Krystyna Guzik: to nie były najlepsze MŚ w naszym wykonaniu

Materiały prasowe / Szymon Sikora / PZBiath. / Na zdjęciu: Krystyna Guzik
Materiały prasowe / Szymon Sikora / PZBiath. / Na zdjęciu: Krystyna Guzik

- To nie były najlepsze MŚ w naszym wykonaniu. Jesteśmy zmęczone i cieszymy się, że już się skończyły - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty najlepsza w tej chwili polska biathlonistka Krystyna Guzik.

W tym artykule dowiesz się o:

WP SportoweFakty: Tym razem reprezentacja Polski na mistrzostwach świata w biathlonie nie zdobyła żadnego medalu. Jak podsumuje pani wasze wszystkie starty w Oslo?

Krystyna Guzik: Nie były to w naszym wykonaniu najlepsze mistrzostwa. W poprzednich latach zawsze wracałyśmy z medalem. Tym razem się nie udało. W naszym najlepszym występie zajęłyśmy czwarte miejsce w sztafecie. To akurat bardzo nas cieszy. To już trzeci raz w sezonie, kiedy znalazłyśmy się tak wysoko w biegu sztafetowym. Jeżeli chodzi o biegi indywidualne, to myślę, że w przyszłości powinnyśmy skupić się na strzelaniu. Jak nie ma dobrego strzelania, nie ma wyników. W niedzielę to właśnie rundy karne zaważyły o tym, że jestem tak daleko, a przy dobrym strzelaniu mogłabym walczyć o wysokie miejsce. Cieszę się, że mistrzostwa już się skończyły. W Oslo brałyśmy udział praktycznie we wszystkich startach, a trasy są tu bardzo ciężkie. Najcięższe, na jakich startujemy w zawodach Pucharu Świata lub mistrzostw świata.

Dlaczego?

- Śnieg bardzo często przesypuje się na trasach. Trzeba walczyć z trudnością trasy, a dodatkowo z zapadającym się śniegiem. Żeby mieć dobry wynik, trzeba być do nich dobrze przygotowanym. Zarówno siłowo, jak i wytrzymałościowo. W ogóle jesteśmy już zmęczone. W ostatnich tygodniach miałyśmy wyjazd do USA, gdzie doszła różnica czasu i problemy z aklimatyzacją. To wszystko się na nas odbijało. Cieszę się jednak, że w sztafecie w Oslo zajęłyśmy czwarte miejsce. Zwłaszcza, że trzy ekipy, które znalazły się przed nami, mają dużo większe środki finansowe na przygotowania. My możemy tylko pomarzyć o takich warunkach. Mimo to, widać, że zrobiłyśmy duży postęp. To dzięki temu wygrałyśmy m.in. z takimi potęgami jak Rosja czy Czechy.

Kiedy przed rokiem rozmawialiśmy na mistrzostwach świata w Kontiolahti, mówiła pani, że nie lubi biegów indywidualnych, bo nigdy nie wie pani, jak rozłożyć w nich siły. W Oslo poszło pani w tej konkurencji zaskakująco dobrze i skończyło się na siódmym miejscu.

- Cieszę się, że długi bieg w końcu mi wyszedł. Nie lubię takich biegów, bo jestem typem zawodnika, który musi mieć bezpośrednią rywalizację. Zupełnie inaczej biegam, kiedy koło siebie mam najlepsze zawodniczki. Potrafię się ich trzymać i zawody wychodzą mi lepiej niż w sytuacji, kiedy startuję sama i nie mam się kogo uczepić. To dla mnie trudniejsze, bo nie potrafię dobrać odpowiedniego tempa biegu. Kiedy biegnę z najlepszymi, nie czuję zmęczenia. Trzymam z rywalkami jedno tempo, a trasy ubywa. Czasami myślę: "kurczę, nie dam rady, rywalka jest za mocna". A potem okazuje się, że tak nie jest. Daję radę i potrafię dobrze zafiniszować. Tym bardziej cieszę się, że tutaj bieg mi wyszedł. Wiedziałam, że stać mnie na więcej niż to, co pokazałam wcześniej w sprincie.

Oceniając cały sezon, też ma pani powody do dużego zadowolenia, bo znajduje się pani w czołówce klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Przed sezonem spodziewała się pani, że będzie szło tak dobrze?

- Tak. Wiedziałam, że jestem dobrze przygotowana i miałam nadzieję, że będę miała lepsze narty niż w zeszłym sezonie. Dziś mogę powiedzieć, że jestem mile zaskoczona ich przygotowaniem. Bywały takie starty jak w Antholz, kiedy na zjazdach mijałam rywalki z Niemiec. Myślałam sobie: "z takimi nartami to można walczyć!". To główny powód, dla którego moje wyniki zrobiły się znacznie lepsze. Już w Östersund, podczas pierwszego startu w sezonie, czułam, że jest fajnie. Byłam spokojna i wiedziałam, że będę mogła walczyć o wysokie miejsca. Trochę szkoda mi strzelania, bo gdyby było lepsze, to dużo częściej mogłabym zajmować miejsce na podium. Ogólnie jestem jednak zadowolona. Został nam jeszcze Puchar Świata w Chanty-Mansyjsku, gdzie będziemy walczyć o to, żeby być jak najwyżej w klasyfikacji generalnej. A mam szansę powalczyć tam o pierwszą dziesiątkę.

Rozmawiał w Oslo Michał Bugno

Autor na Twitterze:

Ostatnie w tym sezonie zawody PŚ w biathlonie odbędą się w dniach 17–20 marca w Chanty-Mansyjsku. Transmisje pokaże telewizja Eurosport 1.

Zobacz także: Klemens Murańka: lekarz się zdenerwował, mogło dojść do tragedii

Źródło artykułu: