Marek Cieślak: Tylko Falubaz mógł pokonać Stal

Dawid Borek

Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra jedną nogą stoi już na podium DMP. W niedzielę podopieczni Marka Cieślaka będą chcieli wykonać kolejny krok w stronę brązowego medalu.

Zielonogórzanom w półfinale PGE Ekstraligi nie udało się wygrać dwumeczu z Get Well Toruń i to Anioły awansowały do finału rozgrywek. Wielu kibiców odebrało taki wynik jako wielką porażkę, tymczasem trener Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra ma zupełnie odmienną opinię. - To mecz o brązowy medal - ani to pocieszenie, ani jakaś euforia. Dla mnie, jako byłego sportowca i trenera, medal zawsze ma swoją dużą wagę. Dopiero po latach się liczy, ile medali zdobył klub czy zawodnik. Wiem, że urosły nam apetyty i bardzo chcieliśmy być w finale, mieliśmy wszystko ku temu, by tam być, ale stało się inaczej i walczymy o brąz. Dla mnie to żadna ujma, tym bardziej, że pytam, jaki medal rok temu czy dwa zdobył Falubaz? Nic nie pamiętam - przyznał Marek Cieślak.

Ekipa z Winnego Grodu przez większość sezonu musiała radzić sobie bez Jarosława Hampela, a przed rozpoczęciem rozgrywek nie była jasna przyszła dyspozycja Jasona Doyle'a i Andrieja Karpowa. Sytuacji nie ułatwiał także pozasportowy wypadek Kenniego Larsena. - Dla mnie ten sezon to sukces, a widzę, że środowisko robi z tego pogrzeb. Ja uważam, że rozgrywki są dla nas udane, bo przecież nie budowaliśmy dream teamu, tylko jechaliśmy z problemami. Zaczęliśmy sezon kulawo, na początku były ciężkie mecze - ledwo wygrywaliśmy ze Spartą czy ROW-em. Później wszystko się pokleiło. Nie mnie jest oceniać sezon, bo moja ocena może być subiektywna. Ja jestem zadowolony z zawodników, wielu osiągnęło lub osiągnie życiowe sukcesy. Na pewno dołożymy wszelkich starań, by zdobyć ten brązowy medal. Ja z niego będę się cieszył - powiedział szkoleniowiec.

Nie od dziś wiadomo, że play-off rządzą się swoimi prawami, przez co zespół, który po rundzie zasadniczej uplasował się na pierwszej pozycji, może zakończyć sezon nawet bez medalu. - Może by zrobić całkowicie inaczej ligę, tak jak kiedyś, że nie było żadnych play-offów, tylko ten, kto wygrał ligę, był mistrzem Polski. Play-offy są fajne dla kibiców, ale czy to jest sprawiedliwe, to nie wiem. Może być tak, jak ja miałem w Tarnowie, że wygraliśmy praktycznie wszystkie mecze w rundzie zasadniczej, a przed play-off rozwaliło się trzech zawodników. Potem się okazuje, że walczy się o brąz, ale czy wówczas najlepszą drużyną była Stal Gorzów? Chwalili się, że byli najlepsi, ale tak naprawdę najlepsza była Unia Tarnów, bo w rundzie zasadniczej dwa razy wygrała ze Stalą. Play-off są bardzo fajne, bo jest dodatkowa dawka emocji, ale czy sprawiedliwe? Zespół, który zajął czwarte miejsce, może być mistrzem Polski, bo akurat się komuś powinie noga na przykład przed kontuzje. Taki jest regulamin. Czy jest sens jechania o brązowy medal? Są akcjonariusze, czyli kluby i mogą zawnioskować, by nie jechać o brąz, który trafiłby do ekipy z wyższego miejsca w tabeli. Ale może być tak, że dla wielu klubów, które nie są co roku w czołówce, rywalizacja o brąz może być atrakcją. Nie patrzmy przez pryzmat klubów, które z reguły zdobywają medale. Na przykład gdyby do play-off dostał się ROW Rybnik czy GKM Grudziądz, to podejrzewam, że oni chcieliby walczyć o brązowe krążki - ocenił Cieślak.

By zdobyć brązowy medal, Ekantor.pl Falubaz w rewanżowym spotkaniu z Betardem Spartą Wrocław musi uzbierać co najmniej 41 punktów. - Nawet jadąc do Poznania mówiłem, że jesteśmy faworytami i wygraliśmy. Żeby Sparta zdobyła brąz, musiałaby zrobić u nas 49 punktów, a nie wydaje mi się, żeby to było możliwe. Przed nami zawody i wszystko się może zdarzyć, ale na pewno my jesteśmy faworytem. Czy zeszło z nich powietrze? To ich problem - skomentował.

Dalsza część artykułu dostępna jest na drugiej stronie.

ZOBACZ WIDEO: Żużlowa prognoza pogody na niedzielę 

[nextpage]

Po ostatnim meczu sezonu przyjdzie czas na oceny i myśleniu o przyszłości. Marek Cieślak ma ważny kontrakt z Ekantor.pl Falubazem na kolejny rok, choć nie jest przesądzone, że utytułowany trener na pewno zostanie w Zielonej Górze. - Wiem, że mam umowę z Falubazem jeszcze na rok, ale tak jak powiedział prezes Tymczyszyn: kontrakt to tylko papier i można go podrzeć i wyrzucić. Mam ważną umowę i nie ma o czym rozmawiać. Sezon się jeszcze nie skończył, mamy niedzielny mecz i zobaczymy co dalej - zdradził, jednocześnie komentując doniesienia medialne o możliwej zmianie barw klubowych. - Mam wielu "przyjaciół", którzy do wszystkiego dorabiają ideologię. W ogóle nie będę się do tego ustosunkowywał, bo uważam, że jestem za starty, żebym polemizował z jakimiś ludzikami. Mam kontrakt z Falubazem i koniec, chyba że klub powie, że ma inne plany. W tym momencie dla mnie nie ma tematu. Jeśli władze klubu powiedzą jednak, że się na mnie zawiodły, to może się wszystko zdarzyć - dodał.

Z powodu bardzo krótkiego okresu transferowego, kluby nie będą miały wiele czasu na dokonywanie roszad w zespołach. Każdy ruch trzeba odpowiednio wcześniej zaplanować. - Do składu nic nie mam, bo nie jestem współwłaścicielem klubu. Jestem tylko trenerem i mogę zasugerować, że chciałbym tych samych zawodników na przyszły rok. Chciałbym i Jarka Hampela, bo uważam, że w przyszłym sezonie będzie dobrze jeździł, tak samo Doyle'a i Karpowa. Kogoś mam jeszcze w głowie, by go sprowadzić - mówił Cieślak.

W finale PGE Ekstraligi zmierzą się Stal Gorzów i Get Well Toruń. Trener Ekantor.pl Falubazu ma jednego faworyta tego dwumeczu. - Według mnie mistrzem będzie Stal Gorzów i to łatwo. Jedyną drużyną, która mogła wygrać z gorzowianami był Falubaz. My nie przeskoczyliśmy jednak Get Well Toruń i tyle. Torunianie niespecjalnie potrafią jeździć w Gorzowie, chociaż może się to zmienić, bo Hancock czy Vaculik, za czasów startów w Unii Tarnów, potrafili tam wygrywać. Wszystko jest możliwe, ale ogólnie rzecz biorąc wydaje mi się, że Stal Gorzów ma u siebie więcej atutów - wskazał szkoleniowiec reprezentacji Polski.

Obok rywalizacji o medale DMP, bardzo ciekawie zapowiada się walka o mistrzostwo świata. Wszystko wskazuje na to, że kwestia złotego medalu w Grand Prix rozstrzygnie się między Gregiem Hancockiem a Jasonem Doylem, choć tę dwójkę goni też Tai Woffinden. - To będzie ciekawa rozgrywka. Te pięć punktów to niewielka przewaga, wszystko się może zdarzyć. Stawiałem na Grega, bo on jest najbardziej wyrachowany z tej trójki. Za Doylem przemawia z kolei to, że jest rozpędzony jak pociąg ekspresowy i w tym momencie zwycięstwa mu łatwo przychodzą. Hancock z kolei może jechać słabo, a nagle się zmobilizuje i wygrywa. Tai Woffinden to natomiast zawodnik, który w pewnym momencie może się przebudzić i zwyciężyć jedną lub dwie rundy Grand Prix. Myślę, że będzie walka do końca, ale już po turnieju w Toruniu będzie jaśniejsza sytuacja. Właściwie to nie wiem komu życzyć mistrzostwa. Greg to mój przyjaciel, Doyle też, Woffinden też jest fajnym chłopakiem - zakończył Marek Cieślak.

ZOBACZ WIDEO: Działo się na konferencji w Łodzi. Zobacz wymianę zdań prezesa z trenerem 
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

< Przejdź na wp.pl