Po tym, jak na przerwę w startach zdecydowała się Monika Hojnisz-Staręga, to właśnie Kamila Żuk ma być liderką reprezentacji Polski. Przez lata uznawana była za wielki talent. O ile w kategoriach juniorskich brylowała formą i umiejętnościami na tle rywalek, o tyle w seniorach idzie jej słabiej.
To może być zatem dla niej kluczowy sezon, w którym ma szansę zadomowić się w szerokiej czołówce. Jednak w trakcie przygotowań pod okiem trenera Tobiasa Torgersena nie wszystko poszło zgodnie z planem. Mistrzyni Europy z 2021 roku miała problemy zdrowotne.
- Trochę mi zdrowie kulało. Do końca nie wiemy czy to było przetrenowanie czy jakieś inne problemy. Jestem już w pełni zdrowa, choć zdaję sobie sprawę, że początek sezonu może być dla mnie ciężki. W okresie przygotowawczym mieliśmy kilka sprawdzianów, które pokazywały, że forma jest bardzo wysoka, więc mam nadzieję, że taki fragment sezonu letniego, z którego byłam wyłączona nie spowoduje żadnego spadku formy, ani gorszego sezonu - powiedziała w "Kronice Sportowej", a cytuje ją strona Polskiego Związku Biathlonu.
ZOBACZ WIDEO: Nietypowa inauguracja i dłuższa przerwa. Co na to skoczkowie?
Żuk obok Anny Mąki i Joanny Jakieły może być już pewna miejsca w składzie reprezentacji Polski na zawody Pucharu Świata w Kontiolahti. Czwartą zawodniczkę poznamy po zaplanowanym na weekend sprawdzianie wewnętrznym.
Skład męskiej drużyny jest już praktycznie znany - Konrad Badacz wyjechał do Obertilliach na obóz kadry młodzieżowej, Tomasz Jakieła z powodu kontuzji barku wrócił do Polski. Trener Rafał Lepel ma do dyspozycji już tylko czterech zawodników: Grzegorza Guzika, Andrzeja Nędzę-Kubińca, Jana Guńkę i Marcina Zawoła i jeśli nic losowego się już nie wydarzy to właśnie ta czwórka będzie nas reprezentować w inauguracyjnych startach.
Czytaj także:
Ukrainiec dostał wiadomość od Rosjanina. Te słowa wiele wyjaśniają
Dziewczynki jechały do Katowic. Cud, że nikomu nic się nie stało