Zagrożeniem dla Tour de Ski był oczywiście brak śniegu i wysokie temperatury panujące w miejscach, gdzie mają odbyć się poszczególne etapy. Jeszcze kilka dni przed świętami wydawało się, że konieczne będą radykalne zmiany, być może dotyczące nawet odwołania najbardziej znanego i najbardziej kojarzonego z Tourem etapu, czyli wspinaczki pod Alpe Cermis, rokrocznie kończącej tę imprezę.
[ad=rectangle]
Na szczęście w tej chwili wszystko wskazuje na to, że Tour de Ski odbędzie się w wersji takiej jak planowano, lub przynajmniej bardzo zbliżonej. W Oberstdorfie, gdzie zawody się rozpoczną, realne będzie wytworzenie sztucznego śniegu, gdyż według prognoz pogody temperatura ma być znacznie niższa niż w ostatnich dniach. W Val Muestair trasa jest już praktycznie gotowa, podobnie jak w Toblach. Produkcja śniegu rozpoczęła się już także w Val di Fiemme.
Zagrożony jest jedynie etap mężczyzn na długości 35 kilometrów, który prowadzi z Cortiny do Toblach. Wszystko wskazuje na to, że zamiast tej konkurencji odbędzie się bieg na dochodzenie w samym Toblach, zapewne na krótszym dystansie.
Dziewiąta edycja Tour de Ski rozpocznie się 3 stycznia. Zakończy się osiem dni później.
Ale gdyby jednak wbrew wszelkim przewidywaniom niespodziewanie wygrała,
to zadziwiłaby wszystkich a szczególnie samą siebie.