Paweł Mizgalski: Przez wyścig zbrojeń żyto ponad stan

Michał Gałęzewski

Prezes Dospelu Włókniarz Częstochowa - Paweł Mizgalski ubolewa nad tym, że przez wyścig zbrojeń nie jest w stanie na bieżąco płacić zawodnikom jego klubu.

Paweł Mizgalski nie ma dużego doświadczenia w środowisku żużlowym, jednak zdążył się już zderzyć z lokalnym piekiełkiem. - Zarówno ja, jak i większość zarządu akcjonariuszy Włókniarza Częstochowa, którzy się znaleźli w żużlu w grudniu w 2011 jesteśmy nowi, ale mamy doświadczenia menadżerskie. Jesteśmy zszokowani tym, co się dzieje i tym jak wcześniej żyto ponad stan. W żużlu trwał ciągły wyścig zbrojeń, aby sprostać kibicom, mediom, czy władzom miasta. Doprowadziło to do takiego stanu, że wydatki na zawodników Włókniarza za ubiegły sezon, w 2007 roku wystarczyłyby do zdobycia mistrzostwa Polski - zauważył prezes Dospelu Włókniarz Częstochowa.

Według Mizgalskiego bardzo dziwne jest to, że spółki akcyjne nie potrafią zbilansować swoich budżetów. - Kluby balansują na granicy prawa, konstruując budżety i wydając pieniądze. Jak przychodzi do bilansu finansowego, to saldo jest bardzo niskie. W takiej sytuacji spółki nie powinny istnieć, bo są nieopłacalne i przynoszą olbrzymie straty. Tak nie można - powiedział wprost częstochowianin, który ubolewa nad tym, że nie jest w stanie płacić na bieżąco żużlowcom. - Mam dość SMS-ów, które dostaję od zawodników, którzy chcą dostać pieniądze za punkty, a ja nie mogę ich wypłacić. Chciałbym móc to robić co tydzień. Przy wprowadzonych ograniczeniach moglibyśmy zamknąć budżet z milionem złotych na plusie. To są różnice niezaprzeczalne - wyliczył.

W ocenie Pawła Mizgalskiego, żużlowe pojedynki muszą być bardziej wyrównane, aby atrakcyjność tej dyscypliny była wyższa. - Żużel nie jest sportem niszowym, gdyż na mecze przychodzi wielu kibiców. Na pierwszy mecz w Częstochowie przyszło 18 tysięcy widzów. Jak byśmy mieli lepsze wyniki, to mielibyśmy co mecz około 15 tysięcy osób. Zapotrzebowanie więc jest. Jak liga się wyrówna i emocje będą w każdym spotkaniu, to frekwencja znów pójdzie w górę. To nie jest sport masowy, który każdy może uprawiać, ale wyjątkowo widowiskowy - zauważył prezes Dospelu Włókniarz. - Kibice nie przychodzą dla wielkich nazwisk, tylko dla walki, emocji i adrenaliny udzielającej się na trybunach. Warto ratować polski żużel, a jestem przekonany, że właśnie w tej chwili to robimy - zakończył.

Paweł Mizgalski widzi nieprawidłowości w polskim żużlu

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

< Przejdź na wp.pl