Najpierw u wielu była irytacja i złość. Z biegowego kalendarza znikała jedna impreza za drugą. Mistrzostwa świata w półmaratonie w Gdyni (w których miało wystartować 30 tys. osób), półmaraton w Poznaniu, później kolejne zawody - w Gdańsku, Łodzi, Krakowie... Miłośnicy biegania przez wiele tygodni szlifowali formę, włożyli w to mnóstwo pracy, marzyli o życiówkach na wiosnę. Tymczasem koronawirus przekreślił ich wysiłki i storpedował plany.
Nie ma przeciwwskazań
Z czasem, gdy sytuacja w Europie stawała się coraz poważniejsza, u biegaczy pojawiły się wątpliwości. Podczas akcji #zostanwdomu - jak sama nazwa wskazuje - najrozsądniej jest nie opuszczać czterech ścian. Z drugiej strony, eksperci zalecają wychodzenie na świeże powietrze, spacery.
Czy treningi biegowe w czasach pandemii są bezpieczne? Zapytaliśmy o to człowieka, który łączy wiedzę z praktyką - lekarza z wieloletnim stażem biegowym.
ZOBACZ WIDEO Koronawirus. Ciężka sytuacja klubów sportowych. "Ratunkiem może być wprowadzenie odpowiednich przepisów"
- Biegam całe życie, biegam więc także i teraz, cztery-pięć razy w tygodniu. Wszystkich do tego zachęcam. Bieganie jest sportem indywidualnym, a każdy sport indywidualny można uprawiać także w czasach koronawirusa. Nie ma żadnych przeciwwskazań ani powodów do niepokoju. Trzeba wychodzić i biegać, zachowywać się normalnie, robić swoje - przekonuje dr Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych, biegacz z maratońską życiówką, która musi budzić szacunek i podziw - 2:39:11.
Za moment jednak dodaje, na co miłośnicy biegania powinni zwrócić szczególną uwagę w czasach pandemii. Przede wszystkim unikać tłumów. Bieganie w większych grupach (w Polsce powstało w ostatnich latach sporo grup biegowych) jest obecnie nierozsądne.
- Nie gromadźmy się. Były takie sceny i miejsca, gdzie ludzie się gromadzili, jest to po prostu ryzykowne. Powinniśmy się zachowywać racjonalnie. Ludzie sportu, oczywiście z małymi wyjątkami, są racjonalni. Jako biegacze mamy zwykle przewietrzony umysł. I ten przewietrzony umysł nakazuje nam po prostu umiar - mówi dr Sutkowski.
Wisienka na torcie
Rafał Mikołajczyk z Siemianowic Śląskich biega od 2016 r. W ubiegłym roku zdobył Koronę Półmaratonów Polskich, wielokrotnie pełnił rolę pacemakera na tym dystansie (na wynik poniżej 1:30), ma na koncie także maratony. Amator z ambicjami. W tym sezonie zamierza zadebiutować w triathlonie. Z treningów w plenerze nie zrezygnował, ale przyznaje, że w ostatnim czasie wyglądają one nieco inaczej.
- Spotkania z biegowymi znajomymi były dla mnie codziennością. Teraz zastąpiliśmy je kontaktami wirtualnymi. Podchodzimy do tego rozsądnie, trenujemy osobno. Biegam, ale staram się unikać kontaktu z większymi grupami ludzi, zachowywać bezpieczną odległość od przechodniów, udawać się w miejsca, które są niezbyt uczęszczane przez ludzi - mówi Mikołajczyk w rozmowie z WP SportoweFakty.
Umiar, o którym wspomniał dr Sutkowski, warto zachować także w kwestii intensywności treningu. Zdaniem prezesa Warszawskich Lekarzy Rodzinnych nie jest to najlepszy czas na żyłowanie organizmu, forsowne jednostki czy próby bicia życiówek na treningu.
- Nie zachęcam do robienia sobie sprawdzianów. Na zawody jeszcze przyjdzie czas. Pościgamy się na jesieni, powalczymy o życiówki. Będzie na to dobry moment, jak już uporamy się z koronawirusem - podkreśla dr Sutkowski.
