Łukasz Wiśniewski: Sami na siebie jesteśmy wściekli
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle przegrała trzeci mecz z rzędu, a zawodnikom ciężko znaleźć przyczyny takiego stanu rzeczy. Podopieczni Sebastiana Świderskiego poprzedni sezon zakończyli na 4. miejscu.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle już przed sezonem miała problemy kadrowe po tym, jak okazało się, że z powodu choroby nowotworowej grać nie będzie mógł Grzegorz Bociek, a zespół opuścił także Marcin Możdżonek. Pozyskanie nowych zawodników w ostatniej chwili było trudnym zadaniem. Podopieczni Sebastiana Świderskiego na inaugurację sezonu pokonali AZS Częstochowa, by przegrać trzy kolejne spotkania.
Choć w ostatnim meczu faworytem była PGE Skra Bełchatów, postawa kędzierzynian pozostawiała wiele do życzenia. Co dzieje się z ZAKSĄ? - Dobre pytanie, ale odpowiedzi nie znam. Myślę, że nie tylko dzisiaj, ale był to kolejny mecz, bardzo słaby w naszym wykonaniu. Szkoda pierwszego seta, który bardzo przespaliśmy, pozwoliliśmy gospodarzom się rozkręcić. Było im łatwiej wejść mecz, natomiast my cały czas walczyliśmy ze sobą - wyjaśnił Łukasz Wiśniewski.
W drugiej odsłonie meczu kędzierzynianie zaczęli grać lepiej, odskoczyli nawet przeciwnikom, by po kilku minutach stracić przewagę. - Nawet kiedy byliśmy na prowadzeniu czy doganialiśmy ich, to wchodził Mariusz [Wlazły] na zagrywkę, robiła się różnica 2-3 punktów i było ciężko ich dogonić, bo oni sobie radzili. Dla nas to kolejny kubeł zimnej wody na głowę i musimy dalej pracować - przyznał ze smutkiem środkowy.
Przez ZAKSĄ kolejne trudne zadania, jakimi będą potyczki z Asseco Resovią Rzeszów, a następnie z Jastrzębskim Węglem. Pierwsze z nich we własnej hali, kolejne zaś na wyjeździe.