Po tym, jak Monika Hojnisz-Staręga i Kinga Zbylut zawiesiły swoje kariery, to Kamila Żuk ma być liderką biathlonowej reprezentacji Polski. W czasach juniorskich odnosiła ona wiele sukcesów, ale wśród seniorek nie potrafiła jeszcze pokazać swojego potencjału. Ten sezon może być zatem przełomowy.
Jednak w pierwszym biegu sezonu najwięcej mówi się o dobrym występie Joanny Jakieły, która zdobyła debiutanckie punkty Pucharu Świata w karierze. Żuk była dopiero 67., co jest wynikiem dalekim od oczekiwań.
- Już podczas przestrzeliwania miałam problem z czytaniem wiatru, później to wyszło już w czasie startu. Dodatkowo nie trafiliśmy tego dnia z moim sprzętem. Jeśli weźmie się to pod uwagę, to ten czas biegu nie był wcale taki zły. Można się doszukiwać pozytywów - powiedziała Żuk w rozmowie ze stroną Polskiego Związku Biathlonu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Świątek już znudziło się odpoczywanie
Lepiej Żuk spisała się w sztafecie, gdzie uniknęła karnych rund. W biegu indywidualnym miała aż pięć niecelnych strzałów, co przerodziło się na dodatkowe minuty.
- W czwartek błędów na strzelnicy było już mniej, choć jestem niezadowolona ze strzelania w postawie leżąc, gdzie z nieznanych mi przyczyn nie byłam w stanie dobić jednego krążka. W ostateczności mi się udało, ale straciłam na to zbyt dużo czasu - dodała.
Polka nie ukrywa, że obecnie osiągane wyniki jej nie zadowalają. - Oczekuję od siebie więcej. To jeszcze nie jest to, co chcę pokazywać w tym sezonie, ale wiem, że na dany moment biorąc pod uwagę to jak czułam się na trasie były to i tak niezłe występy. Oczywiście na strzelnicy nie wyglądało to za dobrze i jestem o to zła na siebie, bo w ostatnim okresie strzelanie należało do moich mocnych stron. Nie twierdzę, że radziłam sobie bez żadnych wpadek, ale było ich zdecydowanie mniej niż w poprzednich latach - powiedziała Żuk.
W trakcie okresu przygotowawczego Żuk miała zdrowotne problemy, ale już się z nimi uporała. Jednak zanim wróci forma z lata, to musi minąć jeszcze trochę czasu.
- Pojawiły się problemy z oddychaniem, które nasilały się nawet podczas spokojniejszych treningów. Zastanawialiśmy się z trenerem czy to efekt przeciążenia czy coś więcej. Na szczęście teraz jest już lepiej, jestem w stanie rywalizować, dobrze się regeneruję, nic poważnego w danym momencie mi już nie jest. Pełna optymizmu próbuję zapomnieć o tym okresie i nie chcę się tym usprawiedliwiać, po prostu wiem, że potrzebuję trochę więcej czasu, żeby wrócić do wysokiej dyspozycji z lata - oceniła.
Czytaj także:
Szwedki i Norwegowie najlepsi w sztafetach. Dalekie miejsca Polaków
Jessica Diggins najlepsza w biegu na 10 kilometrów. Kolejne punkty reprezentantki Polski