Newspix / Na zdjęciu: Wojciech Drzyzga wraz ze swoim synem Fabianem, rozgrywającym reprezentacji Polski

Wojciech Drzyzga: Berruto i Stojczew nie pasują charakterologicznie do polskiej kadry

Szymon Łożyński

W rozmowie z WP SportoweFakty Wojciech Drzyzga, były trener i zawodnik, a obecnie ekspert telewizyjny przedstawił argumenty dla których, jego zdaniem Mauro Berruto i Radostin Stojczew nie sprawdzą się w roli szkoleniowców reprezentacji Polski.

Trzykrotny wicemistrz Europy wskazał również kto z pozostałej dwójki Ferdinando De Giorgi i Marcelo Mendez jest jego faworytem do roli trenera Biało-Czerwonych oraz ocenił losowanie grup ME 2017 i poziom gry w pierwszych ośmiu kolejkach PlusLigi.

WP SportoweFakty: Za nami losowanie grup mistrzostw Europy 2017. W sierpniu przyszłego roku w pierwszej fazie turnieju Biało-Czerwoni powalczą z Serbią, Finlandią i Estonią. Kto dla pana jest faworytem grupy B, Serbia czy Polska?

Wojciech Drzyzga: - Patrząc tylko na zeszłoroczną Ligę Światową, to Serbowie, ponieważ wygrali ją w przekonywującym stylu. Z drugiej jednak strony, my byliśmy w ćwierćfinale igrzysk olimpijskich, a drużyna z Bałkanów w ogóle w Brazylii nie zagrała, co potraktowano u nich jako dużą porażkę. Serbowie dysponują już gotowym zespołem, najtrudniejsza selekcja za nimi. Z kolei w naszym przypadku nieźle rokująca drużyna nie poradziła sobie na najważniejszej imprezie czterolecia.

- Potencjał obu zespołów jest jednak zbliżony. Patrząc tak szerzej, to zarówno Polacy jak i Serbowie są dość chimeryczni. W jednym turnieju zaprezentują świetną formę, ale już rok później w podobnych zawodach nie są w stanie powtórzyć dobrego rezultatu.

Rywalami Polaków w drugiej fazie czempionatu (baraż i ćwierćfinał) może być zespół z czwórki: Rosja, Bułgaria, Słowenia, Hiszpania. Na papierze najmocniejsi są Rosjanie. Czy rzeczywiście nadal należy tak bardzo obawiać się tego zespołu jak jeszcze kilka lat temu?

- Przed kilkoma laty wydawało się, że Rosjanie mają tak duży potencjał, iż przez lata będzie trudno ich zatrzymać. Tak się jednak nie stało. Okazało się nagle, że tych starszych siatkarzy, jak chociażby Siergiej Tietiuchin, nie ma kto zastąpić. Ich reprezentację czeka głębsza teraz zmiana niż naszą. Nowy trener będzie musiał sięgnąć głęboko po młodych zawodników, którzy różnie mogą zareagować w pierwszych turniejach o stawkę. Dlatego u naszych wschodnich sąsiadów w roku poolimpijskim nowy trener może nie mieć tak wysoko postawionego celu jak szkoleniowiec Biało-Czerwonych. W naszym kraju oczekiwania na sukces w czempionacie rozgrywanym u siebie będą duże.

ZOBACZ WIDEO Jacek Kasprzyk: To jest fantastyczna grupa 

- Reasumując, Rosjanie nadal będą trudnym rywalem dla nas, ponieważ przewyższają nas pod względem fizycznym. Nie używałbym jednak sformułowania "obawa przed Rosją". Mamy potencjał, by przeciwstawić się temu zespołowi.


Marcelo Mendez, Radostin Stojczew, Mauro Berutto i Ferdinando de Giorgi - któryś z tej czwórki szkoleniowców będzie nowym trenerem Biało-Czerwonych. Ma pan swojego faworyta?

- Zacznę od tego, że dwóch z tych trenerów nie pasuje mi do polskiej reprezentacji pod względem charakterologicznym, dlatego nie chciałbym by zostali szkoleniowcami Biało-Czerwonych. Nie podważam ich warsztatu pracy, obaj są dobrymi fachowcami, ale uważam, że w polskich realiach Mauro Berutto i Radostin Stojczew nie sprawdzą się. Skąd taki wniosek? Na podstawie obserwacji ich pracy podczas m.in. komentowania spotkań. 

- Doceniam pracę Marcelo Mendeza w Brazylii (trzykrotne Klubowe Mistrzostwo Świata z Sada Cruzeiro - przyp. red.), ale osobiście uważam, że najlepiej na tym stanowisku sprawdziłby się Ferdinando de Giorgi.

