WP SportoweFakty / Jakub Barański / Na zdjęciu: Oliver Berntzon

Żużlowiec Startu mógł zostać na lodzie. Stal Rzeszów kusiła go dobrym kontraktem

Mateusz Domański

Greg Hancock namawiał Ireneusza Nawrockiego, by ten zatrudnił Olivera Berntzona. Szef Stali Rzeszów chciał spełnić życzenie Amerykanina, jednak dobre warunki nie skusiły Szweda. Gdyby przeniósł się do beniaminka, teraz zostałby na lodzie.

Według naszych ustaleń, Stal Rzeszów oferowała Oliverowi Berntzonowi dużo lepsze warunki finansowe niż te, jakie ma w Gnieźnie. Na transfer Szweda mocno naciskał Greg Hancock. Amerykanin miał nawet kontaktować się z Berntzonem i osobiście namawiać go, aby dołączył do beniaminka pierwszej ligi. 

Zdaniem Hancocka, Szwed ma duży potencjał. Właśnie dlatego czterokrotnemu mistrzowi świata zależało, by jeździć razem z nim w polskim zespole. Ostatecznie jednak Berntzona nie przekonały ani argumenty finansowe, ani ciepłe słowa Kalifornijczyka i zdecydował się na kontynuowanie kariery w Car Gwarant Starcie Gniezno.

Gdyby Oliver postąpił inaczej i przeniósł się do stolicy Podkarpacia, to teraz znalazłby się na lodzie, bo przecież Stal nie dostała licencji na starty w Nice 1. Lidze Żużlowej. Pewnie ktoś by go z tego lodu przygarnął, ale i tak sytuacja nie byłaby zbyt komfortowa, bo nie wiadomo, na jakich warunkach zostałby zatrudniony. Szwed dokonał zatem mądrego wyboru, stawiając na wiarygodnego pracodawcę.

Start słynie z rozważnej polityki finansowej. Działacze, nim wydadzą jakieś pieniądze, skrupulatnie wszystko kalkulują. Dlatego też nie chcieli wdawać się w licytacje ze Stalą Rzeszów. Swoją drogą, to swoim podejściem wygrali z klubem Nawrockiego dwukrotnie, bo przypomnijmy, że Stal kusiła też Oskara Fajfera, który ostatecznie zdecydował się na powrót do macierzy.

ZOBACZ WIDEO Kacper Woryna: Nie wyobrażam sobie klubu bez prezesa Mrozka. On zna się na żużlu, a takich ludzi brakuje 
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl