Paweł Papke: Rozmawiamy z prezesem CEV-u
Prezes PZPS przyznał, że związek nie pozostaje obojętny na niskie gratyfikacje finansowe dla zespołów w Lidze Mistrzów oraz ocenił występ polskich drużyn w Final Four w Berlinie.
Z jedną pozycją medalową wróciły do Polski PGE Skra Bełchatów i Asseco Resovia Rzeszów z turnieju finałowego Ligi Mistrzów. W starciu o brąz mistrzowie Polski po dramatycznym meczu ulegli 2:3 Berlin Recycling Volleys. Z kolei w wielkim finale podopieczni Andrzeja Kowala nie byli w stanie przeciwstawić się sile ofensywnej Zenitu Kazań. Rosyjska drużyna wygrała starcie o złoto 3:0, zostając po raz trzeci w ostatnich pięciu latach najlepszym zespołem na arenie europejskiej. Nagrodę MVP finałowego turnieju otrzymał Wilfredo Leon.
Po niedzielnych rozstrzygnięciach w Polsce dało się wyczuć uczucie niedosytu. Co prawda po raz pierwszy w historii dwaj przedstawiciele PlusLigi awansowali do turnieju finałowego, ale większość ekspertów i kibiców spodziewała się więcej niż "tylko" srebra rzeszowian. Jak na całą sytuację zapatruje się sternik PZPS? - Miejsca, które wywalczyły oba zespoły są adekwatne do siły polskiej siatkówki. Zachowaliśmy status quo. Bełchatowianom zabrakło tak naprawdę jednej piłki, by stanąć na podium. Wielka szkoda, że siatkarze PGE Skry nie dali rady rozstrzygnąć na swoją korzyść nerwowego tie-breaka. Natomiast pod względem kadrowym Zenit Kazań jest aktualnie najlepszym zespołem na świecie. Dodatkowo z moich informacji wynika, że zamierzają się jeszcze wzmocnić, więc przez kilka kolejnych latach mogą być „nie do ugryzienia”. Warto podkreślić, że w finałowym turnieju nie zagrał żaden przedstawicieli ligi tureckiej i włoskiej, którą uważamy za równorzędną do PlusLigi - stwierdził Paweł Papke.
Mimo nieudanej niedzieli zdecydowanie więcej jest plusów niż minusów. Przede wszystkim Europa mogła się przekonać, że polska liga zrobiła kolejny krok naprzód. Dwa zespoły znad Wisły w Final Four z pewnością zrobiły wrażenie na wielu. Czy taki sukces może pomóc sprowadzić polskim klubom jeszcze większe gwiazdy europejskiej i światowej siatkówki? - Na pewno. Co prawda finansowo brakuje nam do ligi rosyjskiej, ale ważne, że polskie kluby są wypłacalne. Cieszmy się z faktu, iż wielu mistrzów świata gra w polskiej lidze. Przyciągają oni kolejnych kibiców na pojedynki ligowe - podkreślił prezes PZPS.
Prestiż Ligi Mistrzów nie może jednak przesłonić problemów z jakimi od lat zmagają się kluby uczestniczące w tych rozgrywkach. Chodzi o niskie nagrody finansowe dla najlepszych drużyn. W większości przypadków kluby muszą dokładać do startów w europejskiej pucharach, co jest tragikomedią w porównaniu do piłkarskiej Ligi Mistrzów. - Rozmawiamy z prezesem CEV-u (Andre Mayer - przyp. red.) w jaki sposób pomóc finansowo klubom. Nie jest to prosty temat i z tym kłopotem zmagamy się od wielu lat. Pamiętajmy jednak, że Liga Mistrzów piłkarska i siatkarska to zupełnie inna bajka przede wszystkim jeśli chodzi o medialność. W Polsce zainteresowanie jest ogromne, ale w innych europejskich krajach nie jest już tak różowo. - zaznaczył Papke.
Prezes PZPS nie zapomniał o PGE Atomie Treflu Sopot i ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle, które w tym sezonie także godnie zaprezentowały i prezentują polską ligę na arenie europejskiej. - Warty podkreślenia jest sukces kędzierzynian, którzy mimo średniego sezonu ligowego potrafili znaleźć się w najlepszej czwórce Pucharu CEV. W siłę rośnie także Orlen Liga. Sopocianki są w finale, w którym mają szansę na odniesienie końcowego triumfu - zakończył prezes urodzony w Starogardzie Gdańskim.