Polski wiódł przede wszystkim Szymon Sićko - rozgrywający rozszalał się na połowie rywali i zaprezentował ogromny wachlarz fantastycznych możliwości.

Flensburczycy po kolejnych akcjach reprezentanta Polski mogli tylko kręcić głową - w obronie powstrzymać go nie potrafili. Tylko przed przerwą 24-latek rzucił siedem bramek - w tym jedną nawet z koła. 

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: spariodowała grę w tenisa. Padniesz ze śmiechu! 
Zresztą koledzy od Sićki nie odstawali - aż sześciu zawodników Łomży Vive po trzydziestu minutach gry miało skuteczność na poziomie stu procent. Wybitni bramkarze - najpierw Benjamin Burić, a później Kevin Moeller w tym spotkaniu całkowicie nie istnieli. 

Niemcy próbowali zmniejszać straty, ale kielczanie z dużą determinacją bronili wcześniej wypracowanej przewagi. Mistrzowie Polski zresztą nie osiedli na laurach - w 34. minucie Dylan Nahi wyprowadził swoją ekipę na ośmiobramkowe prowadzenie. O ile Wikingowie w pierwszej połowie starcia także bardzo dobrze prezentowali się w ofensywie, tak w drugiej części pojedynku i w tym elemencie zostali mocno przygaszeni. Kilka niezwykle ważnych interwencji zaliczył Mateusz Kornecki i Niemcy znaleźli się w sporych tarapatach. 

Flensburczycy nie zamierzali się jednak poddać bez walki - chociaż na kwadrans przed końcem meczu mogli przegrywać dziesięcioma trafieniami, to w kilka zmniejszyli stratę do pięciu goli. Pomocną rękę wyciągnęli do nich zresztą gospodarze, którzy w końcówce podjęli kilka kiepskich w skutkach decyzji. 

Tałant Dujszebajew błyskawicznie jednak zareagował i poprosił o czas. Chwila rozmowy z trenerem wystarczyła, by żółto-biało-niebiescy wrócili do odpowiednie tory. Ostatecznie mistrzowie Polski zwyciężyli 37:29. Kielczanie mecz zakończyli z doskonałą skutecznością w ataku - bezbłędnie zakończyli aż 84 proc. swoich rzutów.

Łomża Vive Kielce - SG Flensburg-Handewitt 37:29 (21:16)

Łomża Vive Kielce: Wolff, Kornecki 1 - Vujović 3, Sanchez-Migallon, Sićko 9, A. Dujshebaev 4, Tournat 1, Yusuf 1, Karacić 3, Moryto 4, Thrastarson 2, Surgiel, Gębala, Karalek 2, Gudjonsson 1, Nahi 6

SG Flensburg-Handewitt: Burić, Moller - Golla 1, Hald Jensen 3, Svan, von Oettingen, Wanne 5, Meyer-Siebert, Steinhauser 1, Mensah Larsen 2, Gottfridsson 5, Jakobsen 3, Mensing 9, Lindskog

< Przejdź na wp.pl