W piątek około godziny 8 rano żona odnalazła martwego Jae Sung Chunga w ich domowym salonie. Śmierć 35-letniego badmintonisty poruszyła cały świat. Policja prowadzi śledztwo, które ma wyjaśnić, jak doszło do tragedii. Wszystko jednak wskazuje na to, że Koreańczyk zmarł z przyczyn naturalnych.
Trzy lata temu zdiagnozowano u niego arytmię serca. Potem Chung często uskarżał się na bóle w klatce piersiowej, które nasilały się w stresie. Rodzina obecnie oczekuje na wyniki sekcji zwłok, która ma rozwiać wszelkie wątpliwości.
Środowisko badmintona jest pogrążone w żałobie. Sportowiec z Korei Południowej osiągał wielkie sukcesy w deblu. W 2012 roku w igrzyskach olimpijskich w Londynie wywalczył brązowy medal. Wcześniej dwukrotnie był wicemistrzem świata.
Niespełna tydzień temu sportem wstrząsnął podobny przypadek. We Włoszech przed meczem ligowym zmarł piłkarz Fiorentiny Davide Astori. W jego przypadku nagle doszło do zatrzymania akcji serca.