LŚ, gr. D: Pierwszy triumf Koreańczyków, niepokonani Francuzi
Czterech spotkań potrzebowali reprezentanci Korei Południowej, by odnieść premierowe zwycięstwo w Lidze Światowej 2015. Ze zwycięskiej ścieżki nie schodzą natomiast Trójkolorowi.
W pierwszym starciu pomiędzy Koreą i Czechami Azjaci byli bliscy wywalczenia zwycięstwa, bowiem prowadzili 2:1. Niestety z ich punktu widzenia Czesi doprowadzili do tie-breaka, którego rozstrzygnęli na swoją korzyść. Dzień później Koreańczycy nie wypuścili już swojej szansy z rąk, chociaż początek na to nie wskazywał...
Miejscowi siatkarze z dużym animuszem rozpoczęli mecz i wykorzystując duże problemy w przyjęciu Czechów zbudowali pięciopunktowe prowadzenie (8:3). W dalszej fazie seta potrafili utrzymać wysoką przewagę. W ataku dobrze punktowali Myung-Geun Song i Jae-Duck Seo. Na nieszczęście dla gospodarzy, a w samą porę dla gości na prawym skrzydle Czechów przebudził się David Konecny. To głównie za sprawą jego skutecznych zbić i Adama Bartosa przyjezdni doprowadzili do zaciętej końcówki, mimo że przegrywali 19:22. Walka na przewagi ułożyła się już po myśli reprezentacji Czech.
Co się odwlecze to nie uciecze. Koreańczycy wyciągnęli wnioski z poprzedniego seta i tym razem nie roztrwonili przewagi. Sam początek drugiej odsłony meczu był bardziej wyrównany niż poprzedniej. Po pierwszej przerwie technicznej podopieczni Moon Yongkwana zbudowali jednak kilku punktowe prowadzenie (15:11). Ciężar zdobywania punktów wziął na swoje barki Jae-Duck Seo, który po dwóch setach miał już na swoim koncie dwanaście oczek. Z kolei po drugiej stronie siatki zaciął się David Konecny. Trener Zdenek Smejkal zdecydował się posłać zatem do boju Jan Stokra. Atakujący rozruszał grę zespołu na siatce, ale straty Czechów były już zbyt duże, by ponownie mogli je całkowicie odrobić (18:25).
W czwartej odsłonie widowiska ponownie na parkiecie pojawił się Jan Stokr. Atakujący Dynamo Krasnodar nie był jednak w stanie odmienić losów rywalizacji. Przede wszystkim nie mógł powstrzymać kolegów od błędów własnych, których Czesi popełnili zdecydowanie zbyt dużo. Przy grających bardzo równo Koreańczykach była to przeszkoda nie przeskoczenia. Napędzający grę Azjatów Seo i Song w czwartym secie nie spuścili z tonu i poprowadzili swoją reprezentację do zwycięstwa. Bardzo czujny na poczynania zespołu był trener Yongkwan. Gdy tylko jego podopieczni tracili dwa oczka z rzędu, szkoleniowiec prosił o czas. Taka taktyka zdała egzamin, gdyż Koreańczycy wypracowanego prowadzenia (12:8, 22:17) nie zmarnowali i pewnie triumfowali w partii (25:21) oraz w całym pojedynku 3:1.
Korea Południowa - Czechy 3:1 (27:29, 25:18, 25:20, 25:21)
Korea Płd.: Song (20), Shin (8), Lee (3), Kwak (12), Choi (6), Seo (25), Jeong (libero) oraz Choi (1), Ji, You, Song
Czechy: Vesely (4), Holubec (7), Baranek (10), Bartos (15), Konecny (17), Habr (4), Krystof (libero) oraz Michalek, Stokr (12), Mach (2), Michalek (2), Janouch
Niedzielny pojedynek był deja vu pierwszego starcia. Znów reprezentanci kraju Kwitnącej Wiśni obudzili się do gry dopiero po dwóch przegranych pierwszych setach.
Już w premierowa odsłonie spotkania siatkarze reprezentacji Japonii nie potrafili nawiązać równorzędnej walki z rywalami. Jak to możliwe skoro w ataku i bloku nie ustępowali im aż tak mocno? Przede wszystkim popełnili zdecydowanie zbyt dużo błędów. Dziewięć pomyłek w jednym secie przy tylko pięciu rywalach to zdecydowanie za dużo. Japończykom nie pomogła nawet niezła postawa w ataku Yuki Ishikawy. Trójkolorowi posiadali bowiem w swoich szeregach dwóch takich siatkarzy - którzy ciągnęli grę zespołu - Antonina Rouziera i Earvina Ngapetha.
Bez ograniczenia liczby własnych błędów Azjaci nie mogli liczyć na odwrócenie losów rywalizacji. Dobitnie przekonali się o tym w drugiej odsłonie niedzielnego starcia, kiedy to znów podarowali rywalom o kilka oczek za dużo. Reprezentanci Francji skrzętnie korzystali z tych siatkarskich prezentów. Przede wszystkim popełniali zdecydowanie mniej błędów. O ile w pierwszym secie walka na siatce była jeszcze w miarę wyrównana, o tyle w drugiej partii europejska drużyna osiągnęła już dużą przewagę w tym elemencie. W ataku nie do zatrzymania był Antoin Rouzier, który po drugiej odsłonie widowiska był najlepiej punktującym Trójkolorowych. Wynikowy przebieg seta był bardzo podobny do pierwszego. Francuzi szybko zbudowali wysoką przewagę (4:1) i w miarę upływu partii je powiększali, by wygrać ostatecznie różnicą siedmiu oczek (25:18).
Japonia - Francja 0:3 (15:25, 17:25, 23:25)
Japonia: Suzuki (2), Yanagida (6), H. Fukatsu, Matsuoka (5), Ishikawa (9), Yamauchi (6), Sakai (libero) oraz Asano (1), Kodama, Shimizu (5), Fukatsu (1), Kuriyama (5)
Francja: Rouzier (13), Toniutti, Lyneel (8), Ngapeth (7), Le Roux (9), Le Goff (3), Grebennikov (libero) oraz Lafitte (3), Sidibe (8), Marechal (2), Jaumel
Miejsce | Drużyna | Mecze | Z-P | Sety | Punkty |
---|---|---|---|---|---|
1 | Francja | 4 | 4-0 | 12:1 | 12 |
2 | Czechy | 4 | 2-2 | 8:11 | 4 |
3 | Korea Południowa | 4 | 1-3 | 6:10 | 4 |
4 | Japonia | 4 | 1-3 | 5:10 | 4 |