Nie chodzi jednak o letnie igrzyska w Rio de Janeiro, a o 2. Zimowe Igrzyska Olimpijskie Młodzieży, które w lutym odbędą się w Lillehammer. Bjoergen już teraz dowiedziała się, że właśnie ona pobiegnie w sztafecie jako ostatnia. - Będzie to wspaniała ceremonia i już na nią czekam. Wynik nie powinien być najważniejszy dla tych młodych sportowców. Powinni przede wszystkim czerpać radość ze sportu - powiedziała Norweżka.
- Wybraliśmy Marit, bo jest wzorem dla młodzieży. Jej życiowa historia jest podoba do tej opowieści, którą będziemy chcieli opowiedzieć w trakcie ceremonii otwarcia - poinformowali organizatorzy.
Marit Bjoergen pobiegnie w sztafecie jako ostatnia, ale to nie jej przypadnie najważniejszy honor. W decydującym momencie narciarka przekaże płomień księżniczce Igrid Alexandrze, która będzie czekała przy olimpijskim zniczu i go zapali. Nie będzie pierwszą osobą z królewskiego rodu w Norwegii, która wystąpi w tej roli - w 1994 roku podczas "dorosłych" igrzysk w Lillehammer znicz zapalał książę Haakon.
Kamil Stoch: nie mogę ruszyć nawet pół kroku do przodu