Tradycja podtrzymana - relacja z meczu Indykpol AZS - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle
Mimo że "na papierze" dużo mocniejsza od Akademików, to jednak ZAKSA nie może wygrać w Olsztynie od czterech lat w rundzie zasadniczej. W sobotni wieczór ta swoista tradycja miała swój ciąg dalszy.
Inną "tradycją" ZAKSY Kędzierzyn-Koźle jest fakt, że do hali Urania przyjeżdża na ogół tuż po wyjazdowym spotkaniu w europejskich pucharach. Podobnie było i tym razem, bo kędzierzynianie zjawili się w Olsztynie "ze złotym setem w kieszeni", wywiezionym w czwartek z tureckiego Izmiru. Tylko że tym razem spora grupa podopiecznych Sebastiana Świderskiego w Izmirze nie była i przyjechała na mecz z Indykpolem AZS Olsztyn z domu. Na boisku zobaczyliśmy już prawie optymalne zestawienie ZAKSY, poza Jurijem Gladyrem, który spotkanie oglądał z trybun. Zespół Andrei Gardiniego rozpoczął z Pawłem Adamajtisem i Bartoszem Bednorzem, który chyba na dobre posadził na ławie Brazylijczyka Lévi Cabrala.
Gospodarze spotkanie zaczęli lepiej, szybko uzyskując trzypunktową przewagę. Ale ten stan trwał tylko do pierwszej przerwy technicznej. Stopniowo zaczęła się ujawniać wyższość gości. Grali skutecznie blokiem, a na skrzydłach pewnie poczynali sobie Kay van Dijk i Dick Kooy. ZAKSA prawie do końca pilnowała przewagi. Przy stanie 24:21 wydawało się, że spokojnie dokończy seta. Trener Świderski w miejsce Kooya wprowadził Michała Ruciaka na poprawę przyjęcia. Jednak nie przewidział, że wtedy rozpocznie się świetna passa na zagrywce Frantiska Ogurcaka. Kędzierzynianie byli skazani na czytelną grę z wysokiej piłki do Lucasa Loha, a ten dwukrotnie został zablokowany. Ogurcak dołożył do tego dwa bezpośrednie asy serwisowe i nieoczekiwanie to gospodarze zakończyli premierową odsłonę zwycięstwem 26:24.
ZAKSA wyszła na drugiego seta wyraźnie podrażniona tą końcówką. Żarty dla olsztynian się skończyły. Przy wyniku 9:3 dla gości młody Bednorz został zmieniony na przyjęciu przez Cabrala. Jednak goście całkowicie panowali nad sytuacją. Uważnie grali blokiem, skutecznie atakowali ze skrzydeł, a Paweł Zagumny starannie rozdzielał piłki. Cabral nie wniósł nic do gry AZS-u, a cały set przebiegł już bez emocji. Goście wygrali go przewagą sześciu punktów.
O dziwo jednak, po wygranej ZAKSA wcale nie wyszła lepiej usposobiona na partię numer trzy. Przeciwnie, to gospodarze od pierwszych piłek zaczęli pokazywać dużą determinację i chęć gry. Kędzierzynianie dość niepewnie przyjmowali, co przekładało się na niezdecydowane poczynania ofensywne. Akademicy raz po raz wykorzystywali kontrataki, a brylował w nich Paweł Adamajtis, od początku najpewniejszy punkt gospodarzy. Kiedy przy wyniku 9:5 zablokowany został Van Dijk, na boisku pojawił się Dominik Witczak. Ale i on prezentował się przeciętnie. W połowie seta, kiedy wciąż utrzymywała się kilkupunktowa przewaga olsztynian, Holender Nimir Abdel-Aziz zastąpił Zagumnego. Podobnie jak Witczak, też nie wniósł nic dobrego w szeregi swojego zespołu. Mnożyły się niedokładności w jego rozegraniu. A AZS z pełną determinacją i zaangażowaniem powiększał przewagę. Set zakończył się różnicą aż ośmiu punktów.
Indykpol AZS Olsztyn - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:1 (26:24, 19:25, 25:17, 25:21)
Indykpol AZS Olsztyn: Dobrowolski, Bednorz, Adamajtis, Zniszczoł, Hain, Ogurčák, Potera (libero) oraz Zatko, Cabral, Łuka
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: Kooy, van Dijk, Rejno, Zagumny, Loh, Wiśniewski, Zatorski (libero) oraz Witczak, Ruciak, Zapłacki, Abdel-Aziz
MVP: Paweł Adamajtis