- Też mam takie przeczucie, że zawody odbędą się najwcześniej po wakacjach. Wiadomo, że chciałoby się sprawdzić formę nieco wcześniej, ale z drugiej strony najważniejsze, żeby zadbać teraz o zdrowie. A zawody są jak wisienka na torcie. Spokojnie, jeszcze będą - dodaje Mikołajczyk.
Patrzeć na innych
Biegacze zastanawiają się, gdzie najlepiej wykonywać treningi w czasach koronawirusa. Niektórzy, w celu uniknięcia skupisk ludzkich, wyjeżdżają do lasu, inni wybierają park.
- Las jest oczywiście zawsze dobrą formą, także z powodu nawierzchni. Bieganie po betonie nie jest najlepsze, szczególnie jeśli mówimy o biegach długodystansowych. Dobra jest nawierzchnia szutrowa, taka jak na Kabatach. Mówię o nich, bo tam najczęściej biegam - podkreśla dr Sutkowski.
A jeśli biegacz nie ma możliwości trenowania w lesie? Jak powinien zachować się w miejskiej "dżungli"? Czy jest w niej narażony na niebezpieczeństwo? Z badań naukowców wynika, że cząsteczki wirusa mogą przez pewien czas unosić się w powietrzu (gdy zakażony wirusem kicha lub kaszle).
- Niebezpieczeństwo zarażenia się koronawirusem podczas biegania na świeżym powietrzu jest praktycznie zerowe. Oczywiście można sobie wyobrazić sytuację, że biegniemy, a przed nami stoi 30 kaszlących osób. Jeśli wbieglibyśmy w taką "chmurę", to być może złapalibyśmy infekcję, nawet niekoniecznie koronawirusa. Apeluję jednak o spokój. Nie ma potrzeby zakładania specjalnych masek. Niektórzy biegają w maskach antysmogowych. To nie ma sensu. Choć jeśli ktoś ma taki nawyk, to nie ma sprawy, niech tak biega - mówi Michał Sutkowski.
Rafał Mikołajczyk zwraca uwagę na istotną kwestię. - Nie należy patrzeć tylko na siebie, ale także na innych. Jako biegacze sami nie wiemy, czy czegoś nie mamy, czy czegoś nie roznosimy. W trosce o innych powinniśmy zachowywać się odpowiedzialnie. Jeżeli widząc przed sobą inną osobę, przebiegniemy na chodnik po drugiej stronie, to nikomu nic się nie stanie. Warto podchodzić do tego z głową - podkreśla biegacz ze Śląska.
Można także spojrzeć na obecną sytuację w nieco inny sposób: nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. W czasach pandemii można zadbać o treningi, które na co dzień często są pomijane przez amatorów.
- Trening mobilności, trening core. Wcześniej tego nie robiłem, teraz mam na to czas. Przygotowując się do triathlonu, wykonuję także "na sucho" ćwiczenia pływackie, które pomogą mi po powrocie na basen - zauważa Rafał Mikołajczyk.
Dr Michał Sutkowski na wiosnę nie zamierzał startować w zawodach. Ze spokojem czeka na jesień. - Biegam bardziej na luzie, nie planowałem w tym roku maratonu, raczej jakiś półmaraton, być może Bieg Niepodległości. Wpasowuję się więc w ten zmodyfikowany grafik - uśmiecha się, podkreślając na koniec, że nie wyobraża sobie życia bez biegowej pasji.
- Bez sportu nie umiałbym żyć. Zarażam tym rodzinę, żonę, która też biega maratony. Zawsze sport był dla mnie ważny i w czasach koronawirusa jest dla mnie tak samo ważny. A może nawet ważniejszy, bo mogę jeszcze opowiedzieć o tym, że bieganie hartuje organizm - kończy dr Michał Sutkowski.
Czytaj także: Biegi. Maraton w Wiedniu odwołany z powodu koronawirusa. Polacy nie powalczą o minimum olimpijskie
Czytaj także: Tokio 2020. Marcin Lewandowski: To niemożliwe, by igrzyska odbyły się w terminie