401 km w 48 godzin. Kolejny niewiarygodny rekord Patrycji Bereznowskiej

Facebook / Athens Ultramarathon Festival / Na zdjęciu: uczestnicy Athens Ultramarathon Festival, pierwsza z prawej Patrycja Bereznowska
Facebook / Athens Ultramarathon Festival / Na zdjęciu: uczestnicy Athens Ultramarathon Festival, pierwsza z prawej Patrycja Bereznowska

Patrycja Bereznowska nie przestaje zadziwiać. W biegu 48-godzinnym w Atenach ustanowiła rekord świata kobiet, a zarazem absolutny rekord Polski, lepszy od wyników mężczyzn. Wymarzyła sobie złamanie bariery 400 km i zrobiła to z chirurgiczną precyzją.

W tym artykule dowiesz się o:

Królowa biegów ultra (wszystkie zawody powyżej dystansu maratońskiego), Patrycja Bereznowska, od kilku sezonów notuje pasmo spektakularnych sukcesów. Bardzo udany był dla niej rok 2017, w którym dwukrotnie biła rekord świata w biegu 24-godzinnym. Podczas mistrzostw świata w Belfaście pokonała w ciągu doby 259,991 km, zdobywając złoto i przyczyniając się do drugiego tytułu mistrzowskiego - w drużynie.

We wrześniu 2017 r. zawodniczka z Ossowa zadebiutowała w Spartathlonie, legendarnych zawodach z Aten do Sparty, na dystansie 246 km. Zwyciężyła wśród pań, ustanawiając rekord trasy (24 godziny, 47 minut i 7 sekund). Później zaś znalazła kolejne wyzwanie. - Myślę o biegu 48-godzinnym. Są to rzadko organizowane zawody, niestety obecnie nie ma ich w Polsce - mówiła nam w ubiegłym roku.

W tym celu Patrycja Bereznowska ponownie udała się do Grecji. Pod koniec stycznia br. w Atenach odbywał się festiwal biegów ultra (13th Athens Ultramarathon Festival). To prawdziwy raj dla miłośników tej formy biegania. W ramach festiwalu zorganizowano biegi: 24-godzinny, 48-godzinny, 6-dniowy, na 1000 km i na 1000 mil.

Z myślą o "czwórce z przodu"

Polka debiutowała w biegu 48-godzinnym z myślą o poprawieniu kilku rekordów. Po pierwsze, rekordu świata kobiet, który od zeszłego roku należał do Niemki Julii Fatton (378 km). Po drugie, absolutnego rekordu Polski, czyli wyniku bez podziału na płeć. Dzierżył go Łukasz Sagan, który w 2017 r. na tych samych zawodach w Atenach pokonał 381 km. Po trzecie, kobietą, która pokonała najdłuższy dystans w ciągu dwóch dób, była Japonka Sumie Inagaki. Jej wynik to ponad 397 km, tyle że na bieżni lekkoatletycznej. - To są odrębne rekordy, niby nie powinno się porównywać ich z wynikami uzyskiwanymi w biegach ulicznych, ale... i tak zawsze się to robi - uśmiecha się Bereznowska w rozmowie z WP Sportowe Fakty.

Dlatego też naszej zawodniczce zamarzyła się "czwórka z przodu", czyli 400 km lub więcej. - Nie ukrywam, że gdzieś z tyłu głowy ta czwórka była. Wiedziałam, że jeśli wszystko będzie dobrze szło, to nie poprzestanę na rekordzie świata, a spróbuję tę magiczną liczbę złamać - podkreśla.

Od początku doskonale realizowała plan. Pierwsze 100 km pokonała w nieco ponad 10 godzin. Po 200 kilometrach miała półgodzinną przerwę, jedyną dłuższą przerwę w trakcie zawodów. - Musiałam zmienić obuwie i skarpetki. Robię taką przerwę także w biegu 24-godzinnym, ale wówczas wszystko dzieje się trochę szybciej. Tutaj nie musiałam się spieszyć, bo tempo nie było tak wymagające. Wymyśliłam więc sobie, że przy okazji chcę zjeść przy stole. Dwa pierogi, barszczyk, herbatka, deser. Zajęło mi to ciutkę dłużej - śmieje się biegaczka.

Nie zasnąć w biegu...

W gronie 25 osób, które stanęły do biegu 48-godzinnego, miała zdecydowanie najlepszy wynik. Stało się jasne, że nie walczy z żadnym mężczyzną ani kobietą, lecz z samą sobą - o upragnioną "czwórkę z przodu".

Problemy pojawiły się w drugiej części rywalizacji. - Wiadomo było, że ten bieg to dla mnie zupełnie nowa rzecz. W drugiej połowie drugiej nocy miałam kryzys związany z potrzebą snu. Trwało to kilka godzin. Próbowałyśmy z moimi serwisantkami robić wszystko, żebym nie zasnęła w biegu. Gdy wzeszło słońce, na szczęście udało się pokonać kryzys bez drzemki - opowiada Bereznowska.

W końcówce było już wiadomo, że magiczna bariera zostanie złamana. Zawody odbywały się na pętli o długości jednego kilometra. Polka z niewiarygodnym wynikiem 401 km rozpoczęła fetowanie sukcesu na kilka minut przed zakończeniem zawodów. - Teoretycznie mogłam jeszcze wyjść na jedno kółko, ale wydawało mi się, że ten wynik i tak jest ładny. Wolałam mieć czas dla siebie na świętowanie, a nie cisnąć do końca - tłumaczy nowa rekordzistka świata kobiet w biegu 48-godzinnym.

Patrycja Bereznowska startowała w Atenach z nr 420. Na numery zwracała uwagę już wcześniej. Podczas mistrzostw świata w biegu 24-godzinnym w Belfaście wylosowała "303". Od razu pomyślała o Dywizjonie 303, który dzielnie walczył m.in. w Bitwie o Anglię. Była to dla niej dodatkowa motywacja. Czy teraz pojawiła się pokusa atakowania... 420 km? - Wszyscy się śmiali z tego, że to proroczy numer. Niestety na dziś to zadanie niewykonalne. Być może pokonałabym 402 km, ale 420 km niestety nie - śmieje się Bereznowska.

Kolejny cel? 260 plus

Po tak udanym początku rok 2018 zawodniczka z Ossowa myśli już o kolejnych startach. Imprezą docelową będą mistrzostwa Europy w biegu 24-godzinnym w rumuńskiej Timisoarze (26-27 maja).

Czy Patrycji Bereznowskiej marzy się kolejny spektakularny rekord świata, czyli ponad 260 kilometrów w ciągu doby? - Trudno powiedzieć - zaznacza z rezerwą w głosie, po czym dodaje: - Dystanse na mistrzostwach zawsze bardziej biega się na miejsca niż na wynik. Jednak myśląc o najwyższym stopniu podium, i tak trzeba się będzie "zakręcić" wokół tych 260 km - kończy rozmowę z WP SportoweFakty rekordzistka świata w biegu 24-godzinnym i 48-godzinnym.

Sylwetkę Patrycji Bereznowskiej przedstawialiśmy w ubiegłym roku w Magazynie Wirtualnej Polski.

ZOBACZ WIDEO: Na czym polega fenomen ekstremalnego biegania? Zobacz zwiastun filmu "Biegacze"

Komentarze (0)