Materiały prasowe / Michelin / Jack Miller na torze w Argentynie

Niebywały wyczyn Jacka Millera. Przejechał wyścig ze złamanym obojczykiem

Łukasz Kuczera

Jack Miller ukończył Grand Prix Ameryk na dziewiątym miejscu. Australijczyk zataił fakt, że kilka dni przed wyścigiem złamał obojczyk i przystąpił do rywalizacji z niezaleczoną kontuzją.

Po wyścigu o Grand Prix Argentyny część zawodników MotoGP wróciła do Europy, a niektórzy motocykliści polecieli bezpośrednio do Stanów Zjednoczonych, by oczekiwać na Grand Prix Ameryk. Jack Miller znalazł się w tym drugim gronie.

Australijczyk starał się nie stracić formy podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych i wybrał się na przejażdżkę rowerem. Zakończyła się ona dla niego fatalnie, bo zawodnik Alma Pramac Racing zanotował upadek. Wskutek tego zdarzenia złamał obojczyk. Miller nikogo nie poinformował o tym fakcie.

- Spodziewałem się więcej po weekendzie w Austin, ale zmagaliśmy się nie tylko z ustawieniami motocykla, ale też z moją kontuzją. Grand Prix za nami, więc mogę to w końcu ujawnić. Trenowałem w Kalifornii i miałem upadek na rowerze górskim. Obrażenia może nie były poważne, ale zabrakło czasu na regenerację i odpoczynek - powiedział Miller.

Australijski motocyklista nie ukrywa, że odniesione obrażenia miały wpływ na jego tempo w trakcie niedzielnego wyścigu. - Doznałem obrażeń mięśni. Jestem poobijany, mam uszkodzone ramię, pęknięty obojczyk. Tak jak już kiedyś mówiłem, okres między wyścigami może być bardziej niebezpieczny niż sama rywalizacja na torze - dodał.

Co ciekawe, w sobotnim treningu Miller zanotował dość groźnie wyglądający upadek na torze w Austin. Na szczęście, nie pogorszył on jego stanu zdrowia i motocyklista mógł kontynuować udział w Grand Prix Ameryk.

ZOBACZ WIDEO Robert Kubica: Moi kibice są ewenementem
 

< Przejdź na wp.pl