Eliud Kipchoge w sobotę pokonał dystans 42,195 km w 1 godzinę, 59 minut i 40 sekund. - Nie chodzi o pieniądze, chodzi o pokazanie, że nie ma limitów. Biegam, żeby tworzyć historię i pokazać, że żaden człowiek nie jest ograniczony - mówił Kenijczyk na mecie "Ineos 1:59 Challenge" w Wiedniu.
"Kosmiczny" wynik afrykańskiego biegacza wprawdzie nie będzie uznany jako oficjalny rekord świata w maratonie (WIĘCEJ TUTAJ), ale Kipchoge przeszedł do historii biegów maratońskich, zostając pierwszą osobą, która pokonała 42,195 km w niecałe dwie godziny.
Jak pisze "The Sun", 34-letni sportowiec z Afryki w ostatnich latach za swoje zwycięstwa odbierał czeki pieniężne na pokaźne sumy. Za wygranie maratonu w Berlinie (w 2018 r.), gdzie ustanowił rekord świata (czas 2:01:39), Kipchoge otrzymał czek na 38 tys. funtów. Z kolei za samo pobicie rekordu globu nagroda wyniosła aż 534 tys. funtów.
ZOBACZ WIDEO: Mistrzostwa świata w lekkoatletyce Doha 2019: Wojciech Nowicki zdradza, jak dowiedział się o medalu
Triumfy w maratonie w Londynie w 2018 i 2019 r. przyniosły Kenijczykowi odpowiednio - 39 tys. i 42,5 tys. funtów. Dużą część dochodów najlepszego obecnie maratończyka na świecie stanowią wpływy z tytułu umowy sponsorskiej z firmą Nike. Według whownskenya.com, aktualna wartość rynkowa Kipchoge'a wynosi 2,29 mln funtów.
Zobacz: Eliud Kipchoge: król maratonu i milioner, którego nie brzydzi sprzątanie toalet >>