Ogłoszone w środę zawieszenie to formalność, na którą w Norwegii trzeba było jednak czekać blisko tydzień. Nie jest ono właściwą karą - zawieszenie przerodzi się w nią dopiero wtedy, gdy takowa zostanie ustalona. Problem Therese Johaug polega jednak na tym, że w tej chwili nie sposób przewidzieć, kiedy to się stanie. Jeżeli decyzja Norweskiej Agencji Antydopingowej nie zapadnie przed 18 grudnia, to na narciarkę automatycznie zostanie nałożone kolejne, również dwumiesięczne zawieszenie. Sezon będzie wówczas rozkręcał się na dobre, a Johaug pozostanie tylko czekać.
Co więcej, kara może zostać wymierzona nawet po zakończeniu najbliższej edycji Pucharu Świata. - Musimy pamiętać, że to są czasochłonne sprawy. Praktycznie nierealne wydaje mi się, żeby decyzja zapadła przed Nowym Rokiem. Sądzę, że stanie się to między Nowym Rokiem a Wielkanocą - powiedział prawnik sportowy Gunnar-Martin Kjenner
Najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada więc przedłużanie okresu dwumiesięcznego zawieszenia aż do końcowego werdyktu i wówczas rozpoczęcie właściwej kary, na poczet której zapewne wliczony zostanie także bieżący status Johaug, obecnie pozbawionej praw sportowca. W tej sytuacji szanse Norweżki na starty w nowym sezonie wydają się być bardzo niewielkie.
ZOBACZ WIDEO Bereszyński: nie baliśmy się Realu