WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Jerzy Szczakiel

Żużel. Był Wojciechem Fortuną polskiego żużla. Przeszedł na stałe do historii. Gdyby żył, obchodziłby 72 urodziny

Maciej Kmiecik

Dokładnie 72 lata temu na świat przyszedł człowiek, który wszedł do annałów polskiego i światowego żużla. Nie był wielką gwiazdą, ale zapisał się w historii 2 września 1973 roku, kiedy to na Stadionie Śląskim został indywidualnym mistrzem świata.

Dwóch znakomitych żużlowców urodziło się tego samego dnia 28 stycznia, ale dzieli ich 10 lat różnicy. Mowa o Jerzym Szczakielu, pierwszym polskim indywidualnym mistrzu świata w jeździe na żużlu urodzonym w 1949 roku oraz Grzegorzu Dzikowskim, wieloletnim filarze Wybrzeża Gdańsk, który przyszedł na świat dokładnie dekadę później. - Na torze się jednak nie spotkaliśmy. Kiedy Jerzy Szczakiel kończył karierę, ja dopiero stawiałem pierwsze kroki w sporcie żużlowym - wyjaśnia Dzikowski.

- Jerzy Szczakiel jako mistrz świata był w Polsce poważany, ale nie był może tak rozpoznawalny jak inni żużlowcy w tamtych czasach jak Jancarz, Waloszek czy Plech. Tytuł mistrza świata na żużlu Jerzego Szczakiela często był porównywany do wyczynu Wojciecha Fortuny w Sapporo, kiedy skoczył 111 metrów i został mistrzem olimpijskim. To był życiowy skok Fortuny, tak samo jak finał IMŚ z 1973 dla Jerzego Szczakiela - wspomina Grzegorz Dzikowski.

- Absolutnie nie można umniejszać sukcesu Jurka, bo choć nie notował spektakularnych sukcesów w kraju, to ma na koncie tytuł IMŚ, zapisał się w historii polskiego żużla i długo czekaliśmy na powtórkę tego sukcesu, bo aż 37 lat. To o czymś świadczy, a czy był to przypadek, czy nie? To jest nieistotne, wytrzymał nerwowo w Chorzowie. Wyskoczył ze startu, trzymał swój tor jazdy, a Ivan Mauger za szybko chciał go wyprzedzić i się przewrócił. Tytuł mistrza świata został w Polsce. Jest w historii pierwszym Polakiem, tyle lat był jedynym i nikt mu tego nie odbierze - podkreśla Dzikowski.

ZOBACZ WIDEO Matej Zagar gościem "Żużlowej Rozmowy". Obejrzyj cały odcinek! 

Szczakiel w finale IMŚ w Chorzowie w 1973 roku właśnie po biegu dodatkowym pokonał Nowozelandczyka. Na najniższym stopniu podium stanął Zenon Plech. Warto dodać, że Szczakiel zanim został indywidualnym mistrzem świata, dwa lata wcześniej na torze w Rybniku z Andrzejem Wyglendą wywalczył złoty medal Mistrzostw Świata Par. Do teraz w historii widnieje jako jedyny polski żużlowiec, który miał na koncie tytuły mistrza świata zarówno indywidualnie, jak w i jeździe parami.

Jerzy Szczakiel nie został nigdy indywidualnym mistrzem Polski. Najbliższej złotego medalu w rywalizacji krajowej był w 1971 roku w Rybniku, gdzie zajął drugie miejsce. Opolanin był wyjątkowo skromnym człowiekiem. Zawsze podkreślał, że pieniądze, które zarobił za zdobycie tytułu mistrza świata były nieporównywalne z obecnymi finansami w sporcie żużlowym. Szczakiel za złoty medal IMŚ wyremontował mieszkanie. Cenniejszy od pieniędzy był dla niego udział w Gali FIM z innymi mistrzami świata w sportach motorowych.

To pierwsze urodziny mistrza świata, gdy opolanina nie ma już wśród nas. Zmarł 1 września 2020 roku. W pamięci kibiców pozostał jednak nieśmiertelny jako pierwszy Polak, który przez 37 lat był jedynym naszym rodakiem z tytułem IMŚ w jeździe na żużlu. Zawsze skromny, chętny do rozmowy, z rozrzewnieniem wspominający dawne czasy romantycznego speedwaya. Dziś nie ma już wśród żyjących żadnego z medalistów słynnego finału IMŚ z 1973. Pozostają po nich tylko piękne wspomnienia. Legendy nie umierają jednak nigdy. Żyją w naszej pamięci.

Zobacz także: Był bohaterem najdroższego transferu
Zobacz także: Znamy datę pogrzebu Kamila Pulczyńskiego
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

< Przejdź na wp.pl