Świąteczne odśnieżanie wydarzeń roku: Michał Bąkiewicz - niedoszły europarlamentarzysta

Adrian Heluszka

Mijający rok nie był udany dla siatkarzy AZS-u Częstochowa, w tym dla Michała Bąkiewicza, który musiał pogodzić się z losem i zakończyć swoją karierę. Za 33-latkiem także przygoda w roli polityka.

Gdy po kilkunastu latach rozłąki Michał Bąkiewicz przed zeszłym sezonem postanowił powrócić do częstochowskiego klubu, odtrąbiono to bardzo szerokim echem. Wielka kariera 33-letniego siatkarza rozpoczęła się właśnie pod Jasną Górą i liczono, że wraz z m.in. Dawidem Murkiem będzie on w stanie choć połowicznie przywrócić dawną świetność AZS-u i powalczyć z zespołem o wyższe lokaty w tabeli.

Niestety, patrząc teraz już z perspektywy czasu, ostatnie półtora roku Bąkiewicza w biało-zielonych barwach oceniane będzie nie przez pryzmat jego fantastycznej postawy na boisku, a raczej problemów zdrowotnych i politycznej przygody, na którą się skusił. W trakcie zeszłego sezonu problemy z plecami dały na tyle się we znaki byłemu reprezentantowi naszego kraju, że postanowił zawiesić siatkarską karierę. Uraz długo nie dawał za wygraną, a mówiło się, że problemy są na tyle poważne, że grożą Olimpijczykowi z Aten nawet kalectwem. - To jego decyzja. Wiadomo, że był przymierzany do gry w pierwszej szóstce naszego zespołu. Jego stan zdrowia skomplikował system naszej gry, ale powtórzę jeszcze raz, że Michał Bąkiewicz musi przede wszystkim myśleć o zdrowiu. Jeśli ja miałbym takie problemy, to postąpiłbym podobnie i jego decyzja o rezygnacji z siatkarskiej kariery jest jak najbardziej na miejscu. Zdrowie jest najważniejsze - oceniał wówczas decyzję swojego podopiecznego szkoleniowiec AZS-u, Marek Kardos.

Z pewnością nie tak powrót do AZS-u wyobrażał sobie Michał Bąkiewicz
Kilkumiesięczna przerwa posłużyła Bąkiewiczowi na solidne treningi i jak sam twierdził - na powrót do pełnej sprawności. Ponadto, były zawodnik m.in. PGE Skry Bełchatów i AZS-u Olsztyn postanowił także spróbować swych sił w polityce, idąc w podobnym kierunku jak m.in. Paweł Papke, czy obecnie Radosław Panas. Bąkiewicz wystartował w wyborach do Europarlamentu, jako kandydat jednego z ugrupowań w okręgu łódzkim. Choć przepustki do Brukseli nie uzyskał, to uznał, to jako cenne życiowe doświadczenie i był zadowolony z wyniku wyborów. - Z tego, co było opisywane, to uzyskałem bardzo dobry wynik. Traktuje to jako bardzo cenne doświadczenie. Dostałem propozycje sprawdzenia się w polityce. Miałem swoje problemy, więc postanowiłem spróbować tej drogi. Jeśli chodzi o moją aktywność, to jak poczułem się troszkę lepiej, starałem się cały czas być aktywny, żeby nie stracić formy fizycznej. Jestem przekonany, że w tej chwili jestem w pełni przygotowany do rozpoczęcia sezonu - mówił Bąkiewicz, nawiązując do swojego powrotu na parkiety PlusLigi.

Gdy częstochowianie wznowili treningi do nowego sezonu, Bąkiewicz swój polityczny rozdział oddzielił grubą kreską i skupił się tylko na siatkówce. Świeżo upieczonemu kapitanowi Akademików dopisywało także zdrowie i nic nie zapowiadało dramatu, jaki rozegrał się na rozgrzewce przed pierwszym meczem z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. - Funkcja kapitana, to na pewno zaszczyt i duża odpowiedzialność. Obecnie wszystko wygląda i funkcjonuje bardzo dobrze. Miałem to szczęście, że już pełniłem wcześniej tę funkcję i dla mnie to nic nowego. Z moim zdrowiem też wszystko w jak najlepszym porządku i nie pozostaje nic innego, jak cieszyć się i koncentrować na grze - mówił tuż przed inauguracją PlusLigi.

[nextpage]

Wszystkie kalkulacje i plany szybko wzięły jednak w łeb. Na rozgrzewce przed pierwszym spotkaniem ligowym Bąkiewicz poczuł ból w kręgosłupie i po jednym z ataków upadł na parkiet. Zawodnik AZS-u długo leżał poza boiskiem i był masowany przez fizjoterapeutów. Niestety, na nic się to zdało. Bąkiewicz podjął jeszcze jedną próbę powrotu na boisko, ale okazała się ona nieudana.

Po kilku tygodniach niepewności 33-latek podjął wreszcie decyzję o definitywnym zakończeniu swojej bogatej kariery i znalazł się w sztabie szkoleniowym częstochowskiego zespołu. 29 grudnia oficjalnie na stanowisku trenera zastąpił Marka Kardosa.

Klubowe trofea zapomniane?

W ciągu ostatnich miesięcy wokół AZS-u przetoczyła się jeszcze medialna burza związana z klubowymi pucharami i trofeami znalezionymi w czeluściach Hali Sportowej Częstochowa. Zamiast należytego splendoru i szacunku, przede wszystkim dla zawodników, których udziałem stały się wspomniane sukcesy, kibicom ukazał się przykry obrazek, na którym widać puchary stojące i niszczejące pośród innych przedmiotów takich, jak choćby …odkurzacz, czy fotel. Na pierwszym planie widać było okazały Puchar Challenge, który jest najlepszym ukoronowaniem ponad dwudziestoletniej przygody AZS-u na arenie europejskiej, a jego zdobyciem przecież klub tak bardzo chwalił się...

Puchary i trofea AZS-u długo przechowywane były w taki sposób (źródło: facebook.com/pages/Siatkarska-Elita-AZS-Częstochowa)
Po kilku miesiącach trofea wreszcie znalazły odpowiednie i godne miejsce. W głównym holu częstochowskiej hali pojawiła się okazała ekspozycja, gdzie można zobaczyć najważniejsze trofea związane z historią klubu (w tym także legendarną koszulkę Arkadiusza Gołasia), a wszystko opatrzone jest fragmentami meczu Ligi Mistrzów, w którym częstochowianie pokonali naszpikowaną gwiazdami włoską, Coprę Piacenza. Barw Akademików bronili wówczas m.in. Fabian Drzyzga, Piotr Nowakowski, Paweł Zatorski, Zbigniew Bartman, czy bułgarski atakujący, Smilen Mljakow.

Władze hali zapowiadają zresztą, że obiekt na ulicy Żużlowej stanie się mekką największych sukcesów częstochowskich sportowców. Mają w niej zostać zgromadzone pamiątki i puchary, które na przestrzeni wielu lat zdobyli sportowcy rodem z Częstochowy.

< Przejdź na wp.pl