WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski / Sparta - GKM

Rafał Okoniewski stanął na głowie, żeby wrócić do gry. Zatrudnił psychologa, dopieścił silnik

Dariusz Ostafiński

Początek sezonu był w wykonaniu Rafała Okoniewskiego marny. Żużlowiec zakasał jednak rękawy i stanął na nogi. Łatwo jednak nie było. Zawodnik musiał kilka razy odsyłać tunerowi silnik do poprawki. W końcu jednak dostał sprzęt, jaki mu pasuje.

Początek sezonu u Rafała Okoniewskiego wyglądał tak, że był królem pierwszych 30 metrów. Na tym dystansie był nie do ogrania. Tracił jednak pozycje na wjeździe w łuk i na samym wirażu. - Wkręcałem gaz, ale silnik łapał jakąś dziurę. Przerywał, tracił moc - przyznaje zawodnik MRGARDEN GKM Grudziądz.

Żużlowiec nie załamał jednak rąk. Wykonał tytaniczną pracę, byle tylko wyjść na prostą. - Nic wielkiego nie zrobiłem - mówi skromnie Okoniewski. - W zasadzie było to co zawsze, czyli treningi kondycyjne, dużo pracy ze sprzętem i psycholog. Zdecydowałem się na współpracę, żeby wykrzesać z siebie coś więcej.

Największą pracę wykonał jednak Okoniewski z tunerem Janem Anderssonem. Kilka razy wysyłał mu silnik do serwisu, potem go sprawdzał i odsyłał z kolejnymi uwagami. Szwed na bazie wskazówek zrobił w końcu taką jednostkę napędową, która pasuje zawodnikowi MRGARDEN GKM.

Okoniewski dmucha teraz na zimne, żeby nic się nie stało, żeby silnik pracował dobrze przynajmniej do zakończenia niedzielnego meczu z Fogo Unią Leszno. Wygrana da GKM-owi pewne utrzymanie.

A jeśli chodzi o silniki, to Okoniewski od lat stawia na Anderssona (w zanadrzu ma też silnik Flemminga Graversena) i znowu może powiedzieć, że się opłaciło.

ZOBACZ WIDEO Artur Siódmiak wielkim fanem żużla (WIDEO)
 
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl