WP SportoweFakty

Kw. do IO: Francja wygrywa pojedynek faworytów

Ola Piskorska

Trzeciego dnia turnieju kwalifikacyjnego w Tokio zmierzyły się ze sobą dwie drużyny walczące nie tylko o awans, ale i o wygranie całych rozgrywek. W pojedynku faworytów górą byli Francuzi, którzy nie oddali nawet seta.

Reprezentacja Francji oraz reprezentacja Iranu to oprócz Polski dwie ekipy będące faworytami całego turnieju kwalifikacyjnego w Tokio. Mecz między nimi to hit rozgrywek, którego wynik z pewnością wpłynie na ostateczną kolejność w tabeli. Jednak wbrew oczekiwaniom walki i emocji było w spotkaniu jak na lekarstwo, a jedną z przyczyn była nieobecność atakującego Iranu Amira Ghafoura, który doznał kontuzji.

Obie drużyny rozpoczęły pojedynek bardzo zmotywowane i zdeterminowane, nie było widać po nich żadnych nerwów. W pierwszej połowie seta dużo było krótkich skutecznych akcji, a obaj rozgrywający - jedni z najlepszych na świecie - starali się dobrze rozgrzać wszystkich swoich kolegów. Iran wyszedł nawet w prowadzenie po nieskutecznych akcjach Earvina Ngapetha. Jednak w połowie seta zaczął funkcjonować francuski blok, zwłaszcza w wykonaniu środkowego Nicolasa Le Goffa. Było to efektem coraz trudniejszej zagrywki Trójkolorowych. Przy złym przyjęciu Mir Saeid Marouflakrani nie miał jak zgubić bloku i coraz częściej wysyłał swoich atakujących na zderzenie z francuską ścianą. Żaden z nich nie umiał sobie poradzić, przewaga drużyny z Europy rosła i trener Raul Lozano zdecydował się na zmiany. To jednak nic nie pomogło i rywal bez problemu dowiózł przewagę do końca seta.

Druga partia wyglądała bardzo podobnie do pierwszej - Francuzi szybko uzyskali przewagę, choć tym razem bardziej dzięki doskonałemu ustawianiu się w obronie i bezlitosnym kontratakom. Przy kilkupunktowym prowadzeniu podopieczni trenera Laurenta Tillie zaczęli grać swoją najładniejszą siatkówkę, popisując się świetnymi serwisami i blokami. Prym wiódł wspaniale grający Kevin Tillie, którego nic nie było w stanie powstrzymać. Po drugiej stronie siatki nic nie funkcjonowało w zespole irańskim i druga połowa była zupełnie jednostronna.

ZOBACZ WIDEO Mika: uratowali nas Drzyzga i Konarski
 

Trzeci set był już ostatnią szansą dla Irańczyków i od samego początku rzucili się do walki. Pomogła im też obecność na boisku leworęcznego przyjmującego, Farhada Ghaemiego, który poprawił i przyjęcie i skuteczność w ataku. Marouf przerzucił atak z prawego skrzydła na lewe i zaczęło to znacznie lepiej wyglądać. Tymczasem Francuzi po raz kolejny przechodzili ciężki "kryzys trzeciego seta" i zaczęli popełniać proste błędy. Jednak szkoleniowiec Trójkolorowych szybko przywołał swoich podopiecznych do pionu i wrócili do swojej gry. Kilka udanych obron i kontr, doskonała gra Antonina Rouziera w ataku i świetna Le Goffa w bloku dały remis, a chwilę później prowadzenie mistrzów Europy. To zupełnie odebrało wiarę Irańczykom i oddali resztę seta i cały mecz.

W pojedynku dwóch rozgrywających światowej czołówki tym razem górą zdecydowanie był Benjamin Toniutti, ale trzeba przyznać, że miał znacznie lepsze przyjęcie i skuteczniejszych wykonawców, którzy radzili sobie nawet z trudnych piłek sytuacyjnych.

Iran - Francja 0:3 (20:25, 18:25, 22:25)

Iran: Marouf, Ebadipour, Seyed, Mahmoudi, Mirzajanpour, Gholami, Zarif (libero) oraz Ghaemi, Zarini, Mahdavi, Tashakori

Francja: Toniutti, Tillie, Le Goff, Rouzier, Ngapeth, Le Roux, Grebennikov (libero)

< Przejdź na wp.pl