Wybór trenera trwa i w kraju podnoszą się głosy, że cała procedura jest zbyt mocno rozłożona w czasie.

- Nie jestem zwolennikiem całego tego zamieszania wokół wyboru nowego szkoleniowca. Podobała mi się wypowiedź Lukasa Kampy, rozgrywającego reprezentacji Niemiec i Jastrzębskiego Węgla, który stwierdził, że cała procedura przypomina trochę taki festiwal i cyrk. Za naszą zachodnią granicą nie ma wokół tego szumu. 

- Moim zdaniem działacze najpierw powinni dyplomatycznie przeprowadzić dobry sondaż. Czuję się trochę rozczarowany jako ekspert czy kibic, ponieważ najpierw dowiadujemy się, że niemal każdy liczący się szkoleniowiec na świecie chce prowadzić reprezentację Polski. Tymczasem kilkanaście dni później dochodzą do nas głosy, że owszem dla tych trenerów byłby to zaszczyt pracy z Biało-Czerwonymi, ale jeszcze nie teraz. Niestety upublicznianie tego, nie stawia nas w dobrym świetle.

- W jednym z najlepszych krajów do pracy w siatkówce, wybór trenera kadry narodowej powinien być lepiej zorganizowany. Niewiele krajów może nas przeskoczyć pod tym względem. Dlatego powinno być więcej dyplomacji ze strony włodarzy polskiego związku z tym tematem. Do opinii publicznej powinna zostać przekazana dopiero szczegółowa informacja odnośnie trenera. Niektóre media próbują teraz szukać sensacji i tak naprawdę osobiście nie wiemy gdzie są konkrety.

- Według mnie realnie brane były pod uwagę trzy nazwiska - Angelo Lorenzetti (ze względów osobistych Włoch wycofał jednak swoją kandydaturę - przy. red.), Mendez i De Giorgi. Przeczuwam, opierając się na doniesieniach medialnych, że Marcelo Mendez nie będzie chciał zrezygnować z pracy w brazylijskim klubie, dlatego najbardziej prawdopodobny - moim zdaniem jako obserwatora tego wszystkiego - jest wybór Ferdinando de Giorgiego. Włoch, dzięki prowadzeniu ZAKSY, ma już sporą wiedzę o naszych kadrowiczach.

[nextpage]

Po ceremonii losowania grup mistrzostw Europy w studiu Polsatu Sport trzykrotny wicemistrz Europy Maciej Jarosz zwrócił uwagę na fakt, że polskiej reprezentacji przydałby się trener z zewnątrz, z zupełnie nowym spojrzeniem. Wsłuchując się w pana słowa, postawię tezę, że panu osobiście bliżej jednak do poglądu, że Biało-Czerwonych powinien prowadzić trener znający polskie realia.

- Każdy z nas ma prawo do swojej opinii. Myślę, że przesłaniem Maćka Jarosza jest wybór trenera, który jest poza naszym środowiskiem, odcięty od jakichś powiązań menedżerskich i na całą polską siatkówkę spojrzy jakby z boku. Z kolei ja poznałem, może nie osobiście, ale przez Tomasza Drzyzgę (menedżer ZAKSY Kędzierzyn-Koźle - przyp. red.) trenera de Giorgiego. Mój syn twierdzi, że Włoch ma bardzo ciekawą wizję pracy z zawodnikami. To nie jest zamordyzm, ani brak demokracji. Oczywiście szef jest jeden, ale potrafi doskonale porozumieć się z siatkarzami. Ma świetny pogląd na formę kadrowiczów.

- W ogóle dziwię się tej opinii, że naszym siatkarzom trzeba przypomnień co to jest pasek tatusia. Przecież u nas nie ma problemów dyscyplinarnych. Nie przypominam sobie, żeby ostatnio pracujący z naszą kadrą trenerzy narzekali pod tym względem. W dzisiejszym świecie szkoleniowcy, którzy nie słuchają głosu zawodników, nie mają już racji bytu. To jest współpraca profesjonalistów. Nikt nie musi na siebie krzyczeć, czy szukać jakiś kar. Jest wzajemny szacunek i to jest najważniejsze. Obawiałbym się trenera, który przyszedłby do naszego kraju z chęcią rewolucji w reprezentacji.

Sporo czasu minęło już od nieudanego ostatniego sezonu reprezentacyjnego. Co stało za słabszymi wynikami Polaków?

