WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Max Fricke

Sukces żużlowca Betard Sparty. Czy wrocławscy kibice mają się z czego cieszyć?

Radosław Wesołowski

Max Fricke, żużlowiec zespołu z Wrocławia, został indywidualnym mistrzem Australii i tym samym dołączył do grona wielkich rodaków, którzy zdobywali ten tytuł w przeszłości. Tylko czy polscy kibice mają się z czego cieszyć?

Żużlowiec Betard Sparty Wrocław okazał się lepszy od swoich starszych i bardziej doświadczonych kolegów. Max Fricke pokonał między innymi byłego mistrza świata Chrisa Holdera. W pięciu rundach mistrzostw Australii jeździł najrówniej i to dało mu tytuł mistrzowski.

Zdaniem Wojciecha Dankiewicza nie ma sensu patrzeć na występy Australijczyka w PGE Ekstralidze w sezonie 2019 przez pryzmat ostatnich mistrzostw. - Nawet gdyby nie sięgnął po złoto, miałbym o nim dobre zdanie. To bardzo utalentowany zawodnik i powinien stanowić o sile Sparty. W ubiegłym roku nie do końca wszystko wyszło, ale Fricke jest bardzo młody i wszystko przed nim - ocenia ekspert.

W styczniu 2018 roku mistrzostwo zdobył Rohan Tungate, jednak nie został liderem Orła Łódź. Australijczyk miał średnią biegową 2,019. - Wiele osób spodziewało się, że ten żużlowiec będzie czarnym koniem całych rozgrywek. Ze spokojem patrzmy na te występy indywidualne, szczególnie mistrzostwa Australii - wyjaśnia Dankiewicz. 

Jak podkreśla nasz rozmówca w żużlu wiele czynników wchodzi w grę. Ważny jest nie tylko ten ludzki, lecz także sprzętowy. - Do tego dochodzi różna nawierzchnia i dyspozycja dnia. Niemniej cieszy to, że w PGE Ekstralidze mamy wielu coraz lepszych Australijczyków, którzy naprawdę mogą coś zdziałać również w kadrze narodowej - kończy ekspert.

ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. Nietypowy zakład uczestników. Na szali fryzura i długi pocałunek 
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

< Przejdź na wp.pl