WP SportoweFakty / Michał Mieczkowski / Na zdjęciu: Aleksander Śliwka

Aleksander Śliwka o polskim finale Ligi Mistrzów. "Gramy w najmocniejszej lidze Europy"

Grzegorz Wojnarowski

- Fakt, że zagrają ze sobą dwa polskie kluby, wywołuje u nas uśmiech na twarzy. Wiemy, że gramy w najmocniejszej w tej chwili lidze w Europie i jesteśmy z tego bardzo dumni - mówi kapitan Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle Aleksander Śliwka.

Niespełna dziesięć dni temu Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle i Jastrzębski Węgiel zakończyły walkę o złoty medal PlusLigi w sezonie 2022/2023. Jastrzębianie wygrali 3-0.

20 maja w sobotę (godz. 20.30) dwa najlepsze polskie zespoły stoczą jeszcze jedną siatkarską bitwę. Stawką ich starcia we włoskim Turynie będzie triumf w Lidze Mistrzów. Dwie ostatnie jej edycje wygrywali kędzierzynianie, przed dwoma laty MVP finałowego spotkania wybrano obecnego kapitana ZAKSY Aleksandra Śliwkę. W rozmowie z WP SportoweFakty Śliwka wraca do niedawnych meczów o mistrzostwo PlusLigi i mówi o tym, czym jest dla niego finał LM z udziałem dwóch polskich drużyn. 

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Wyrzuciłeś już z głowy finały PlusLigi?

Aleksander Śliwka, kapitan Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle: Dalej o nich pamiętamy, ale staramy się przekuć tę pamięć w coś pozytywnego. Zarówno my, jak i sztab szkoleniowy mieliśmy swoje przemyślenia i obserwacje dotyczące finałów, mówiliśmy o rzeczach, które możemy poprawić. Podniesienie poziomu naszej gry będzie kluczowe dla podjęcia walki z Jastrzębskim Węglem w finale Ligi Mistrzów. Właśnie temu zadaniu poświęcaliśmy się przez ostatnie dni.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pamiętacie ją? 40-latka błyszczała w Madrycie
 

W ostatnim meczu finałowym przegraliście w trzech krótkich setach do 15, 16 i 13. Co czuł wasz zespół po porażce w takich rozmiarach?

Smutek i rozgoryczenie. Każdy z nas jest bardzo ambitny, każdy z nas chciał wygrać finały, a we wszystkich trzech spotkaniach lepszy był nasz przeciwnik. I były to jego w pełni zasłużone zwycięstwa, szczególnie to w meczu numer trzy, o którym wspomniałeś. Nie mam problemu, żeby przyznać, że Jastrzębski Węgiel był drużyną lepszą i pokonał nas w sposób zdecydowany. W pierwszych dniach po finałach trudno nam było się z tym pogodzić, ale mamy to szczęście, że przed nami okazja do rewanżu w finale Ligi Mistrzów.

W ćwierćfinałach i półfinałach zagraliście w sumie o 11 setów więcej od Jastrzębskiego Węgla. Myślisz, że to mogło mieć znaczenie?

Zarówno dla nas, jak i dla Jastrzębskiego, sezon był i jest bardzo długi i intensywny. O tej intensywności, o przeciążeniu naszych organizmów, wiele już powiedziano i napisano. W tym momencie nie chcę robić z tego wymówki. Mamy przed sobą mecz, do którego przygotowywaliśmy się przez ostatnie dziesięć dni i jak bardzo byśmy nie byli zmęczeni, chęć zwycięstwa i adrenalina będzie tak duża, że zapomnimy o tym zmęczeniu.

Jednak w ciągu tych dziesięciu dni pewnie sporo czasu poświęcaliście na regenerację?

Tak. W porównaniu do podobnego okresu przed finałami Pucharu Polski, teraz było trochę mniej treningów. Celem było odzyskanie świeżości, dlatego mniej pracowaliśmy na siłowni, a skupialiśmy się bardziej na szlifowaniu taktyki i techniki.

Mówiłeś o okazji do zrewanżowania się Jastrzębskiemu. Czy to, co czujesz przed finałem Ligi Mistrzów, nazwałbyś żądzą rewanżu?

Nie. Bardziej chęcią zwycięstwa, a przede wszystkim zagrania lepiej niż w walce o złoty medal PlusLigi. Finał Ligi Mistrzów to święto siatkówki, każdy z nas czuje wielką radość i ekscytację. Cieszymy się, że trzeci sezon z rzędu bierzemy udział w tak wspaniałym wydarzeniu.

