[b]
Z Anterselvy - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty[/b]
Po 24. miejscu w sprincie i 33. pozycji w biegu pościgowym Guzik miał szansę, by po raz pierwszy zakwalifikować się do biegu masowego rozgrywanych w Anterselvie mistrzostw świata w biathlonie (bierze w nim udział 15 najlepszych zawodników w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata oraz 15 z najlepszymi wynikami na imprezie mistrzowskiej).
Warunkiem był dobry występ w biegu indywidualnym na 20 kilometrów. 28-letni biathlonista BLKS-u Żywiec spisał się jednak co najwyżej przeciętnie i zajął 41. miejsce. Szansę na lepszy rezultat i bieg masowy zaprzepaścił w drugim strzelaniu, w którym popełnił aż trzy błędy.
- Zabrakło w nim rytmu, strzały były za bardzo wyczekane. Z tego wzięły się błędy i trzy karne minuty. Doszły nerwy, niepotrzebne szarpnięcia palcem za spust - tłumaczy przyczyny niepowodzenia Guzik. - Pozostałe strzelania były w porządku, zwłaszcza że wiatr dziś kręcił - ocenił.
ZOBACZ WIDEO: Rafał Kot o problemach Macieja Kota. "Coś złego się dzieje w sferze mentalnej. Musi wyluzować"
Reprezentant Polski przyznał, że dzień albo dwa przed biegiem indywidualnym myślał o dużym kroku w karierze, jakim byłby dla niego występ w biegu masowym, rozgrywanych w Południowym Tyrolu mistrzostw. - Jednak w dniu biegu już nie, bo nie było czasu o tym myśleć. Może w czasie strzelania chciałem zrobić coś lepiej niż się da, przez co popełniałem błędy, ale myśli o szansie na bieg masowy się nie pojawiały - powiedział.
- Dla mnie po takim sezonie, jaki mieliśmy do tej pory, ciężkim sezonie, bo po dobrym lecie zimą nie byliśmy w stanie pokazać swoich możliwości, te występy na mistrzostwach świata są powodem do optymizmu - podkreślił Guzik. I dodał, że bardzo lubi startować w Południowym Tyrolu, który od 1995 roku i złotego medalu MŚ wywalczonego przez Tomasza Sikorę właśnie w Anterselvie zdaje się sprzyjać Polakom.
- Mamy tu wszystko, żeby robić wyniki. Jest pięknie, przeważnie słonecznie. Trasa zawsze jest dobrze przygotowana, niezbyt trudna technicznie. Na strzelnicy kręci wiatr, co też ma swój urok. Przyjechałem tutaj z optymistycznym nastawieniem, bo Anterselva zawsze dawała mi dobre wyniki, pozytywne odczucia jeśli chodzi o strzelanie i bieg. Nie czułem żadnej presji, podchodziłem do startów tak, że co ma być, to będzie, dam z siebie wszystko i zobaczymy co z tego wyjdzie. Wyszło jak na razie bardzo pozytywnie - uważa polski biathlonista.
- Cieszę się, że własnie tutaj, na mistrzostwach świata, zrobiłem krok do przodu, bo to nasza impreza docelowa w tym roku. Cieszy mnie też 24. miejsce w sprincie. Może to nie jest super wynik, ale w moim przypadku na pewno postęp. No i po 11 latach wreszcie udało się nam wejść na MŚ do trzydziestki - podkreślił Guzik.
Polski zawodnik mówił też o tym, jak nasza ekipa przyjęła występ Moniki Hojnisz-Staręgi we wtorkowym biegu indywidualnym kobiet. Nasza reprezentantka była o dwa strzały od złotego medalu, jednak po 18 trafieniach na koniec miała 2 pudła i ostatecznie zajęła 6. miejsce.
- Do osiemnastego strzału wszyscy byliśmy w euforii. Później widzieliśmy, że Monika się zatrzymała. Wiedziała, że po prostu musi trafić. Wkradły się nerwy i pojawiły się pudła. Bardzo to przeżywaliśmy, na usta cisnęły się nam słowa, których nie wypada wypowiadać głośno. Każdy był trochę zły, że nie udało się zdobyć medalu, ale z drugiej strony Monika pokazała, że polski biathlon stać na dobre wyniki - stwierdził Guzik.
Do końca mistrzostw świata w Anterselvie pozostały jeszcze cztery dni. W czwartek odbędzie się pojedyncza sztafeta mieszana (start o 15:15), w sobotę sztafeta kobiet (11:45) i mężczyzn (14:45). W niedzielę, na koniec zmagań, zostaną przeprowadzone biegi masowe. Panie ruszą na trasę o 11:45, panowie o 15:20.
Czytaj także:
Martin Fourcade mistrzem świata w biegu indywidualnym. Dwóch Polaków z punktami
Monika Hojnisz-Staręga wyjaśniła, co się stało na strzelnicy. "Mogę być zła na siebie"