Świąteczne odśnieżanie wydarzeń roku: Michał Bąkiewicz - niedoszły europarlamentarzysta
Mijający rok nie był udany dla siatkarzy AZS-u Częstochowa, w tym dla Michała Bąkiewicza, który musiał pogodzić się z losem i zakończyć swoją karierę. Za 33-latkiem także przygoda w roli polityka.
Gdy po kilkunastu latach rozłąki Michał Bąkiewicz przed zeszłym sezonem postanowił powrócić do częstochowskiego klubu, odtrąbiono to bardzo szerokim echem. Wielka kariera 33-letniego siatkarza rozpoczęła się właśnie pod Jasną Górą i liczono, że wraz z m.in. Dawidem Murkiem będzie on w stanie choć połowicznie przywrócić dawną świetność AZS-u i powalczyć z zespołem o wyższe lokaty w tabeli.
Niestety, patrząc teraz już z perspektywy czasu, ostatnie półtora roku Bąkiewicza w biało-zielonych barwach oceniane będzie nie przez pryzmat jego fantastycznej postawy na boisku, a raczej problemów zdrowotnych i politycznej przygody, na którą się skusił. W trakcie zeszłego sezonu problemy z plecami dały na tyle się we znaki byłemu reprezentantowi naszego kraju, że postanowił zawiesić siatkarską karierę. Uraz długo nie dawał za wygraną, a mówiło się, że problemy są na tyle poważne, że grożą Olimpijczykowi z Aten nawet kalectwem. - To jego decyzja. Wiadomo, że był przymierzany do gry w pierwszej szóstce naszego zespołu. Jego stan zdrowia skomplikował system naszej gry, ale powtórzę jeszcze raz, że Michał Bąkiewicz musi przede wszystkim myśleć o zdrowiu. Jeśli ja miałbym takie problemy, to postąpiłbym podobnie i jego decyzja o rezygnacji z siatkarskiej kariery jest jak najbardziej na miejscu. Zdrowie jest najważniejsze - oceniał wówczas decyzję swojego podopiecznego szkoleniowiec AZS-u, Marek Kardos.
Gdy częstochowianie wznowili treningi do nowego sezonu, Bąkiewicz swój polityczny rozdział oddzielił grubą kreską i skupił się tylko na siatkówce. Świeżo upieczonemu kapitanowi Akademików dopisywało także zdrowie i nic nie zapowiadało dramatu, jaki rozegrał się na rozgrzewce przed pierwszym meczem z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. - Funkcja kapitana, to na pewno zaszczyt i duża odpowiedzialność. Obecnie wszystko wygląda i funkcjonuje bardzo dobrze. Miałem to szczęście, że już pełniłem wcześniej tę funkcję i dla mnie to nic nowego. Z moim zdrowiem też wszystko w jak najlepszym porządku i nie pozostaje nic innego, jak cieszyć się i koncentrować na grze - mówił tuż przed inauguracją PlusLigi.
[nextpage]
Wszystkie kalkulacje i plany szybko wzięły jednak w łeb. Na rozgrzewce przed pierwszym spotkaniem ligowym Bąkiewicz poczuł ból w kręgosłupie i po jednym z ataków upadł na parkiet. Zawodnik AZS-u długo leżał poza boiskiem i był masowany przez fizjoterapeutów. Niestety, na nic się to zdało. Bąkiewicz podjął jeszcze jedną próbę powrotu na boisko, ale okazała się ona nieudana.
Po kilku tygodniach niepewności 33-latek podjął wreszcie decyzję o definitywnym zakończeniu swojej bogatej kariery i znalazł się w sztabie szkoleniowym częstochowskiego zespołu. 29 grudnia oficjalnie na stanowisku trenera zastąpił Marka Kardosa.
Klubowe trofea zapomniane?
W ciągu ostatnich miesięcy wokół AZS-u przetoczyła się jeszcze medialna burza związana z klubowymi pucharami i trofeami znalezionymi w czeluściach Hali Sportowej Częstochowa. Zamiast należytego splendoru i szacunku, przede wszystkim dla zawodników, których udziałem stały się wspomniane sukcesy, kibicom ukazał się przykry obrazek, na którym widać puchary stojące i niszczejące pośród innych przedmiotów takich, jak choćby …odkurzacz, czy fotel. Na pierwszym planie widać było okazały Puchar Challenge, który jest najlepszym ukoronowaniem ponad dwudziestoletniej przygody AZS-u na arenie europejskiej, a jego zdobyciem przecież klub tak bardzo chwalił się...
Władze hali zapowiadają zresztą, że obiekt na ulicy Żużlowej stanie się mekką największych sukcesów częstochowskich sportowców. Mają w niej zostać zgromadzone pamiątki i puchary, które na przestrzeni wielu lat zdobyli sportowcy rodem z Częstochowy.