Królowanie Johaug rozpoczęło się jeszcze przed rozpoczęciem Pucharu Świata. Norweżka rozpoczęła sezon mocnym akcentem od triumfów w Beitostoelen na mocno obsadzonych zawodach, które każdego roku rozpoczynają sezon biegowy w jej ojczyźnie. Już wtedy przewaga Johaug jednoznacznie sugerowała, że w nowym sezonie może nie być na nią mocnych.
Jak się okazało, w Pucharze Świata Norweżka faktycznie długo była poza zasięgiem kogokolwiek i jedyne porażki ponosiła w sprintach. W biegach dystansowych najpierw była dwukrotnie najlepsza w Kuusamo, następnie wygrywała w Lillehammer, Davos, Toblach i Lenzerheide. Łącznie Johaug triumfowała w pierwszych sześciu pucharowych konkurencjach tego typu, zarówno w stylu klasycznym, jak i w łyżwowym.
Norweżka śrubowała swój osobisty rekord, ale w niedzielę jej piękna passa została w końcu przerwana. W biegu na 5 kilometrów stylem dowolnym w Lenzerheide mocniejsza okazała się Ingvild Flugstad Oestberg. Nie zmienia to jednak faktu, że Therese Johaug w dalszym ciągu pozostaje główną faworytką do zwycięstwa w klasyfikacji końcowej Tour de Ski.
"Trzeba podziwiać Justynę. Inni na jej miejscu..."
{"id":"","title":""}