Janusz Bułkowski: Brakuje nam zgrania
Udanie zainaugurowali rozgrywki na zapleczu PlusLigi siatkarze z Bielska-Białej. - Jesteśmy bardziej zadowoleni z wyniku niż z naszej gry - mówił dla SportoweFakty.pl Janusz Bułkowski.
Przed rozgrywkami w zespole z Bielska-Białej dokonała się mała rewolucja. Do siódmej drużyny poprzedniego sezonu w przerwie letniej przyszło 8 nowych zawodników. Już w pierwszym ligowym pojedynku w Siedlcach, BBTS pokazał się z dobrej strony. Po emocjonującym meczu goście z Bielska-Białej zainkasowali dwa oczka.
- Jesteśmy bardziej zadowoleni z wyniku niż z naszej gry. Dużo popełniliśmy własnych niewymuszonych błędów w ataku i w obronie. Trochę męczyliśmy się, ale domyślałem się, że tak może być. Mieliśmy bardzo mało czasu na zgranie. Jarosław Maciończyk miał przez trzy tygodnie kontuzje i kiedy były turnieje, to brakowało nam podstawowego rozgrywającego - mówi dla SportoweFakty.pl Janusz Bułkowski, szkoleniowiec BBTS-u.
W związku z problemami zdrowotnymi Jarosława Maciończyka, włodarze z Bielska-Białej zdecydowali się zakontraktować Kamila Kwasowskiego, który za wszelką cenę starał się opuścić borykający się z problemami Energetyk Jaworzno. - Kamil dopiero przyszedł w ostatnich dniach z Jaworzna. Mieliśmy praktycznie tydzień czasu na zgranie z nim pewnych elementów. Na pewno czeka nas jeszcze dużo pracy, przede wszystkim w obronie. Mamy sporo dziur - tłumaczy szkoleniowiec. Mimo problemów ze zgraniem, ekipie BBTS udało się zwyciężyć na trudnym terenie w Siedlcach. - Myślę, że młodzież siedlecka za bardzo chciała wygrać i trochę się spaliła - dodaje.
W poprzednich rozgrywkach drużyna z Bielska-Białej zdecydowanie zawiodła. W nowym sezonie jednak ma być zupełnie inaczej. Drużyna pretendować ma do czołowych miejsc na zapleczu PlusLigi. - Cele dla nas są wysokie. Bielsko jest to nowy zespół, który przeszedł sporo zmian przed tym sezonem. Naszym celem jest pierwsza czwórka i zobaczymy co z tego może wyniknąć - przyznaje opiekun BBTS-u.
W ubiegłych rozgrywkach 45-letni szkoleniowiec z powodzeniem prowadził AZS Stal Nysę, która ostatecznie wygrała I ligę i zainkasowała 150 tysięcy złotych. Po kilku zmianach w składzie wielu ekspertów uważa, że ekipa z Nysy jest dużo słabsza niż w poprzednim sezonie. - Według mnie nie ma ludzi niezastąpionych. Przede wszystkim AZS Stal Nysa ma problem ze środkiem. Jarosław Stancelewski jest to już wiekowy zawodnik. Na dodatek pełni dwie funkcję - zawodnika i trenera co nie jest dobrym pomysłem. Jest to ciężka sprawa pogodzić granie z trenerką. Jest też Piotrek Łuka, który jest zaawansowany wiekowo i myślę, że pod względem kondycyjnym całego sezonu może nie wytrzymać. AZS Nysa ma praktycznie tylko 8 zawodników do grania co może być problemem - kończy Janusz Bułkowski.