Fani z jego kraju wierzyli, że teraz w końcu uda się przełamać złą passę norweskich biegaczy w Tour de Ski i że dokona tego właśnie Petter Northug. Nic z tego - ich idol wygrał wprawdzie dwa etapy, jednak na Alpe Cermis był dopiero czwarty. - To nie było to czego oczekiwałem. Dobiegliśmy do wzniesienia w czterech, następnie Aleksander Liegkow uciekł, a ja chciałem chociaż utrzymać się z Dario Cologną i Maksymem Wylegżaninem. Nie byłem jednak w stanie włączyć w sobie tego samego biegu co oni. Poczułem się zmęczony, zacząłem więc biec swoim rytmem i na koniec skupiłem się na utrzymaniu czwartego miejsca. Próbowałem już kilka razy i nadal chcę wygrać. Miejsca drugie, trzecie, czy czwarte dają to samo uczucie. Tu chodzi o dostanie się na szczyt i o zwycięstwo. Teraz ważne żeby się na chwilę nieco wyłączyć, a potem zregenerować tak szybko jak to tylko możliwe. Tour wiele kosztuje. Potrzeba od czterech, pięciu do nawet piętnastu, szesnastu dni by w pełni wrócić do siebie - powiedział Norweg po biegu.
Media w jego kraju rozważają, czy czasem powodem porażek Northuga w Tour de Ski nie jest jego waga. 26-latek waży bowiem 82 kg, podczas gdy wspomniani Liegkow, Cologna i Wylegżanin ważą kolejno 73 kg, 75 kg i 65 kg. Na Alpe Cermis łatwiej jest lżejszym sportowcom i nawet sam Northug w wywiadzie dla telewizji NRK w pierwszej chwili przyznał, że wolałby ważyć o dziesięć kilogramów mniej. Później wycofał się z tych słów. - Nie, to nie waga. Tych dziesięć kilo więcej przydało się już na mistrzostwach świata i igrzyskach olimpijskich, więc da się jednak wykorzystać je w dobry sposób. Marzę o czymś innym - aby powtórzyć taki bieg na Alpe Cermis, jaki udał mi się dwa lata temu.
Wówczas Northugowi udała się wspinaczka życia - miał na Alpe Cermis piąty czas dnia. W kolejnych dwóch latach było już znacznie gorzej. Według Daga Kaasa, byłego trenera Norwegów, problemem jest jednak właśnie waga. - Petter jest za duży i za ciężki na taki bieg. W przypadku takich zawodników jak on jest to wręcz nie fair. To tak jak gdy Thor Hushovd, znakomity kolarz-sprinter, jedzie w Tour de Ski i musi wspinać się w górach.
W dotychczasowej karierze Northug wygrał już niemal wszystko - był wielokrotnym mistrzem olimpijskim i mistrzem świata, zdobywał też Puchar Świata. Do pełni szczęścia brakuje mu już tylko sukcesu w wieloetapowym cyklu rozgrywanym na przełomie roku. Za rok gotów jest nawet wypaść gorzej na igrzyskach w Soczi, byle w końcu odnieść upragniony sukces. - Tour de Ski to najważniejszy cel. Za rok spróbuję znowu. Im bardziej coś ci ucieka tym bardziej tego chcesz. Będę chciał znów złamać kod prowadzący do zwycięstwa. Próbowałem już kilka razy i będę to robił nadal. W przyszłym sezonie Tour de Ski będzie dla mnie wyjątkowo ważny, nawet bardziej niż igrzyska.