W czwartek podczas konferencji prasowej Therese Johaug publicznie przyznała, że stosowanie maści trofodermin zakończyło się dostaniem do jej organizmu klostebolu, czyli całkowicie zabronionego sterydu. Faktem jest, że podczas zgrupowania we Włoszech Norweżka miała problemy z oparzeniami wargi (we wrześniu było to wyraźnie widać na nagraniach wideo, a ona sama mówiła o tym w wywiadach), ale tak duże niedopatrzenie przy wyborze maści raczej nie sprawi, że Johaug obejdzie się bez kary.
Norweskie media wyszukały dwadzieścia siedem przypadków wykrycia klostebolu w ostatnich latach, z których szczególnie istotne są dwa, bardzo podobne do sytuacji Johaug. Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu rozważał już sytuację 17-letniego pływaka (nazwisko nie zostało ogłoszone), który również zastosował maść na oparzenia słoneczne, ale sprawa zakończyła się utrzymaniem roku zawieszenia w startach.
Identyczna sytuacja trzy lata temu spotkała także kolarza Stefano Agostiniego, który właśnie trofoderminem smarował pryszcz na pośladku i następnie również został przyłapany na wykryciu klostebolu. Kara dla Włocha była surowa - piętnaście miesięcy zawieszenia. Agostini przez ponad pół roku odwoływał się do werdyktu, aż ogłosił, że kończy karierę.
Sprawy pływaka i kolarza łączy nie tylko maść, ale i fakt, że dostali ją od... swoich matek, które poprosili o rady w sprawie problemów ze skórą. U Johaug sytuacja jest trochę inna, bo lek dostała od doktora reprezentacji, a więc osoby, która powinna być szczególnie wyczulona na wszelkie ryzyko związane z nowym rodzajem medykamentu.
Kara dla Norweżki jest praktycznie nieunikniona, ale zagadką pozostaje jej wymiar. Na pewno nie grożą jej cztery lata zakazu startów (a takie przypadki w historii stosowania klostebolu były), bo nie używała sterydu świadomie. Zawieszenie potrwa zapewne nie dłużej niż dwa lata, ale przypadki takie jak Agostiniego wskazują, że łagodna kara trzech miesięcy, o której piszą z nadzieją norweskie media, może pozostać tylko optymistycznym życzeniem. O wszystkim zdecydują detale, a te nie są korzystne dla Johaug - na pudełku trofoderminu jest informacja o dopingu, a również po wpisaniu nazwy leku w norweską wersję Google natychmiast pojawia się ostrzeżenie o zawartym w nim sterydzie. Uniknięcie wpadki nie było więc trudne, ale lekarz narciarki i ona sama popisali się sporą niefrasobliwością.
ZOBACZ WIDEO Mógł być najlepszy, ale... Portugalczycy wspominają Andrzeja Juskowiaka
You made my day :D