MŚ w biathlonie. Monika Hojnisz-Staręga: Myślałam sobie "Dlaczego musiałam trafić własnie na Oeberg?"

PAP/EPA / ANTONIO BAT / Na zdjęciu: Monika Hojnisz-Staręga
PAP/EPA / ANTONIO BAT / Na zdjęciu: Monika Hojnisz-Staręga

- Walcząc z Hanną Oeberg o brąz myślałam sobie: "Startuje tyle zawodniczek, dlaczego musiałam trafić właśnie na nią?". Nie mam medalu, ale z Anterselvy i tak wyjadę z dobrymi wspomnieniami - mówi nam Monika Hojnisz-Staręga.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Kolejny raz w czasie tych mistrzostw medal był na wyciągnięcie ręki, ale na podium stanęły inne zawodniczki. Bardziej cieszy się pani z czwartego miejsca, czy żałuje straconej szansy?[/b]

Monika Hojnisz-Staręga, reprezentantka Polski w biathlonie, 4. zawodniczka biegu masowego mistrzostw świata w Anterselvie: W biegu indywidualnym przeżyłam już swoje (gdyby Hojnisz-Staręga nie chybiła wtedy dwóch ostatnich strzałów, byłaby mistrzynią świata - przyp. WP SportoweFakty), dziś się cieszę. Znów medal otarł mi się o nos, ale za drugim razem łatwiej jest to znieść. Chciałam zrobić swoje. Pobiec równo, skupić się na strzelaniu i przyjąć każdy wynik, jaki mi to da. Dało czwarte miejsce, więc jest cudownie. Walczyłam do końca, chciałam zdobyć ten medal, ale ciężko jest pokonać w biegu Hannę Oeberg. Na ostatnich metrach zaatakowała, pobiegła sprintem, a mi tych sprinterskich końcówek brakuje. Chyba muszę je poćwiczyć z mężem (biegaczem narciarskim Maciejem Staręgą, specjalistą od biegów sprinterskich - przyp. WP SportoweFakty).

Dało się ograć Oeberg, jedną z najlepszych biegaczek w stawce? Czy była dla pani za silna, za szybka?

Na dziś za dobra. Od wybiegnięcia ze stadionu po ostatnim strzelaniu myślałam: "Co ja kurde powinnam zrobić? Czy mam ją naciskać od początku? A może lepiej w pewnym momencie zdecydować się na atak?". Wiedziałam, że obok mnie biegnie medalistka mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich. Przegrałam z nie byle kim.

Po ostatnim strzelaniu Szwedka dość długo wiozła się na pani plecach. Nie dało się zrobić tak, żeby to pani wiozła się za nią?

Chciałam tak zrobić. W pewnym momencie zwolniłam, ale wtedy ona zrobiła to samo. Też chciała grać taktycznie i wolała zostać za moimi plecami. Pomyślałam wtedy: "Jeżeli ty tak grasz, ja nie będę cisnąć na pełen gaz. Pobiegnę swoim tempem i postaram się zachować trochę sił". Jednak człapać też nie mogłam, bo przecież za plecami miałyśmy wiele mocnych zawodniczek i trzeba było przed nimi uciekać. Wydawało mi się, że miałam sytuację pod kontrolą, ale na ostatnich metrach zabrakło trochę sił.

ZOBACZ WIDEO: Rafał Kot krytycznie o szkoleniu młodych skoczków. "Przepaść sprzętowa jest ogromna. Nie ma zaplecza"

Czy na ostatnim strzelaniu widziała pani rezultaty zawodniczek, które panią wyprzedzały?

Tak. Widziałam, że Oeberg i Julia Simon spudłowały po dwa razy i że już pobiegły na karną rundę. Dlatego po swoim pudle przytrzymałam ostatni strzał, bo z jedną rundą miałam jeszcze szanse na medal. Nie chciałam popełnić tego samego błędu, co w biegu indywidualnym, zwolniłam tempo, żeby na pewno trafić.

Losy pani medalu zdecydowały się na czwartym strzelaniu, czy gdzieś wcześniej?

Po trosze na każdym okrążeniu, choć koniec końców wystarczyłaby jedna karna runda mniej. Gdybym drugą stójkę strzeliła na czysto, miałabym medal. Kiedy trafia się 5/5 na ostatnim strzelaniu i walczy się o medal, na ostatniej pętli dostaje się skrzydeł. Znowu jestem jeden celny strzał od podium, ale i tak się cieszę.

Przed panią na metę przybiegły same gwiazdy biathlonu - Marte Olsbu Roeiseland, Dorothea Wierer i Oeberg.

I jak biegłam obok Szwedki, walczyłam z nią o trzecie miejsce, myślałam sobie "Przecież startuje tyle zawodniczek. Dlaczego musiałam trafić właśnie na nią?".

Biegła pani z osiemnastym numerem, a linię mety minęła jako czwarta. To wiele mówi o pani występie.

Tak, ale nie ruszałam na trasę jako osiemnasta. To jest mass start, od początku szanse są równe.

Szósta w biegu indywidualnym, siódma w sztafecie, czwarta w biegu masowym. Z mistrzostw w Anterselvie chyba wyjedzie pani zadowolona?

Nie mam tego wymarzonego medalu, ale jestem szczęśliwa i wyjadę stąd z dobrymi wspomnieniami. Za mną udane mistrzostwa. Dwa fajne miejsca indywidualnie, jedno w drużynie. Dziewczyny po sztafecie chyba też są zadowolone, dla mnie to był najbardziej emocjonujący bieg. Od początku zmagań przeżyłam tutaj dużo. Chwile radości, słabości, gniewu, żalu. Cieszę się, że więcej niż raz pokazałam, że jestem mocna i o czołowe miejsca mogę walczyć w każdym występie, a nie tylko okazjonalnie.

Jaką ocenę wystawia sobie pani za Anterselvę?

Piątkę z minusem.

Widzieliśmy, że zdążyła pani już porozmawiać z trenerem Michaelem Greisem. Co pani powiedział?

On zawsze stara się pocieszyć czy przekazać optymistyczne wnioski. Po mass starcie, tak jak po biegu indywidualnym, miałam wrażenie, że widzi mnie podłamaną i próbuje nakierować mnie na pozytywne myślenie. Podkreśla, że jesteśmy na dobrej drodze i mamy jeszcze coś do pokazania.

Pani też chciała mu coś przekazać.

Że wiem, co będzie chciał mi powiedzieć, czyli że nie powinnam była prowadzić na ostatniej pętli. Stara się nam wpoić, żebyśmy wiozły się za kimś zawsze kiedy jest to możliwe. Ja zrobiłam to, co uważałam za słuszne. Wiemy kto to jest Oeberg. Trener tak samo jak ja spodziewał się jej ataku.

Zobacz także:
Miejsce szczęśliwe dla Polaków. Południowy Tyrol ma bogatą historię

Czytaj także:
Michael Greis: "PolkiPower" świetnie pasuje do występu dziewczyn w sztafecie (wywiad)

Źródło artykułu: