Małysz po 10. etapie: Mogło być lepiej

Andrzej Prochota

- Ten etap był ciężki, ale bardzo udany. Czas byłby lepszy, ale przed nami jechała ciężarówka. Wlekliśmy się za nią przez 20 kilometrów, nie mogłem jej wyprzedzić - powiedział Adam Małysz.

Kierowca RMF Caroline Team zajął w środę 33. miejsce, co dało mu awans na 31. lokatę w klasyfikacji generalnej.

Adam Małysz i Rafał Marton na trasie 10. etapu rajdu Dakar musieli zmagać się nie tylko z wydmami, pyłem fesz-fesz, ale także ciężarówką, która zablokowała polską załogę. - Chcieliśmy ją wyminąć, ale nie dało się. nasze auto ugrzęzło w zrobionych przez nią koleinach. Wydostanie się stamtąd zajęło nam sporo czasu. Później staraliśmy się nadrabiać te minuty. Na wydmach nie daliśmy rady wspiąć się na jeden z podjazdów. Musieliśmy zawrócić i znów się zakopaliśmy. Następnie już wszystko poszło nam sprawnie i chyba stąd ten nawet niezły wynik. My jechaliśmy spokojnie i równo, mijając po drodze wiele zakopanych samochodów. Widzieliśmy nawet Krzysztofa Hołowczyca - powiedział Adam Małysz.

- Chcieliśmy mu pomóc, ale stwierdził, że i tak go nie damy rady pociągnąć - dodał.

Zadowolony z jazdy był także Rafał Marton. - Nasz wynik to niespodzianka, ale przede wszystkim zaskoczyliśmy samych siebie. Ten etap nie układał się po naszej myśli. Już na początku odcinka wpadliśmy do dziury. Musieliśmy wysiąść, by podnieść auto i dopiero wtedy wyjechać. Straciliśmy też trochę czasu na wydmach. Potem jechaliśmy już sprawnie, utrzymując niezłe tempo - analizował 10. etap.

Teraz zawodnicy przeniosą się do Peru. To oznacza zmianę czasu. W nocy ze środy na czwartek zegarki uczestników zostały cofnięte o dwie godziny. - Fajnie, ten czas się przyda. Ogólnie nie jestem zmęczony. Strasznie cieszę się, że ciągle jedziemy, a samochód jest cały. Natomiast po dotarciu do obozu odczuwam trudy poszczególnych etapów - zakończył Małysz.

Źródło: rmf24.pl

< Przejdź na wp.pl