Duży postęp polskich biathlonistów. Rewolucja przynosi efekty

Materiały prasowe / Sebastian Krystek/PZBiath. / Na zdjęciu: Monika Hojnisz-Staręga
Materiały prasowe / Sebastian Krystek/PZBiath. / Na zdjęciu: Monika Hojnisz-Staręga

Rewolucja w polskim biathlonie przynosi efekty. Spore postępy poczyniły zarówno żeńska, jak i męska kadra, a Monika Hojnisz to obecnie czołowa zawodniczka świata. Tak dobrze nie było od lat.

Gdy swoją karierę kończyła Weronika Nowakowska, wielu kibiców obawiało się, że nadchodzą trudne lata dla polskiego biathlonu. Do tego wkrótce narty na kołkach zawieszą Magdalena Gwizdoń i Krystyna Guzik, a pozostałe zawodniczki miały problem z punktowaniem w zawodach Pucharu Świata. Kibice wciąż z rozrzewnieniem wspominają czasy, gdy Tomasz Sikora walczył o żółtą koszulkę lidera klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Ten karierę zakończył w 2012 roku i od tego czasu żaden z Polaków nawet nie zbliżył się do czołówki.

Po zakończeniu poprzedniego sezonu władze Polskiego Związku Biatholu dokonały rewolucji. Żeńską kadrę objęła Nadia Biełowa, a męską Adam Kołodziejczyk, który w przeszłości z sukcesami prowadził reprezentację kobiet. Zmiany te sprawiły, że obie kadry poczyniły spory postęp. - Zmianę trenera oceniam na plus. Doszło mnóstwo nowinek, trener Kołodziejczyk ma zupełnie inny system pracy niż trener Panitkin. Myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku - przyznał biathlonista Andrzej Nędza-Kubiniec.

Monika Hojnisz twarzą rewolucji

Największy postęp poczyniła Monika Hojnisz. Sezon rozpoczęła od drugiego miejsca w biegu indywidualnym w Pokljuce. Później dwukrotnie była blisko podium, a w "generalce" Pucharu Świata zajmuje piąte miejsce. W ośmiu biegach tego sezonu zdobyła 242 punkty, o 4 więcej niż przez dwa poprzednie lata. O jej przemianie świadczy wypowiedź po biegu, w którym zajęła 40. miejsce. - Kiedyś takie strzelanie nie wzbudziłoby we mnie dyskomfortu, a dzisiaj jest mi z nim źle. Wiem jednak, że takie starty też są potrzebne. Dają dużo do myślenia. Jestem pewna, że wyciągnę z tego biegu pozytywy dla siebie - mówiła Hojnisz.

Hojnisz w tym sezonie poprawiła swoje najlepsze wyniki w każdej konkurencji. Największy progres poczyniła w biegu pościgowym. Jej poprzednia życiówka to 34. miejsce, teraz - szóste. Chorzowianka to obecnie zawodniczka ze ścisłej światowej czołówki i motor napędowy rozwoju polskiego biathlonu. To na niej opiera się siła tej dyscypliny w naszym kraju.

ZOBACZ WIDEO To miał być przejściowy rok dla siatkówki. "Na MŚ chcieliśmy być w pierwszej szóstce"

Nadzieją na lepsze jutro są Kamila Żuk i Kinga Zbylut. Obie w przeszłości zdobyły medale mistrzostw świata juniorów i teraz dostają szansę na regularne starty w Pucharze Świata. Żuk dobrze biega, ale ma problem ze strzelaniem. Z kolei Zbylut stara się ustabilizować swoją formę i w Novym Meście zaliczyła najlepszy występ w karierze. Była ósma w sprincie.

- Mimo, że w przeszłości stawałam na podium MŚJ, mogę chyba weekend w Novym Meście nazwać najlepszym w swoim życiu. Zrobiłam sobie bardzo miły prezent na święta. Bardzo się cieszę zwłaszcza z występu w biegu masowym. Debiutowałam w takiej stawce i jestem zadowolona, że sobie poradziłam. Nie zdekoncentrowałam się na strzelnicy i pobiegłam na bardzo dobrym poziomie. To była dla mnie cenna nauka i niesamowite przeżycie - mówiła Zbylut.

Postęp u mężczyzn

Choć w klasyfikacji Pucharu Świata tego nie widać, ale postęp nastąpił też w męskiej kadrze. Łukasz Szczurek, który w PŚ startuje od 2008 roku, ma najlepszy okres w karierze. Każdy z siedmiu biegów w tym sezonie ukończył w czołowej sześćdziesiątce. - Fajnie poczuć się częścią rywalizacji, a nie tylko wlec się w ogonie. Jeżeli chcę zrobić kolejny mały krok to muszę panować nad emocjami. Cieszę się z tego, ale na swój sposób. To, że nigdy wcześniej nie zanotowałem takiej serii jest powodem do wstydu. Mam jednak poczucie, że jeśli na zawodach będziemy robić to, co już udaje się na treningach to czeka nas jeszcze sporo radości i niespodzianek - przyznał Szczurek.

- Mam sporą satysfakcję. Dla niektórych to może jest śmieszne, bo mam już 30 lat, a cieszą mnie takie rzeczy jak awans do biegu pościgowego, ale doskonale zdaję sobie sprawę, na jakim poziomie byłem jeszcze niedawno. Ostatnie starty napawają optymizmem i mam tu na myśli nie tylko siebie, ale cała naszą grupę. Rozumiemy się, dogadujemy, jest dobra atmosfera do pracy. Trener Kołodziejczyk nakreślił nam objętościowy plan treningowy już do kolejnych igrzysk. Lepiej się pracuje widząc cel, do którego się dąży - dodał Szczurek.

Praca z trenerem Kołodziejczykiem może sprawić, że polscy biathloniści już wkrótce zaczną zdobywać punkty Pucharu Świata. - Bardzo sobie cenię warsztat trenera Kołodziejczyka. Wszystko ma zaplanowane, teorię sportu ma w małym palcu, jest bardzo zaangażowany w pracę, całe swoje życie poświęcił biathlonowi. Miałem już wcześniej okazję przez dwa sezony trenować pod jego okiem i już wtedy byłem zauroczony tym jak prowadzi treningi i rozpisuje plany objętościowe - przyznał Szczurek.

Zmartwieniem jest jedynie forma Grzegorza Guzika. Od czasów Sikory tylko on potrafił zdobyć punkty Pucharu Świata. W tym sezonie spisuje się poniżej oczekiwań. Sam liczy, że już wkrótce praca z Kołodziejczykiem przyniesie efekty. - Po ubiegłym sezonie chcieliśmy zmiany, świeżego spojrzenia. To się udało, bo rozpoczęliśmy pracę z trenerem Kołodziejczykiem. Już wcześniej miałem okazję z nim współpracować, ale wtedy priorytetem trenera była kadra kobiet. Teraz mógł się skupić wyłącznie na nas. Nie odpuszczał nam latem, uderzyliśmy z obciążeniami bardzo mocno. Było ciężko, ale wytrzymaliśmy i teraz cieszymy się z dobrze wykonanej pracy - stwierdził Guzik.

Źródło artykułu: