Dariusz Daszkiewicz liczy na walkę i mniejszą liczbę błędów
W Kielcach trwa nerwowe odliczanie spotkań bez ligowego zwycięstwa. Czy licznik zatrzyma się przy okazji rywalizacji z Cuprum Lubin? Gospodarze wierzą, że uda im się uniknąć prostych błędów.
[i]- Liczę, że tym razem będzie dużo walki. Niestety, ale nie udało nam się jeszcze wygrać seta przed własną publicznością. Graliśmy 3 mecze i za każdym razem przegrywaliśmy do zera - [/i]mówi trener Dariusz Daszkiewicz. Przed jego podopiecznymi mecze numer siedem, czy w końcu zwycięski? Już teraz wiadomo, że łatwo nie będzie, ponieważ do chęcińskiej hali zawita ekipa z Lubina, która choć z nazwy jest beniaminkiem, to gdy spojrzymy na kadrę... - Trudno doszukać się tam zawodników, którzy są nowicjuszami. To mocny zespół, złożony z dobrych siatkarzy, takich jak Grzegorz Łomacz, Łukasz Kadziewicz, Marcel Gromadowski, do tego reprezentanci innych krajów jak Trommel, Paszycki.
Środowy pojedynek będzie pożegnaniem z tymczasową halą "Pod Basztami". Co musi się zmienić w postawie trzynastej drużyny PlusLigi, aby kibice w Chęcinach byli świadkami wygranej? - Musimy wyeliminować nasze błędy w ataku. Rozgraniczyć kiedy podejmować ryzyko, a kiedy odpuścić - przyznał Daszkiewicz. - Oglądając nasze mecze niekiedy mamy dobre piłki i nie podejmujemy tego ryzyka, a gdy mamy gorszą okazję ryzykujemy. Potrzebujemy więcej zimnej głowy - tłumaczył.
Niezwykle istotnym elementem będzie zagrywka, która nie jest jak na razie mocnym punktem Effectora. - Potrzebujemy we własnym gronie odpowiedzieć sobie na pytanie, kto ma iść na zagrywkę, ryzykować, a kto tylko wprowadzić piłkę tam gdzie zakłada taktyka. Musimy być powtarzalni. Jeśli na 10 zagrywek każdy zawodnik zagra dwa asy, a pozostałe 8 wyląduje w siatce, bądź na aucie, to sens takiej zagrywki jest żaden.
Niestety w dalszym ciągu uraz uniemożliwia występy Sławomirowi Jungiewiczowi, który jeszcze przynajmniej tydzień będzie musiał odpoczywać. Wtedy też wykonane zostaną badania, które dadzą odpowiedź. - Jestem zwolennikiem tego, żeby zawodnik tydzień za późno zaczął grać, niż jeden dzień za wcześnie. Dopóki nie będzie potwierdzonego badania rezonansem magnetycznym, że ta kontuzja jest w 100 proc. wyleczona, do tej pory nie będziemy ryzykowali.