- Generalnie zespół przez porażki - głównie w Lidze Światowej - i sporo rotacji w składzie zatracił pewność siebie, która przychodzi ze zwycięstwami. Wiele zmian spowodowało, że kadrowicze nie do końca wiedzieli w jakim składzie będą występować. Trener Stephane Antiga pogubił się, zespół stracił tożsamość. Nie twierdzę, że w drużynie nastąpił podział pod względem atmosfery. Sportowo zespół na pewno nie stanowił jednak jedności na boisku. W tym roku dobrych meczów kadry było może z dwa albo trzy.

Za nami już osiem kolejek PlusLigi. Na razie największym zaskoczeniem in plus rozgrywek jest postawa Jastrzębskiego Węgla - drugie miejsce w tabeli i zwycięstwa m.in. z Asseco Resovią Rzeszów (3:1) i PGE Skrą Bełchatów (3:2). Podziela pan tą opinię?

- Na pewno doceniam pracę jaką w Jastrzębiu-Zdroju wykonuje trener Lebedew. Gra zespołu jest dobrze zbilansowana, to nie jest tak że drużynę napędza tylko rewelacyjny na razie Kubańczyk Salvador Hidalgo Oliva. Dobrze wkomponował się w zespół rozgrywający Lukas Kampa. Do pozytywów należy na pewno zaliczyć także grę Cuprum Lubin i Indykpolu AZS-u Olsztyn. Na razie trochę meczą się ze swoją grą zespoły bełchatowianie i rzeszowianie. Stabilnie wygląda dyspozycja ZAKSY. Rezultaty nie odbiegają jednak od normy.

- Rozgrywki są na pewno bardzo ciekawe. Jeśli chodzi o poziom, to zachwytów z mojej strony nie będzie. Zespoły grają nierówno. PlusLiga jest jednak długa. Jeszcze ponad 20 meczów w rundzie zasadniczej, a do tego zaczynają się rozgrywki europejskie. Tych wahań formy może być zatem jeszcze więcej. Reasumując, chwalę grupę środkową rozgrywek, a potentaci mają co poprawiać.

Od kilku sezonów rzeszowianie notują wyraźny spadek formy w okolicach listopada i grudnia. W bieżących rozgrywkach podopieczni Andrzeja Kowala przegrali 3 z ostatnich 4 spotkań, w tym z beniaminkiem PlusLigi GKS-em Katowice (u siebie 2:3). Czym spowodowane są powtarzające się kłopoty Asseco Resovii w tym okresie?

- Ciężko o diagnozę, gdy nie biorę udziału w treningach. Problem jest, ale analizując poprzednie lata, kłopoty w tym okresie nie oznaczały dla rzeszowian nic strasznego. Drużyna z Podkarpacia potrafiła zdobywać złoto nawet z 4. miejsca po rundzie zasadniczej. Być może Andrzej Kowal przygotowuje tak zespół od strony fizycznej, że na początku sezonu on nie jest jeszcze gotowy do wielkiego grania, ale później efekty pracy są.

- W ubiegłym sezonie usprawiedliwieniem były kontuzję. W tym roku wbrew pozorom nie jest o wiele lepiej. Pamiętajmy, że Gavin Schmitt nie odbił jeszcze piłki w tym sezonie ligowym. Jochen Schops po kontuzji na razie jest cieniem gracza w swojej najwyższej dyspozycji. Do tego Thibault Rossard miał być przyjmujący, a na razie jest nieoceniony w ataku. Brakuje im kolejnego skrzydłowego Thomasa Jaeschke, który kończy rok uniwersytecki w USA. Na razie brakuje w tym zespole dopracowania. W Resovii jest dziewięciu nowych graczy i mimo sporego potencjału, tym graczom nie jest łatwo tak szybko przystosować się do rozgrywek, drużyny czy świetnych ale bardzo wymagających kibiców.

- Nie zapominajmy, że dopiero wysoką formę odbudowuje Piotr Nowakowski, który stracił cały poprzedni sezon przez kontuzję. Te trzy porażki też nie były jednakowe. Niepowodzenie u siebie z GKS-em Katowice nie powinno się zdarzyć, ale już przegrane z Jastrzębskim Węglem i Cuprum Lubin były po niezłej grze.

- Moja rada dla kibiców jest taka. Początek rozgrywek ligowych zawsze charakteryzuje się takimi niespodziankami, czy dołkami mocnych. Cieszmy się PlusLigą, tym że są emocje i poczekajmy spokojnie na kolejne rozstrzygnięcia.

rozmawiał Szymon Łożyński

< Przejdź na wp.pl