PAP / Darek Delmanowicz

Kw. do IO: Polsko-niemiecka bitwa o Tokio i olimpijskie marzenia!

Jacek Pawłowski

Kilkadziesiąt godzin po meczu, który wyłonił triumfatora grupy A turnieju kwalifikacyjnego w Berlinie, reprezentacje Niemiec i Polski zmierzą się po raz drugi. Tym razem stawka rywalizacji będzie zdecydowanie wyższa.

Europejski system kwalifikacji, ustalony przez FIVB, od dłuższego czasu budzi ogromne kontrowersje. Jeszcze przed rozpoczęciem turnieju w Berlinie wiadomo było, że na igrzyskach olimpijskich w 2016 roku zabraknie kogoś z siatkarskich potentatów: Rosjan - mistrzów olimpijskich, Polaków - mistrzów świata, Serbów - II drużyna Ligi Światowej 2015 lub Niemców - brązowych medalistów mistrzostw świata. Po 5 dniach zmagań mamy już pewność, że do Brazylii nie polecą podopieczni Nikoli Grbicia. W niedzielne popołudnie poznamy drugiego wielkiego przegranego, który definitywnie pożegna się z szansami występu na imprezie czterolecia. Triumfator meczu o 3. miejsce swojej szansy będzie mógł poszukać jeszcze w maju. Wówczas w japońskim Tokio rozegrany zostanie światowy turniej kwalifikacyjny z udziałem reprezentacji: Australii, Wenezueli, Japonii, Iranu, Chin i dwóch zespołów ze Starego Kontynentu. Po półfinałowej porażce z Francją, Biało-Czerwoni mają nadzieję, że to oni również znajdą się w tym gronie.

Do Berlina podopieczni Stephane'a Antigi udali się z mocnym postanowieniem zwycięstwa, mając w pamięci wcześniejsze niepowodzenia w walce o kwalifikację olimpijską na turnieju Pucharu Świata i nieudany występ na Mistrzostwach Europy. - Przeżyliśmy ogromne emocje na Pucharze Świata, potem były bardzo ciężkie mistrzostwa Europy, gdzie potknęliśmy się ze Słoweńcami. To wszystko w nas siedzi i czujemy dużo sportowej złości, którą wyładowujemy właśnie tu w Berlinie. I chyba to widać w naszych meczach - przyznał po wygranej nad Belgią Karol Kłos.

Czy po niedzielnym spotkaniu Biało-Czerwoni ponownie będą mieli powody do radości?
Niestety, wygrana nad podopiecznymi Dominique Baeyensa to jak dotąd ostatni triumf Biało-Czerwonych na turnieju w Berlinie. W kolejnych potyczkach przyszły bowiem porażki po bardzo dramatycznych bojach z Niemcami i Francją. Zwłaszcza niepowodzenie w drugim z pojedynków było dla naszego zespołu bardzo bolesne. Podopieczni duetu Antiga - Blain stworzyli wraz z rywalami kapitalne widowisko, jednak ostatecznie to Francuzi wyszli z niego zwycięsko, gwarantując sobie tym samym miejsce w finale. Michał Kubiak i spółka skazali się natomiast na walkę o przetrwanie z rywalem, który już raz zdołał znaleźć na nich receptę. W rywalizacji grupowej podopieczni Vitala Heynena triumfowali 3:2. Należy jednak podkreślić, że w trakcie meczu obaj szkoleniowcy byli już myślami byli przy pojedynkach półfinałowych, czego efektem były liczne zmiany dokonywane w trakcie spotkania. - Jako sztab mieliśmy dylemat w tym meczu. Moglibyśmy wstawić na boisko pierwszą szóstkę, ale oni już ostygli w kwadracie, a poza tym potrzebny im był odpoczynek przed dwoma ważnymi meczami w sobotę i niedzielę. Nie było sensu ich eksploatować tak mocno tuż przed, trzeba znaleźć równowagę i myśleć o wszystkich celach, a nie tylko o wygraniu tego meczu. Poza tym uważam, że nasi rezerwowi spokojnie byli w stanie pokonać niemieckie rezerwy i dlatego jestem rozczarowany - przyznał po zakończeniu wspomnianego pojedynku Philippe Blain.

Dla reprezentacji Niemiec triumf w grupie A miał oznaczać otwartą drogę do finału. Rywalem w kolejnej rundzie byli Rosjanie, którzy swoją grą jak dotąd nie zachwycali. Okazało się jednak, że trener Władimir Alekno po raz kolejny potwierdził, że potrafi nadzwyczaj skutecznie zmotywować swoich podopiecznych do gry. Sborna pokonała gospodarzy w czterech setach, dzięki czemu zrobiła duży krok w kierunku olimpijskiego turnieju. - Jestem bardzo rozczarowany. Mieliśmy realną możliwość wygrać to spotkanie, jednak tak się nie stało. Teraz musimy zmobilizować wszystkie siły na niedzielny mecz - powiedział po spotkaniu Lukas Kampa. Trener Vital Heynen z kolei dodał. - Jeżeli wszyscy zawodnicy grają na swoim najwyższym poziomie, jesteśmy w stanie pokonać mistrzów olimpijskich. W przeciwnym razie jest kłopot.  Ale to dla mnie nie jest problem, bo taki jest sport. Teraz mamy kilkanaście godzin, aby się zresetować i zagrać w małym finale, gdzie walczymy o wszystko albo nic.

W pierwszym pojedynku obu ekip, polscy siatkarze otrzymali wsparcie kilku tysięcy kibiców, którzy stworzyli na trybunach fantastyczną atmosferę znaną z trybun meczów rozgrywanych w kraju nad Wisłą. W niedzielne popołudnie Biało-Czerwoni będą mogli liczyć na podobny doping. Czy ten fakt oraz forma jaką nasi siatkarze prezentują w Berlinie wystarczą do zwycięstwa w najważniejszym pojedynku na przestrzeni ostatnich czterech lat, przekonamy się w niedzielne popołudnie.

Polska - Niemcy / niedziela, 10 stycznia 2016, godz. 13.30

< Przejdź na wp.pl