Dla was to trzeci finał z rzędu, dla Jastrzębskiego Węgla pierwszy. To daje wam jakąś przewagę?

Mamy doświadczenie z dwóch poprzednich finałów, ale to w Turynie będzie zupełnie nową historią i choć doświadczenia poprzednich lat mogą być dla nas pomocne, będzie się w nim liczyło przede wszystkim to, jak dobrze zagramy w siatkówkę w sobotni wieczór.

Jak dobrze pamiętasz finał sprzed dwóch lat z Trentino, w którym zostałeś wybrany MVP?

Oba wygrane finały pozostaną w mojej pamięci do końca życia. Możliwość podniesienia Pucharu Europy była dla mnie spełnieniem marzenia z dzieciństwa i już zawsze będzie dla mnie wyjątkowym wspomnieniem.

Będziesz przywoływał w myślach te spotkania i powtarzał, że chcesz znów zagrać tak, jak wtedy?

Każdy w naszym zespole będzie chciał zagrać jak najlepszy mecz, ale celem nadrzędnym będzie dla nas zwycięstwo drużyny i wszyscy tak podejdziemy do finału. Każdy z nas ma też jakieś swoje sposoby na mentalne przygotowanie się do takich spotkań. Wizualizacja, wyobrażanie sobie tego, co może się wydarzyć na boisku, też będzie dla nas elementem takiego przygotowania.

Co jako kapitan ZAKSY uważasz za swoją odpowiedzialność przed tym wielkim meczem?

Mocną pracę na treningach i utrzymywanie dobrej atmosfery w zespole. To zadanie nie tylko moje, ale każdego z nas. Myślę, że wykonujemy naprawdę bardzo dobrą robotę, jeśli chodzi o utrzymywanie zdrowych relacji, motywowanie siebie nawzajem do podnoszenia swoich umiejętności i "nakręcanie się", by starać się z całych sił na każdym treningu. W tym wymagającym sezonie mieliśmy lepsze i gorsze momenty, ale jako drużyna zawsze zdawaliśmy egzamin, z czego jestem bardzo dumny. Jestem wdzięczny, że mogę być częścią tak zgranej ekipy z wielkim charakterem. Mam nadzieję, że w sobotę pokażemy pełnię swoich możliwości.

Dla ciebie to trzeci w karierze mecz o triumf w Lidze Mistrzów, ale pierwszy, w którym przeciwnikiem Grupy Azoty ZAKSY będzie inny polski zespół. Z tego powodu będzie to dla ciebie szczególne spotkanie?

Fakt, że zagrają ze sobą dwa polskie kluby, wywołuje u nas uśmiech na twarzy. Polski zespół trzeci rok z rzędu wygra całe rozgrywki, w co jeszcze kilka lat temu pewnie trudno byłoby uwierzyć. Wiemy, że gramy w najmocniejszej w tej chwili lidze w Europie i jesteśmy z tego bardzo dumni. Niech nasze finałowe starcie będzie świętem siatkówki i niech stoi na jak najwyższym poziomie.

Po finale będzie tak jak po finale PlusLigi? Niezależnie od przebiegu meczu i wyniku będą przyjacielskie gesty wobec przeciwników z boiska?

Jest między naszymi drużynami wielki szacunek. Do tego znamy się bardzo dobrze, z Benem Toniuttim wygrywaliśmy Ligę Mistrzów dwa lata temu, z Tomkiem Fornalem czy Kubą Popiwczakiem gramy razem w reprezentacji, z Jankiem Hadravą znam się z czasów występów w Olsztynie, z Dawidem Dryją w Rzeszowie, z Rafałem Szymurą w ZAKSIE. Na boisku jesteśmy rywalami, ale poza nim kolegami lub przyjaciółmi. Bardzo szanujemy swój wysiłek i chęć zwycięstwa. Po obu finalistach widać głód wygrywania mimo już osiągniętych dużych sukcesów.

Meczem w Turynie zakończycie sezon ligowy, a niedługo później wielu z was rozpocznie sezon reprezentacyjny. Na zgrupowaniu kadry Polski macie się stawić 5 czerwca. Chyba od dawna nie miałeś dwóch tygodni wolnego?

Bardzo się cieszę, że to wolne będzie. Będzie można podreperować trochę zdrowie i odpocząć mentalnie od ciągłej rywalizacji i związanej z tym presji. A potem przyjechać na zgrupowanie reprezentacji z dużymi pokładami pozytywnej energii.

Czytaj więcej:
Robert Szczerbaniuk: Z Raulem Lozano sprawa była prosta

< Przejdź na wp.pl