Marian Maślanka dla SportoweFakty.pl: Cieszę się, że zespół pokazał swój potencjał

Adrian Heluszka

Włodarze Włókniarza Częstochowa inauguracje tegorocznego sezonu żużlowej Ekstraligi mogą zaliczyć do udanych. Niedzielny pojedynek przeciwko Unii Leszno przyciągnął na trybuny sporą rzesze fanów, a dodatkowo losy spotkania ważyły się do ostatniego wyścigu. Do pełni szczęścia zabrakło jedynie końcowego zwycięstwa częstochowskiej ekipy. W ostatniej gonitwie gospodarzom nie dopisało jednak szczęście.

Przed spotkaniem mało kto wierzył, że znacznie przebudowany częstochowski zespół będzie w stanie postawić tak wygórowane warunki mistrzom Polski. Gospodarze spisywani na straty tanio jednak skóry nie sprzedali i do końcowego zwycięstwa zabrakło im do prawdy niewiele. O wszystkim rozstrzygnął ostatni wyścig, który przysporzył wiele emocji. Początkowo scenariusz premierowej gonitwy gospodarze nie mogli sobie lepiej wymarzyć. Po atomowym starcie na czele usadowił się Daniel Nermark, a na drugim łuku na śmiały atak przy bandzie zdecydował się Rafał Szombierski. "Szumina" ku rozpaczy kibiców upadł jednak na tor i marzenia o końcowym zwycięstwie prysły. - Znakomita inauguracja i spotkanie pełne emocji i dramaturgii. Takie mecze, to bez wątpienia znakomita reklama dla potencjalnych sponsorów - podkreślał prezes częstochowskiego klubu, Marian Maślanka, nawiązując jednocześnie do rozmów z potencjalnymi sponsorami, które wedle zapowiedzi prezesa powinny wkraczać w decydującą fazę. - Jak dobrze pójdzie, to umowa będzie podpisana do 15 kwietnia. Przed zawarciem umowy nie chciałbym uchylać rąbka tajemnicy - dodaje.

Częstochowianie znakomitym występem w niedzielę utarli nosa wszystkim, którzy już przed sezonem skazywali Lwy na pożarcie. Mieszanka rutyny z młodzieńczą fantazją może przynieść znakomite efekty, a pojedynek przeciwko leszczyńskim „Bykom” zdaje się tylko potwierdzać tą tezę. - Do wygranej zabrakło troszeczkę cwaniactwa i szczęścia. Wierzyłem w tą drużynę i wiedziałem, że ma potencjał, aby wygrać to spotkanie. Szkoda, że się stało tak, jak się stało. Cieszę się jednak, że zespół pokazał swój potencjał i walczył do końca. To bardzo ważne - cieszył się Maślanka.

W mgnieniu oka, zgodnie z przedsezonowymi prognozami na pierwszoplanową postać Włókniarza wyrósł Grigorij Łaguta. Rosjanin wywalczył w niedzielę dziesięć punktów, a jego dorobek byłby jeszcze większy, gdyby nie problemy sprzętowe w jednym z wyścigów. Nieco słabiej spisał się z kolei jego młodszy brat Artiom, który jednak na torze także popisał się kilkoma efektownymi szarżami. Jeźdźcy ze Wschodu przebojem wdzierają się do Ekstraligi i na każdym kroku pokazują, że ich zakontraktowanie okazało się strzałem w dziesiątkę. - Myślę, że kwestia czasu i ich wyniki będą jeszcze lepsze. Cały czas się rozjeżdżają - podkreśla prezes klubu. - Na pewno jestem trochę rozczarowany występem Artioma. On sam nie jest także zadowolony. Bez cienia wątpliwości stać go na więcej.

Jak się okazuję częstochowianie mają jasno nakreślony cel. - Chcemy stworzyć znakomite widowiska w Częstochowie i przede wszystkim wygrywać tutaj spotkania. Co będzie dalej, to czas pokaże. Najważniejsze, abyśmy na swoim torze prezentowali się dobrze i żeby kibice byli zadowoleni z naszej postawy - kończy Marian Maślanka.

IMG_3264.jpg
Marian Maślanka może być zadowolony z inauguracji sezonu


KUP BILET na 2025 PZM FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową!

< Przejdź na wp.pl