WP SportoweFakty / Rafał Soboń / Na zdjęciu: Agata Babicz

Pilski PTPS dał sobie wyszarpać okazję. "Przeżywałyśmy ten mecz"

Michał Kaczmarczyk

Siatkarski Enei PTPS-u Piła mają czego żałować. Zabrakło naprawdę niewiele, by wynik spotkania z ŁKS-em Commercecon (1:3) wyglądał inaczej. - Zaważyły nasze błędy - przyznała Agata Babicz, przyjmująca pilanek.

Takie dary losu, jakie otrzymały siatkarki Enei PTPS-u Piła w półfinale Pucharu Polski kobiet z ŁKS-em Commercecon Łódź, nie zdarzają się często. Najpierw wygrana 25:18 w drugim secie i efektowne wyrównanie stanu spotkania, potem kontuzja podstawowej rozgrywającej rywala na samym początku kolejnej odsłony widowiska. Wydawało się, że to idealne okoliczności, by zabić resztki pewności siebie przeciwnika, ale tak się nie stało. Pilanki przegrały dwie kolejne partie na przewagi i pożegnały się z Nysą w kiepskich nastrojach.

- To nie jest tak, że Lucie doznała kontuzji i nagle w szóstce ŁKS-u zrobiła się dziura. Przecież ŁKS ma cały czas mocne skrzydła, które niezależnie od sytuacji grają na odpowiednim poziomie, choćby Izę Kowalińską. I to najwyraźniej wystarczyło na nas w tym spotkaniu. Popełniałyśmy zdecydowanie zbyt dużo błędów i to na pewno zaważyło na naszej porażce - przyznała ze smutkiem Agata Babicz, ograna na poziomie ligowym przyjmująca ekipy Jacka Pasińskiego.

Siostra Doroty Wilk zbyt dobrze pamiętała, jak rozstrzygały się drugie połowy trzeciego i czwartego seta. Wielkopolanki potrafiły przez długi czas prowadzić, miały w górze piłki setowe, a ostatecznie przegrywały z ŁKS-em przez błędy w przyjęciu, dotknięcia siatki inne uchybienia w siatkarskim rzemiośle. Zabrakło obycia z grą o naprawdę dużą stawkę? - Tak z pewnością jest. Każda z nas przeżywała ten mecz, zwłaszcza nasza młoda libero. Zresztą dla mnie to był pierwszy taki duży turniej w karierze i nic dziwnego, że w trudniejszych chwilach trudno nam było czasem się odnaleźć - mówiła 32-latka, wspominając o Justynie Łysiak.

Tym samym Enea PTPS nie powtórzył swojego ostatniego zwycięstwa nad ŁKS-em i pozostaje mu teraz dokończenie sezonu ligowego oraz obrona piątego miejsca w tabeli fazy zasadniczej. - Jest prognostyk, nie poddałyśmy się bez walki. Ale trzeba pamiętać, że liga rządzi się swoimi prawami... zresztą tak jak puchar - dodała ze śmiechem Babicz, dołączając tym samym do licznego grona siatkarek używających tego starego jak świat sloganu.

W finale Pucharu Polski siatkarek w Nysie (niedziela 11 marca, godz. 14:45) ŁKS Commercon Łódź zmierzy się z rywalkami zza miedzy, Grot Budowlanymi Łódź

ZOBACZ WIDEO Powrót Glika, dziwne zachowanie Jemersona [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

< Przejdź na wp.pl